W ten weekend w Anglii rozgrywano nie tylko 26. kolejkę Premier League, ale także finał Carabao Cup pomiędzy Liverpoolem, a Chelsea. W naszym subiektywnym podsumowaniu bierzemy na tapet 5 tematów: deja vu kibiców Manchesteru United, progres Leona Baileya, wypadek przy pracy Arsenalu, młodzież Liverpoolu oraz wpływ Lucasa Paquety na ofensywę West Hamu.
Kolejny weekend z Premier League, ciągle ten sam Manchester United
Śledząc regularnie występy Manchesteru United w ostatnich tygodniach możemy odnieść wrażenie, że co tydzień oglądamy ten sam mecz, który różni się jedynie wynikiem końcowym. Pomimo poprawy wyników w 2024 roku nie byliśmy skorzy do chwalenia Czerwonych Diabłów, a nawet w jednym z podsumowań zaznaczaliśmy, że zwycięstwa w takim stylu nie rozwijają zespołu. Spotkanie z Fulham, przegrane 1:2, było bardzo podobne do tych ostatnich. Zespół Erika ten Haga długimi fragmentami oddawał inicjatywę rywalom, bronił się blisko własnej bramki i liczył na kontrataki. Tym razem, w dużej mierze przez brak będącego w znakomitej formie Hojlunda, moneta spadła na stronę niekorzystną dla Man United.
Erik ten Hag uznał, że największą siłą jego zespołu są kontrataki, więc chce jak najczęściej z tego korzystać. Problem w tym, że sposób gry oparty na fazach przejściowych bardzo utrudnia bronienie całemu zespołowi. W obecnym sezonie Premier League tylko Sheffield dopuściło do większej liczby strzałów, co jest fatalnym świadectwem dla Manchesteru United. W pierwszej części sezonu tłumaczono Erika ten Haga licznymi kontuzjami w zespole, ale w ostatnich spotkaniach w wyjściowym składzie brakowało często tylko jednego, czy dwóch podstawowych elementów, a gra niewiele się poprawiła.
Aston Villa wreszcie ma Leona Baileya, którego mieć chciała
W pierwszym sezonie po transferze na Villa Park zdobył tylko 1 gola i zaliczył 2 asysty. W kolejnym sezonie, w większości pod wodzą Unaia Emery’ego, wykręcił 4 bramki i 4 ostatnie podania. Leon Bailey przez długi czas nie spełniał oczekiwań, które podstawiono przed nim w Aston Villi, ale w ostatnim czasie wreszcie zaczyna prezentować potencjał, który w nim drzemie. W obecnym sezonie notuje udział przy bramce średnio co 84 minuty. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki – ma już w tym sezonie double-double (10 goli i 11 asyst). Na początku w hierarchii Emery’ego znacznie wyżej był pozyskany tego lata Moussa Diaby, ale w ostatnich tygodniach to Jamajczyk daje zespołowi znacznie więcej.
Bailey w porównaniu do Francuza ma nieco inną rolę. Diaby operował głównie przed Watkinsem, szukając sobie przestrzeni między liniami, a po przyjęciu piłki próbując uruchomić Watkinsa. Bailey ustawia się znacznie szerzej, blisko prawej linii bocznej, skąd potrafi stworzyć zagrożenie na wiele sposobów. 26-latek bardzo dobrze drybluje, ponieważ jest nieprzewidywalny dla obrońców (schodzi na obie strony) i potrafi dograć precyzyjne podanie w pole karne. W 2024 roku Leon Bailey jest czwartym najlepszym kreatorem ligi pod względem współczynnika xA (oczekiwanych asyst).
Porażka z Porto była dla Arsenalu tylko wypadkiem przy pracy
W środę rozpędzony Arsenal w 1/8 finału przegrał pierwszy wyjazdowy mecz z Porto (0:1) nie oddając żadnego celnego strzału, co kompletnie nie współgrało z poprzednimi występami Kanonierów. W sobotę zespół Mikela Artety wrócił do ligowej młócki i potwierdził, że mecz w Lidze Mistrzów był tylko wypadkiem przy pracy. Na mecz z Newcastle do pierwszej jedenastki wskoczył Jorginho w miejsce Leandro Trossarda i drużyna po raz kolejny dała najwyższy popis swoich umiejętności. Arsenal zdominował Newcastle, tworzył sobie mnóstwo sytuacji i odniósł wysokie zwycięstwo (4:1).
Bilans meczów Arsenalu w Premier League w 2024 roku to ostatnio stały element naszych podsumowań, ale wygląda on tak dobrze, że żal go nie aktualizować. 6 gier, komplet punktów, 25 strzelonych goli i zaledwie 3 stracone. Zespół Mikela Artety tak silny po obu stronach boiska – zarówno w ofensywie, jak i defensywie – jeszcze nie był. W poprzednich miesiącach często mieli problemy z wykreowaniem sobie dogodnych sytuacji przeciwko głęboko ustawionym defensywom, a w tej kolejce bez problemu najpierw zepchnęli Newcastle w pole karne, a później z łatwością znajdowali rozwiązania na tworzenie okazji strzeleckich. Sroki były kolejną drużyną, która w starciu z Kanonierami nie miała nic do powiedzenia.
