Villa Park jest w tym sezonie obiektem nie do zdobycia. Aston Villa na własnym stadionie wygrała wszystkie ligowe mecze, a w ostatnią środę pokonała Manchester City w znakomitym stylu. Dziś czekał ich kolejny trudny test, ponieważ podejmowali zespół, który przewodził ligowej tabeli przed tą kolejką oraz najlepiej punktującą drużynę na wyjazdach, czyli Arsenal.
Gospodarze szybko ułożyli sobie mecz
7. minuta meczu. Aston Villa rozgrywa akcje od własnej bramki krótkimi podaniami. Szybko przenosi piłkę na połowę rywala prawą stroną, Leon Bailey zagrywa w pole karne, gdzie jest John McGinn i Szkot strzela na 1:0. Kanonierzy od początku spotkania nie przypominali najlepszej wersji siebie. W ich działaniach było dużo niedokładności niepodobnej do tego zespołu. Z czasem jednak podopieczni Mikela Artety ostudzili emocje i na nowo weszli w mecz przejmując inicjatywę.
Najlepszym rozgrywającym Arsenalu – jak to często bywa u nich w meczach z czołowymi zespołami ligi – był pressing. Aston Villa nie boi się rozgrywać piłki, więc goście mieli sporo okazji do wysokiego odbioru, co kilka razy się udało. Za każdym razem brakowało jednak dokładnego ostatniego podania w tempo, aby stworzyć koledze dobrą okazję strzelecką. Zespół Unaia Emery’ego bronił w charakterystyczny dla siebie sposób kondensując cały zespół na bardzo niewielkiej przestrzeni i zostawiając miejsce za linią obrony. Arsenal próbował to wykorzystywać zagrywając na wolne pole do Martinelliego, ale Brazylijczykowi brakowało dokładnego dogrania.
Druga połowa zaczęła się od nawałnicy Kanonierów
Goście bez problemu przebijali się przez zasieki obronne Aston Villi, zwłaszcza na lewej stronie, ale ciągle byli o jedno podanie od gola. Kiedy już natomiast stworzyli sobie okazje strzelecką to mieli fatalnie ustawione celowniki. Wydawało się, że gol jest kwestią czasu, ale po zmianach gospodarze zaczęli stawiać większy opór i Arsenal nie był już tak groźny. The Villans w ostatniej chwili uratowali swoją sytuację odpychając rywali od własnej bramki, bo już chwiali się na linach. Arsenal umieścił piłkę w siatce w końcówce meczu, ale sędzia dopatrzył się zagrania ręką Havertza.
Aston Villa podtrzymała fantastyczną serię zwycięstw na własnym boisku, ale dziś lepszym zespołem był Arsenal. To jednak nie pierwszy mecz zespołu Mikela Artety, w którym gra nie przekłada się na rezultat. Wcześniej były to tylko zwycięstwa niższymi rozmiarami niż powinny, ale dziś stracili 3 punkty.
Aston Villa 1:0 Arsenal (7′ McGinn)
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej