Magdalena Fręch po raz pierwszy spróbowała swoich sił w Australian Open podczas 2018 roku. Polka przegrała wówczas w pierwszej rundzie, podobnie jak w 2022 roku. Australijski turniej Wielkiego Szlema nigdy nie układał się zgodnie z oczekiwaniami łodzianki, która trzykrotnie nie przebrnęła nawet kwalifikacji. W tym roku po raz trzeci w karierze pojawiła się w na starcie turnieju głównego, walcząc o pierwsze zwycięstwo.
Festiwal przełamań
Przeciwniczką Polki była 30-letnia Australijka mająca rosyjskie korzenie – Daria Saville, triumfatorka juniorskiego US Open w singlu oraz juniorskiego French Open w deblu. Saville dwukrotnie dochodziła do 4. rundy Australian Open, jednak mówimy o latach 2016 oraz 2017. W ostatnim czasie jej dyspozycja daleka była od ideału. Doświadczenie Australijki wydawało się być jej kluczowym autem. Pewnie rozpoczęła mecz przeciwko Polce, notując szybkie przełamanie. Na szczęście – Fręch stosunkowo szybko odpłaciła się tym samym. Obserwowaliśmy batalię gem za gema. Gdy Saville w końcówce ponownie pokusiła się o przełamanie, w kolejnym gemie nasza rodaczka zrobiła to samo. Rozstrzygnięcie seta miało miejsce dopiero w zaciętym tie-breaku, który Saville wygrała 7:5.
Festiwal przełamań obserwowaliśmy od początku drugiego seta. Co szokujące, Polka dwukrotnie wygrała gema do zera przy podaniu rywalki! Następnie poprawiła swój serwis, pewnie wykorzystując wypracowaną przewagę. Grała odważnie, ofensywnie. Co więcej, w końcówce jeszcze raz wykorzystała break-pointa. Magdalena Fręch wyrównała stan rywalizacji, tymczasem Saville w drugim secie popełniała zbyt wiele błędów (6 podwójnych!) by podjąć walkę. Polka przejęła kontrolę nad starciem. Wydawało się, że mknie po życiowy sukces na Australian Open.
W decydującym secie obie tenisistki notowały sporo błędów
Liczba przełamań szokowała. W pierwszych sześciu gemach takowych widzieliśmy aż pięć! Fręch była jednak ciut lepsza. Prowadziła 5:2 i miała nawet piłkę meczową. Witała się już z drugą rundą i… dała się przełamać. Zegar odmierzający czas, jakie tenisistki spędziły na korcie przekroczył 3 godziny, widzowie łapali się za głowę widząc jak sytuacja diametralnie się zmienia. Polka walczyła. Na własne życzenie zmarnowała idealną okazję, ale finalnie przełamała Saville tuż przed potencjalnym tie-breakiem. Uff! W kolejnej rundzie Fręch zmierzy się ze zwyciężczynią pojedynku Garcia kontra Osaka. Dobrze życzymy Magdalenie, ale będzie musiała zdecydowanie poprawić (a zwłaszcza uspokoić) grę, jeśli marzy o kolejnym zwycięstwie.