Manchester City musiał co najmniej zremisować, aby zapewnić sobie 1. miejsce w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Borussia do awansu do fazy pucharowej również potrzebowała co najmniej punktu. Wynik? Cóż za zaskoczenie – 0:0. Ale przynajmniej pierwsza połowa była całkiem znośna.
Dzisiejszy występ Borussii może służyć jako przykład planu anty-Manchester City.
W Premier League Manchester City dotychczas tracił punkty z rywalami (Newcastle i Liverpool), którzy nie bali się zaatakować ich wysokim pressingiem. Niemniej jednak, aby zrobić to skutecznie potrzebujesz być w tym elemencie świetnie skoordynowany. Borussia zagrała dziś bardziej zachowawczo, ale i tak skutecznie włożyła kij w szprychy rywalom. Patrząc na jedenastkę BVB przed spotkaniem mogło wydawać się, że to zestawienie jest zbyt ofensywne, ale piłkarze skutecznie wykonywali nakreślone zadania. Najczęściej przesuwali się w średnim pressingu w ustawieniu 4-5-1 zagęszczając środek i zmuszając City do gry skrzydłami. Kiedy rywale spychali ich do głębszej defensywy – wówczas Adeyemi cofał się za Cancelo tworząc 5-osobowy blok obronny. Wysoki pressing? Zdarzał się rzadko, ale i tutaj ustawienie Borussii było inne – 4-4-2 z Brandtem lub Bellinghamem wyskakującym do Moukoko.
Edin Terzic przygotował świetny plan defensywny, ale jego zespół wiedział też, jak ukłuć Manchester City. Słaby punkt upatrzył sobie w osobie Joao Cancelo, który ustawiając się wysoko w ataku pozycyjnym siłą rzeczy zostawiał sporo przestrzeni. Żółto-czarni niemal wszystkie akcje grali swoją prawą stroną. Pep Guardiola również widział, że coś jest nie tak i w przerwie zmienił Cancelo. Ponadto boisko opuścił także Haaland kosztem Bernardo Silvy. Norweg przez 45 minut zaliczył tylko 13 kontaktów z piłką i nie oddał strzału z pola karnego. Niech to najlepiej świadczy o efektywności planu na mecz BVB.
Warto jednak zadać sobie jedno pytanie – czy to Borussia zneutralizowała Man City, czy im samym nie zależało na strzeleniu gola?
Zmiany Guardioli i gra w drugiej połowie The Citizens sugerowała, że 0:0 ich jak najbardziej satysfakcjonuje. Nic dziwnego – w końcu remis dał Anglikom pewny awans z 1. miejsca w grupie. 1 punkt zadowalał również Borussię i w efekcie z czasem zawodnicy coraz bardziej sprawiali wrażenie, jakby czekali na ostatni gwizdek sędziego. City robiło to podając sobie piłkę i dbając o to, aby nie dać się zaskoczyć z kontrataku (stąd pewnie też zmiana Cancelo w przerwie), a Borussia skupiała się na dobrym przesuwaniu. Kibice spragnieni emocji mogli tylko żałować, że w 58. minucie Riyad Mahrez zmarnował rzut karny (swoją drogą „popisał się” tym w drugim meczu LM z rzędu), ponieważ wówczas Borussia musiałaby ruszyć do ataku.