Jurgen Klopp ma niepowtarzalną rękę do piłkarzy
2024 rok jest dla Liverpoolu pechowy pod względem nieobecności piłkarzy. Już na początku stycznia Mohamed Salah wyjechał na Puchar Narodów Afryki, a Wataru Endo – na Puchar Azji. Egipcjanin dodatkowo nabawił się urazu, podobnie jak wielu innych piłkarzy w ostatnich tygodniach. W finale Carabao Cup z Chelsea nie mogli zagrać także m.in.: Trent Alexander-Arnold, Curtis Jones, Diogo Jota, Darwin Nunez, Dominik Szoboszlai oraz Alisson, a już w pierwszej połowie z powodu urazu na noszach zniesiony został Ryan Gravenberch. W takich okolicznościach, w meczu decydującym o trofeum, wielu menedżerów zapewne wyżyłowałoby podstawowych piłkarzy do granic możliwości, ale Jurgen Klopp miał inne podejście.
Szkoleniowiec The Reds nie boi się wprowadzać młodych piłkarzy, nawet rzucając ich na głęboką wodę. W finale Pucharu Ligi z ławki weszli 19-latkowie: Bobby Clark i James McConell oraz 18-letni Jayden Danns, a w podstawowej jedenastce grał jeszcze 20-letni Conor Bradley. Cała czwórka była przed sezonem jeszcze nieznana pewnie nawet wielu fanom Liverpoolu. Wszyscy zagrali dobrze, przyczynili się do zwycięstwa i wyglądali jakby byli przystosowywani do filozofii pierwszego zespołu od wielu miesięcy. Nie ma drugiego trenera, który miałby tak świetną rękę do piłkarzy jak Jurgen Klopp.
Wrócił Paqueta – wróciła ofensywa West Hamu
Do obecnej kolejki West Ham we wszystkich rozgrywkach w ośmiu meczach w 2024 roku strzelił zaledwie 4 gole i nie wygrał żadnego spotkania. We wczorajszym starciu z Brentford (4:2) zespół Davida Moyesa podwoił dorobek bramkowy i odniósł pierwsze zwycięstwo w tym roku kalendarzowym. Gwiazdą wieczoru został Jarrod Bowen, który strzelił hat-tricka, natomiast nie jest przypadkiem, że cała ofensywa Młotów nagle znacząco się poprawiła, gdy kontuzję wyleczył Lucas Paqueta. Wprawdzie Brazylijczyk nie brał bezpośredniego udziału przy żadnym z golu, mecz zakończył bez dopisania punktów do klasyfikacji kanadyjskiej, tak jego wpływ na zespół jest widoczny. On pozwala zespołowi dłużej przytrzymać piłkę, przenieść grę bliżej bramki rywala, wywalczyć stały fragment gry.
Paqueta nie był jeszcze gotowy na pełne 90 minut, więc opuścił boisko na około kwadrans przed ostatnim gwizdkiem arbitra. Wówczas zaczął się najgorszy fragment podopiecznych Moyesa we wczorajszym spotkaniu. Dali się zepchać do głębokiej defensywy, nie potrafili utrzymać się przy piłce i dopuszczali rywali do sytuacji. David Moyes w ostatnich tygodniach znalazł się pod ostrzałem krytyki, ale po tym meczu prawdopodobnie kamień spadł mu z serca. Z tercetem ofensywnym w postaci Paquety, Bowena i Kudusa West Ham może czuć się bezpiecznie.
Co jeszcze wydarzyło się w 26. kolejce Premier League?
- W środku tygodnia rozgrywano dwa mecze – Manchester City wygrał z Brentford (1:0) w zaległym spotkaniu, a Liverpool pokonał Luton (4:1) rozgrywając wcześniej spotkanie zaplanowane na 26. kolejkę.
- Z meczu Arsenalu musimy odnotować gola Jakuba Kiwiora. Reprezentant Polski strzelił po rzucie rożnym i była to dla niego druga bramka w Premier League, a pierwsza w tym sezonie.
- Manchester City wykonał swoje zadanie wygrywając na wyjeździe z Bournemouth (0:1). Dla Obywateli nie był to łatwy mecz.
- Crystal Palace wygrało 3:0 z Burnley strzelając wszystkie bramki po tym, jak rywale zostali osłabieni czerwoną kartką. Zespół Kompany’ego ciągle czeka na zwycięstwo w 2024 roku.
- Wolverhampton wykonało swoje zadanie wygrywając przed własną publicznością z Sheffield (skromne 1:0).
- Brighton udało się odrobić straty z Evertonem i zdobyć jeden punkt, mimo że przy stanie 0:1 otrzymali czerwoną kartkę.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej