Raport z NBA #2: Bulls liderem Wschodu, Josh Giddey jak Michael Jordan, genialny Giannis

Za nami drugi tydzień NBA sezonu 2025/26, czas więc na jego podsumowanie. Jak wygląda sytuacja w tabeli? Kto został najlepszym zawodnikiem tygodnia, a kto najbardziej rozczarował? Odpowiedzi postaram się przedstawić w tym artykule.


Sytuacja w tabeli

Konferencja Wschodnia

Na ten moment, co przed sezonem zabrzmiałoby absurdalnie, liderem Wschodu są Chicago Bulls, którzy odebrali to miejsce 76ers, wygrywając z nimi dziś w nocy. Byki wyglądają jak na razie na bardzo dobrze naoliwiony organizm, w czym ogromna zasługa Matasa Buzelisa oraz przede wszystkim Josha Giddeya. Coraz lepiej prezentują się Knicks i Pistons — jedni z faworytów Wschodu. Na drugim biegunie są natomiast Brooklyn Nets, którzy jako jedyny zespół nie wygrali jeszcze meczu.

REKLAMA

Konferencja Zachodnia

Z kronikarskiego obowiązku odnotuję, że Oklahoma City Thunder są liderem konferencji, pozostając jedyną niepokonaną drużyną z bilansem 8-0, co raczej nikogo nie dziwi. Dalej nieźle prezentują się San Antonio Spurs, ale kontuzja Dylana Harpera może wpłynąć na dyspozycję drużyny i jej pozycję w tabeli. W końcu tuż za ich plecami czają się rozpędzeni Lakers i Rockets. Kevin Durant i spółka wygrali ostatnie cztery mecze, wysyłając sygnał do Oklahomy, że konferencja nie wygra się sama.


Zawodnik tygodnia

Tym razem miałem naprawdę trudny orzech do zgryzienia. Zastanawiałem się pomiędzy dwoma zawodnikami, ale ostatecznie uznałem, że nie potrafię wyróżnić jednego z nich. Dlatego tym razem, wyjątkowo, nagrodę otrzymają dwaj zawodnicy.

Pierwszy z nich na nowo rozpalił apetyty ogromnej rzeszy fanów na całym świecie. I ta hiperbola nie jest przesadą, ponieważ jego drużyna to jeden z największych rynków w całej lidze, a magia lat 90. i koszulki z numerem 23 działa tu jak magnes — Josh Giddey.

Lider Chicago Bulls, bez którego na pewno nie byłoby tak wybitnego startu sezonu. Australijczyk jest generałem parkietu, przez którego przechodzi każda akcja. To, jak istotny jest dla drużyny, najlepiej pokazał dziś w nocy, prowadząc Chicago do zwycięstwa nad Sixers 113–111, odrabiając po drodze 24-punktową stratę. 23-latek zdobył 29 punktów, 15 zbiórek i 12 asyst, stając się pierwszym zawodnikiem Bulls z dwoma triple-double z rzędu od sezonu 1988/89 — od momentu, gdy zrobił to… Michael Jordan. Oczywiście to ledwie siedem meczów, a ekipa z Chicago może zakończyć ten sezon nawet poza play-in, ale warto docenić dotychczasową grę drużyny prowadzonej przez Josha Giddeya. W końcu sam jestem fanem Bulls i wiem, jak dużo ten moment znaczy.

Ale kto również zasłużył na miano zawodnika tygodnia? Człowiek, który odmienił całą nowożytną historię swojej organizacji, a teraz dopisuje do niej kolejny (być może ostatni ze względu na plotki transferowe) rozdział — Giannis Antetokounmpo.

Pewność, siła, skuteczność — to przede wszystkim charakteryzuje Greka na początku tego sezonu. 30-latek notował w tym tygodniu niemal trzydzieści punktów na mecz, rzucając między innymi 37 punktów New York Knicks. Najlepszy mecz zagrał jednak przeciwko Indiana Pacers — zaliczył 33 punkty, 13 zbiórek i 5 asyst oraz rozstrzygnął losy spotkania fenomenalnym buzzer-beaterem w stylu Kobe Bryanta. Wymowny był również gest pokazany w stronę trybun, który na pewno rozwścieczył fanów Pacers. Dzięki formie swojego centra Bucks są w tym momencie czwartą drużyną Wschodu z bilansem 5-3, co daje nadzieję na naprawdę dobry sezon. Oby tak było, ponieważ oglądanie takiej koszykarskiej bestii jak Giannis jest czystą przyjemnością.


Największe rozczarowanie

Orlando Magic w końcu musiało się oberwać. W tamtym tygodniu tylko o nich wspomniałem, jednak nie widzę poprawy, więc to „wyróżnienie” musi przypaść jednemu z graczy drużyny z Florydy. Największym rozczarowaniem tego tygodnia zostaje Desmond Bane.

Bane przychodził do Magic jako jeden z ostatnich elementów układanki. Miał być lekarstwem drużyny na słabe rzuty za trzy, lecz do tej pory absolutnie nie spełnia oczekiwań. 13,9 punktu na mecz (w tamtym sezonie 19,2) oraz niecałe 29 procent zza łuku (rok temu ponad 39%) to spadek, który jest ogromny i niewytłumaczalny. 27-latek swoją skutecznością póki co przypomina bardziej centra niż strzelca, za którego jest uważany. Orlando Magic muszą naprawdę szybko znaleźć rozwiązanie na nawarstwiające się problemy, ponieważ jeśli ich gra się nie poprawi, oczekiwania sprzed sezonu mogą nigdy się nie urzeczywistnić.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    141,062FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