W futbolu klubowym na chwilę się zatrzymujemy, ale zanim to zrobimy – wracamy jeszcze do tego, co działo się w 11. kolejce Ekstraklasy. Czego potrzebuje Korona, aby zacząć lepiej punktować? Kto ma najgorszą ofensywę? Którzy piłkarze są kluczowi dla Lecha? Jak Pogoń wróciła do formy? Czy Legia wchodzi w kryzys? Zapraszamy do naszego subiektywnego podsumowania, w którym omawiamy 5 wybranych tematów.
Korona musi poprawić się w ataku pozycyjnym
Remis z Wartą (1:1) był dla Korony trzecim meczem z rzędu bez porażki, dzięki czemu pomału ciułają punkty potrzebne do utrzymania. O ile zespół Kamila Kuzery na przestrzeni całego sezonu nie wygląda na kandydata do spadku, tak jest jeden element, który przydałoby się poprawić – atak pozycyjny. W meczu z dobrze zorganizowaną Wartą mieli aż 67% posiadania piłki, ale nie potrafili zrobić z tego użytku. Ani wtedy, gdy rywale wychodzili wyżej do pressingu (po stracie piłki blisko własnej bramki Warta zdobyła bramkę), ani wówczas, kiedy cofali się do głębokiej obrony. Z pomocą przyszedł dopiero stały fragment gry w okolicach linii środkowej w doliczonym czasie gry.
Korona całkiem płynnie przeszła proces z zespołu nastawionego na walkę do drużyny próbującej grać w piłkę w dużej mierze dzięki nowym piłkarzom, którzy podnieśli poziom techniczny zespołu. Niemniej jednak, siła Korony ciągle leży w fazach przejściowych. We wcześniejszych meczach (ze Stalą oraz z Widzewem) do siatki trafiali właśnie po akcjach, w których mogli wykorzystać przestrzeń. Kiedy kielczanie przejmują inicjatwę wówczas zaczynają się schody. Mają problemy z progresją piłki i zaangażowaniem w grę środkowych/ofensywnych pomocników, a współpraca na skrzydłach wygląda kiepsko. Dla Kamila Kuzery to powinien być kolejny etap, w którym rozwinie się jego zespół.
Duet Karlstrom & Murawski jest kluczowy dla Lecha
4:1 z Rakowem, 0:5 z Pogonią, 4:1 z Puszczą. Ostatnie wyniki Lecha są bardzo nierówne i z tego też powodu kwestionowanie Johna van den Broma wśród poznańskiej społeczności ostatnio przybrało na sile. Wygraną z Puszczą trener kupił sobie trochę spokoju, ale dlaczego jego zespół jest tak nierówny? Wyniki Lecha mają bardzo dużą korelację z obecnością duetu Jesper Karlstrom & Radosław Murawski w środku pola. Zerknijmy na ich udział w meczach, w których stracili punkty
- 1:1 z Zagłębiem – 50 minut Murawskiego (dostał czerwoną kartkę), 35 minut Karlstroma
- 1:3 ze Śląskiem – 14 minut Karlstroma, brak Murawskiego (pauza za czerwoną kartkę)
- 1:1 z Górnikiem – 90 minut Karlstroma, brak Murawskiego (pauza za czerwoną kartkę)
- 0:5 z Pogonią – 90 minut Murawskiego, brak Karlstroma (pauza za żółte kartki)
- 1:3 ze Spartakiem Trnawa – 90 minut Murawskiego, 77 minut Karlstroma
Tylko w jednym spośród niewygranych meczów Lecha Murawski i Karlstrom wspólnie zaczęli mecz w podstawowej jedenastce. Kiedy natomiast obaj znajdowali się w wyjściowym składzie to bilans Lecha w 9 meczach wynosi 8 zwycięstw i jedna porażka. Polak ze Szwedem rządzą w środku pola. Obaj mają świetny zmysł defensywny zbierając wiele drugich piłek i uzupełniając luki, a ponadto pomagają w rozegraniu.
Grosicki w formie = Pogoń w formie
Poprzednią przerwę reprezentacyjną Pogoń spędzała mając za sobą cztery porażki z rzędu bez strzelonej bramki. Po powrocie na ligowe boiska Portowcy rozstrzelali się na dobre. W 5 meczach strzelili aż 19 bramek. Na poprawę formy złożyło się wiele czynników – wejście do składu Frederika Ulvestada oraz bramkarza Valentina Cojocaru, ustabilizowanie podstawowej jedenastki, a także wzrost formy Kamila Grosickiego. Z 19 goli „Grosik” miał udział przy ośmiu (4 gole i 4 asysty).
Kamil Grosicki po słabym wejściu w sezon wreszcie zaczyna być sobą. We wrześniu niespodziewanie dostał powołanie do reprezentacji Polski i obecność na zgrupowaniu kadry dodała mu skrzydeł. 35-latek znowu zaczął robić wiatr na lewej stronie wygrywając pojedynki z rywalami i dobrze wspópracując ze swoimi kolegami. Grosicki indywidualnie daje od siebie więcej, ale cały zespół tworzy mu lepsze warunki. O wiele łatwiej błyszczeć w Pogoni funkcjonującej tak jak teraz niż w Pogoni sprzed przerwy reprezentacyjnej.
