GKS Katowice po 19 latach powrócił do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Niespodziewany, ale w pełni zasłużony awans obudził w Katowicach potencjał kibiców, którzy czekali na sukcesy ich ukochanej ekipy i tłumnie powrócili na stadion przy Bukowej. Blaszak znów zapłonął, a wielu fanów czekało na pierwsze punkty w Ekstraklasie. W meczu z Radomiakiem musieli obejść się jednak smakiem!
GKS musi wykorzystywać swoje szanse
Sama gra GKSu nie wyglądała dziś źle. Podopieczni trenera Góraka mieli swoje sytuacje pod bramką rywali, ale wybitnie tego dnia szwankowała skuteczność. Do 60. minuty gracze z Katowic oddali aż 8 (!) celnych strzałów na bramkę, a w całym meczu ta liczba stała się jeszcze bardziej imponująca (11). Mimo tego oraz wskaźnika xG opiewającego na lekko ponad 3.0, aż do 81. minuty nie udało się im sforsować bramki strzeżonej przez Kikolskiego, który tego dnia bronił jak w transie.
Jeśli Ślązacy chcą utrzymać się w elicie, to nie mogą po takim meczu wracać do domów na tarczy. Remis to wynik minimum, który trzeba było dziś wywalczyć. Porażka z Radomiakiem nie jest oczywiście niczym strasznym, ale muszą szybko nauczyć się specyfiki ligi, bo tych punktów może im w przyszłości zabraknąć.
Katowice muszą wyeliminować indywidualne błędy
Beniaminek stracił w tym meczu tylko, albo aż, dwa gole. Obie bramki wynikały bezpośrednio lub pośrednio z błędów obrońców. Pierwszy gol i opieszała postawa defensywy sprawiła, że Rocha miał parę sekund na to, żeby ustawić się w polu karnym, następnie wyskoczyć do główki i skierować ją do pustej połowy bramki z najmniejszej odległości.
Gol na 2:0 (również autorstwa Leonardo) również wynikał z ogromu czasu, który sprawili mu obrońcy z Katowic. Zdążył on przyjąć piłkę na dziesiątym (!) metrze, następnie spokojnie przełożyć ją na lepszą nogę i strzałem po długim słupku nie dać najmniejszych szans Kudle.
Kibice będą wielkim atutem GieKSy
To wręcz niesamowite, jak bardzo fani zespołu z południa Polski cieszyli się każdą minutą pierwszego po tak długiej przerwie meczu. Mimo niekorzystnego wyniku doping trwał nieprzerwanie przez całe 90 minut. Fani z Katowic wiedzą, że są kopciuszkiem tej ligi, a jeszcze rok temu nikt głośno nie marzył tam o grze z Legią, Lechem czy Rakowem w tej samej klasie rozgrywkowej.
Gdy na chwilę przed końcem Marzec huknął jak z armaty dając gospodarzom nadzieję na chociażby punkt, całe miasto musiało słyszeć tę radość. Gdy tak uznane marki wracają do gry o najwyższe cele, człowiek uśmiecha się w duchu widząc, jak wiele uroku dodaje to całej lidze.
Rocha pokazuje jakość
Mimo kontuzji, która spotkała Roche pod koniec ostatniego sezonu, chwilę przed nią pokazywał on już, że może być ogromną wartością dodaną dla całej drużyny. Piłkarz zdawał się potwierdzać to również w przedsezonowych sparingach, trafiając przeciwko Cracovii, oraz Motorowi Lublin (jedyne bramki Radomiaka w tych meczach).
Dziś jedynie potwierdził swoją bardzo dobrą formę. Leonardo zaczyna sezon w sposób wymarzony, a pierwsze trzy punkty są w dużej mierze jego zasługą. Portugalczyk może być z siebie zadowolony, a kibice z Radomia mogą odetchnąć z ulgą, gdyż wreszcie (jak się zdaje) mają napastnika na miarę Ekstraklasy.
Kibice z Radomia mogą spać spokojnie. Kikolski to pewność w bramce
Ten młody, 20-letni golkiper pokazał dziś, że zawodnicy trenera Baltazara mogą czuć się spokojnie, mając go za plecami. Kikolski niejednokrotnie ratował dziś swój zespół, broniąc aż sześć strzałów, które zmierzały w stronę jego bramki. Przy cudownym trafieniu Marca nie mógł zrobić nic, a i tak nie był daleko od spektakularnej interwencji.
Maciej został do Radomiaka wypożyczony z warszawskiej Legii. Rok temu ogrywał się w pierwszoligowym GKS-ie Tychy, aby teraz poczynić kolejny krok w swojej karierze. Jeśli utrzyma podobną formę w przyszłych meczach, to najprawdopodobniej w następnym sezonie nie zobaczymy go już na boiskach Ekstraklasy, a gdzieś w znacznie lepszej lidze!