6. kolejka Ekstraklasy tradycyjnie dostarczyła nam nowych wniosków. W podsumowaniu na tapet bierzemy: pozycję napastnika w Widzewie, pozycję „10-tek” w Rakowie, szanse Motoru na utrzymanie, odzyskiwanie piłkarzy Lecha przez Nielsa Frederiksena oraz brak rozwoju Legii w atakach pozycyjnych.
Widzew ma lepszego napastnika niż w poprzednim sezonie
Po letnim okienku transferowym kibice mogli obawiać się o pozycję napastnika w zespole. Z klubu odszedł Jordi Sanchez, który był podstawową „9-tką” w zeszłym sezonie. W jego buty musiał wejść więc Imad Rondic. Bośniak pełnił głównie rolę rezerwowego, więc Widzew szukał również konkurenta i znalazł takiego w postaci Saida Hamulicia. Rondić od początku sezonu spisuje się jednak na tyle dobrze, że nie daje argumentów, aby posadzić go na ławce (z drugiej strony – Hamulic już na początku sam wypisał się z walki o miejsce w podstawowym składzie).
Bohaterem piątkowego zwycięstwa z Radomiakiem (3:2) był właśnie bośniacki napastnik, który rozegrał kapitalną pierwszą połowę. Asysta przy pierwszym golu była symbolem jego występu, w którym bardzo często cofał się głębiej po piłkę i szukał napędzenia akcji do przodu. Później dorzucił bramkę z rzutu karnego, który sam wywalczył powiększając swój dorobek w klasyfikacji kanadyjskiej w tym sezonie do dwóch goli i dwóch asyst. Ponadto Imad Rondic wykonuje mnóstwo pracy, którą docenia Daniel Myśliwiec. Napastnik mocno pracuje bez piłki zarówno w pressingu, jak i cofając się nawet we własną tercję obronną. Po odbiorze piłki zapewnia natomiast zespołowi platformę, do której można zagrać piłkę, a on ją utrzyma. Gdy w drugiej połowie spotkania w meczu z Radomiakiem Rondic opadł z sił było widać, że zespołowi grało się o wiele trudniej. Imad Rondic nie tyle wszedł w buty Jordiego Sancheza, co jeszcze podniósł poprzeczkę.
Widzew Łódź 3:2 Radomiak Radom
Raków potrzebuje bardziej jakościowych piłkarzy na „10-tkach”
Raków rzutem na taśmę zdobył 3 punkty przeciwko Lechii Gdańsk, kompletując tym samym trzy zwycięstwa na trzech beniaminkach w meczach wyjazdowych. Niemniej jednak, to był kolejny nieprzekonujący występ Rakowa pod kątem działań ofensywnych. To był dla zespołu Marka Papszuna pierwszy test bez Ante Crnaca, który w tygodniu został sprzedany do Norwich za 11 mln euro. Na „10-tkach” w piątkowym spotkaniu wyszli Adriano Amorim oraz Lazaros Lamprou.
Jakość graczy na tych pozycjach jest naszym zdaniem największym problemem Rakowa. Kiedy przypomnimy sobie wcześniejsze wersje zespołów Marka Papszuna to zawodnicy grający blisko napastnika zawsze potrafili zrobić różnicę. Mieli umiejętność operowania na małej przestrzeni, obrócenia się z piłką między liniami, gry kombinacyjnej i dokładali kreatywność. Obecnie „10-tki” Rakowa wnoszą do zespołu bardzo mało wartości. Adriano Amorim jest bardzo chaotyczny, a Lazaros Lamprou przeszedł obok meczu z Lechią. W późniejszej fazie spotkania Papszun przesunął na tą pozycję Patryka Makucha, ale w praktyce grał on jako dodatkowy napastnik. Na boisku pojawił się także wracający po ponad rocznej przerwie spowodowanej kontuzją Ivi lopez. Trener musi znaleźć rozwiązanie na ten problem, ponieważ inaczej Raków nadal nie będzie zdobywał wystarczającej liczby goli. Może warto spróbować przywrócić na pozycję ofensywnego pomocnika Vladislava Kochergina?
Lechia Gdańsk 1:2 Raków Częstochowa
Motor jest dobrze zorganizowany, ale do utrzymania Ekstraklasy będzie potrzebował czegoś więcej
Mówi się, że aby utrzymać się w Ekstraklasie priorytetem jest szczelna defensywa. Dla wielu beniaminków umiejętność bronienia po awansie na wyższy szczebel rozgrywkowy jest bardzo trudna. Tą sztukę opanował jednak Motor Lublin. Mecz z Puszczą Niepołomice był ich trzecim czystym kontem w sezonie. W pięciu spotkaniach zespół Mateusza Stolarskiego stracił zaledwie trzy gole. Żółto-biało-niebiescy są dobrze zorganizowani w defensywie stosując system, w którym nominalny defensywny pomocnik bez piłki cofa się do linii obrony tworząc piątkę w ostatniej linii. W statystyce straconych goli oczekiwanych (xGC) na mecz Motor jest szóstym najlepszym zespołem ligi.
Inną często powtarzaną tezą jest ta o potrzebie skutecznego napastnika, gdy chcesz pozostać w lidze. W Motorze mają Samuela Mraza, czy Kaana Caliskanera, ale na razie tylko Słowak raz wpisał się na listę strzelców. Cały zespół również ma z tym problem. Z pięciu spotkań w aż trzech nie zdołali pokonać bramkarza rywali, a łącznie zrobili to tylko 3-krotnie (z czego raz z rzutu karnego). Jeśli Ekstraklasa ma pozostać w Lublinie na kolejny rok to podopieczni Mateusza Stolarskiego muszą zacząć trafiać do siatki. Sama dyscyplina taktyczna w grze bez piłki może nie wystarczyć. W poprzednim sezonie przekonała się o tym Warta Poznań.
Motor Lublin 0:0 Puszcza Niepołomice
Niels Frederiksen odzyskuje dla Lecha zagubionych piłkarzy
Nowym liderem Ekstraklasy został Lech Poznań, który przy Bułgarskiej pokonał Pogoń Szczecin (2:0). Przed sezonem kibice Kolejorza uderzali w zarząd za minimalizm i niespełnione obietnice dotyczące transferów. Choć do Poznania przyszli nowi zawodnicy to ich CV nie zwiastowało niczego wielkiego, a na razie jedynym znaczącym wzmocnieniem jest Alex Douglas. Kluczowe okazało się jednak sprowadzenie trenera, ponieważ Niels Frederiksen zaczął odbudowywać piłkarzy o wysokich umiejętnościach, którzy w poprzednim sezonie zawodzili.
Na gwiazdę Kolejorza w ostatnich tygodniach wyrasta Afonso Sousa. Portugalczyk przed tygodniem przełamał serię bez trafienia w barwach Lecha od kwietnia 2023 roku, a w ten weekend znowu udokumentował swoją dobrą grę golem. Do siatki trafił również Ali Gholizadeh strzelając pierwszą bramkę na boiskach Ekstraklasy, a w poprzedniej serii gier zanotował debiutancką asystę. Dobre momenty ma również Dino Hotic, który po obiecującym wejściu do zespołu zaraz po transferze ubiegłego lata zrównał się poziomem z całym zespołem. Umiejętnie do pierwszej drużyny Niels Frederiksen wprowadził również Antoniego Kozubala, który od początku sezonu jest ważną postacią Lecha. Na razie to jeszcze za wcześnie na stawianie tezy, że trener wyczarował nowe transfery odbudowując piłkarzy, ale jest na dobrej do tego drodze.
Lech Poznań 2:0 Pogoń Szczecin
Czas mija, a Legia ciągle nie umie w atak pozycyjny
Kolejnym zespołem, na który będziemy narzekać za nieumiejętność gry w fazie posiadania piłki jest Legia Warszawa. Goncalo Feio po przejęciu zespołu postawił na poukładanie go w fazie defensywy. Jego podopieczni muszą dobrze przesuwać, realizować zadania taktyczne i to przynosi efekty, ponieważ Wojskowi nie tracą wiele goli. Od zatrudnienia Goncalo Feio minęły już jednak ponad 4 miesiące. Czas mija, a Legia ciągle męczy się, gdy jest zmuszona grać w ataku pozycyjnym. Oczywiście, 34-letni szkoleniowiec ma mocne alibi. Pod koniec poprzedniego sezonu trzeba było ratować miejsce w europejskich pucharach, a jako że to się udało – teraz Legia gra dwa mecze w tygodniu i brakuje czasu na wypracowanie odpowiednich schematów w treningu.
Mimo wszystko, obserwując grę Legii trudno nie dojść do wniosku, że od tej grupy piłkarzy można oczekiwać więcej kreatywności i finezji. Zespół opiera się przede wszystkim na zrywach jednostek. W pierwszych meczach brylował Luquinhas, teraz grę na siebie najczęściej bierze Bartosz Kapustka, natomiast nie potrafią wypracować sobie przewagi kolektywnej. Większość ataków Legia pcha środkiem, a rzadko szukają przewagi liczebnej w bocznych sektorach, aby tam zagrać kombinacyjnie albo skupić rywali i otworzyć drugie skrzydło. W niedzielnym meczu ze Śląskiem (1:1) wahadłowi zanotowali łącznie 1 udany drybling.
Śląsk Wrocław 1:1 Legia Warszawa
Co jeszcze wydarzyło się w 6. kolejce Ekstraklasy?
- Piast Gliwice wrócił na zwycięską ścieżkę wygrywając z Zagłębiem Lubin (1:0). Zespół Aco Vukovicia zachował czyste konto mimo odejścia Ariela Mosóra oraz kończenia meczu w dziesiątkę, bez kontuzjowanego Jakuba Czerwińskiego.
- Trzecie zwycięstwo z rzędu odniosła Cracovia, która na własnym stadionie pokonała Górnika Zabrze (3:2), który spotkanie kończył w dziewiątkę po dwóch czerwonych kartkach.
- Występy w Europie już teraz odbijają się Jagiellonii czkawką. Zespół Adriana Siemieńca w Katowicach przegrał z GKS-em (1:3), notując piątą porażkę z rzędu we wszystkich rozgrywkach.
- Pierwsze zwycięstwo w tym sezonie Ekstraklasy odniosła Korona Kielce, która na własnym stadionie pokonała Stal Mielec (2:1) i opuściła strefę spadkową, zarazem spychając w to miejsce mielczan.