Górnik musi poprawić ofensywę, aby nie zaplątać się w grę o utrzymanie
Wreszcie znalazł się ktoś, kto zatrzymał zwycięską serię Śląska. Górnik dzięki bramce Szymona Czyża w 94. minucie na 1:1 wyjechał z Wrocławia z jednym punktem, ale w tym miejscu nie zamierzamy chwalić zespołu Jana Urbana. Wręcz przeciwnie – przez całe spotkanie nic nie zapowiadało gola dla zabrzan. Mecz układał się według planu Jacka Magiery. Objęcie prowadzenia w pierwszej połowie dzięki geniuszowi Erika Exposito, a potem skuteczna obrona niska. Strzał Szymona Czyża na 1:1 był dopiero drugim celnym uderzeniem.
Najbardziej niepokojące jest to, że dla Górnika to nie był jednostkowy przypadek, kiedy nie mają argumentów w ofensywie. 7 goli w 11 meczach to bardzo wstydliwy dorobek. Mniej bramek spośród zespołów Ekstraklasy ma na swoim koncie tylko zamykający tabele ŁKS. Co gorsza, w średniej goli oczekiwanych (xG) na mecz zespół Jana Urbana jest najgorszy w całej lidze. Lukas Podolski od początku sezony nie może znaleźć formy, Daisuke Yokota prezentuje się znacznie gorzej niż w poprzedniej rundzie, Sebastian Musiolik nie okazał się gościem, który rozwiąże problem z brakiem bramkostrzelnego napastnika. Po powrocie Erika Janzy lepiej chodzi lewa strona, ale żeby spełnić przedsezonowe oczekiwania, czyli miejsce w okolicach środka tabeli Jan Urban musi jak najszybciej rozwiązać problem ze strzelaniem bramek oraz tworzeniem sytuacji.
Legia w dołku? Nie panikujmy
Jeszcze nie tak dawno Legia ograła na Łazienkowskiej Aston Villę, a w niedzielę musiała przełknąć gorycz już trzeciej porażki z rzędu. Najpierw w Białymstoku lepsza okazała się Jagiellonia, później w Alkmaar musieli uznać wyższość AZ, a w ten weekend 3 punkty z ich stadionu wywiózł Raków Częstochowa. Czy zwycięstwo nad The Villans było złudne i zespół Kosty Runjaicia w rzeczywistości ma problemy? Aż tak daleko idących wniosków nie chcemy wyciągać. W końcu Legia tej jesieni musi łączyć grę w lidze z europejskimi pucharami, więc takie wyniki są czymś normalnym. W polskiej piłce sukces (wejście do fazy grupowej lub eliminacji europejskich pucharów, czy też awans do wyższej ligi) jest jednoznaczny z zapowiedzią gorszego okresu za kilka tygodni/miesięcy.
Trzy porażki nie wyglądają dobrze, ale trzeba też popatrzeć z kim Legioniści je ponieśli. AZ? Zespół na papierze znacznie silniejszy, a mecz był wyrównany. Jagiellonia to też drużyna będąca w świetnej formie, która u siebie wygrała wszystkie mecze w tym sezonie, a na dodatek Legia do Białegostoku pojechała bez swojego najlepszego piłkarza w ostatnich miesiącach, Pawła Wszołka. Raków? Mimo że trwają narzekania na ich formę to wciąż mistrz Polski i jeden z najtrudniejszych rywali w Ekstraklasie. Sam mecz był wyrównany i Medaliki wygrały dzięki samobójczej bramce Augustyniaka. Trzeba jednak odnotować, że Legia w ostatnich spotkaniach nie prezentuje już takiej siły w ofensywie jak wcześniej, jednak lekka zadyszka przy tak napiętym terminarzu była do przewidzenia.
Co jeszcze wydarzyło się w 11. kolejce Ekstraklasy?
- Serię 6 meczów bez porażki we wszystkich rozgrywkach przerwał Radomiak, który na własnym stadionie pewnie pokonał ŁKS 3:0. Nie przerwało to jednak debaty nad przyszłością Constantina Galci, który ponoć ciągle szuka możliwości odejścia z klubu.
- Galca nie jest jedynym trenerem Ekstraklasy, którego po przerwie reprezentacyjnej możemy już nie zobaczyć. Najwięcej spekuluje się o zwolnieniach Kazimierza Moskala z ŁKS-u oraz Jarosława Skrobacza z Ruchu.
- Zagłębie nie wykorzystało okazji na zbliżenie się do czołówki tylko remisując z Piastem (1:1) przed własną publicznością.
- Na wyjazdach ciągle nie wygrała jeszcze Stal Mielec. W tej kolejce przegrali w Łodzi z Widzewem (0:1) będąc zespołem zdecydowanie słabszym. Dla zespołu Kamila Kieresia to trzecia porażka z rzędu.
- Jagiellonia się nie zatrzymuje. Zespół Adriana Siemieńca w tej kolejce pokonał Cracovię 4:2. Strzelenie czterech goli bez Jesusa Imaza robi wrażenie. Jaga ma najlepszą ofensywę w całej lidze pod kątem zdobytych bramek.