Za nami 3. kolejka Ekstraklasy, w której – tak jak w dwóch poprzednich – nie brakowało zaskakujących rezultatów. Nowe oblicze Piasta, godny następca Kallmana, brak kreatywności w Rakowie, kosztowne rotacje Legii oraz saga z Koulourisem. Oto tematy, które omawiamy w naszym podsumowaniu minionej serii gier.
Piast Gliwice niepotrzebnie zaryzykował zmieniając pomysł na zespół
Pion sportowy Piasta po odejściu Aleksandara Vukovicia uznał, że to właściwy czas, aby zmienić charakterystykę zespołu. Od wielu lat gliwiczanie bazowali na skutecznej organizacji gry bez piłki i szczelnej defensywie. Na tym budowali sukcesy. Latem nowym trenerem mianowano Szweda Maxa Moldera, który wyznaje inną filozofią gry w piłkę nożną. Piast z zespołu reaktywnego, dostosowującego się do przeciwnika ma stać się drużyną proaktywną, narzucającą warunki gry. W dwóch pierwszych meczach (spotkanie 1. kolejki z Legią zostało przełożone) Piast miał wyższe posiadanie piłki, nastawiał się na posiadanie piłki, ale nie zdobył ani jednego punktu.
Drugi mecz Piasta z mizernym dorobkiem ofensywnym. Z Górnikiem bez celnego strzału, ale sytuacji mieli więcej.
— Krzysztof Marciniak (@Marciniak_k) August 1, 2025
Znowu dużo posiadania, ale jałowego.
Gdyby to była piłką ręczna sędzia sygnalizowałby grę pasywną.
Zgłębiając się w statystyki – wygląda to jeszcze gorzej. 180 minut i tylko jeden strzał celny. Z Wisłą Płock 70% czasu utrzymywania się przy piłce przełożyło się na zaledwie 0,26 goli oczekiwanych (xG). Zespół Maxa Moldera wymienił prawie 4 razy więcej podań od przeciwnika na połowie atakowanej, ale zanotował blisko dwa razy mniej kontaktów z piłką w polu karnym. Cały zespół zanotował łącznie 1 udany drybling. Piast od dłuższego czasu dysponuje niewielką jakością w ostatniej tercji boiska, więc ułożenie sposobu gry, którego powodzenie w dużym stopniu zalezy od indywidualnych umiejętności ofensywnych zawodników wydaje się błędem. Oczywiście, dajmy popracować Maxowi Molderowi, ale na ten moment stawiamy tezę, że próba zmiany sposobu gry Piasta jest zbędnym ryzykiem.
Filip Stojilkovic pozwoli zapomnieć o Benjaminie Kallmanie
Cracovia przeprowadziła w tym okienku bardzo ciekawe transfery, generalnie się wzmocniła, ale znakiem zapytania przed startem sezonu była strata Benjamina Kallmana, najlepszego piłkarza zespołu w poprzednich rozgrywkach i jednego z najlepszych w całej lidze. Ściągnięty w jego miejsce Filip Stojilkovic już stał się gwiazdą Cracovii. Z Ekstraklasą przywitał się golem i asystą na boisku mistrza Polski, a w 3. kolejce ustrzelił dublet przeciwko Lechii zapewniając swojej drużynie punkt. Szwajcar bardzo szybko wkomponował się w sposób gry Pasów i pracuje na punkty zespołu do ligowej tabeli.
Filip Stojilković na remis! Cracovia wyrównuje w doliczonym czasie gry! 💪
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 3, 2025
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/TXyWcQKumm
Cały proces wkomponowania do zespołu Stojilkovicia był o tyle prostszy, że Cracovia sprowadziła gracza o bardzo podobnej charakterystyce do Benjamina Kallmana, a nowy trener Luka Elsner trzyma się systemu 3-4-2-1, który stosował też jego poprzednik, Dawid Kroczek. Nowy nabytek Pasów jest „9-tką”, która uwielbia pojedynki fizyczne oraz szybkościowe z obrońcami i jest efektywny, gdy ma przed sobą wolną przestrzeń. Dla defensorów jest jednym z napastników, którego wymieniliby w gronie tych, na których najbardziej nie lubią grać, ponieważ wystarczy na chwilę stracić koncentrację, a on to wykorzysta. Stojilkovic ma dużą łatwość w dochodzeniu do sytuacji strzeleckich, w dużej mierze sam na nie pracuje, a przy tym zachowuje zimną krew pod bramką rywala. Cracovia świetnie trafiła z następcą Kallmana.
Raków zmaga się z tymi samymi problemami, ale są one bardziej widoczne przez grę w pucharach
W poprzednim sezonie Rakowowi Częstochowa do mistrzostwa Polski zabrakło większej mocy w ofensywie. W rundzie jesiennej oraz pod koniec sezonu pogubili zbyt dużo punktów przez niewystarczającą siłę z przodu. Na starcie obecnych rozgrywek, choć Raków w każdym meczu zdobywał przynajmniej jedną bramkę, problemy są podobne. Gdyby chcieć ująć procentowo czas, w którym wicemistrzowie Polski wyglądali dobrze w fazie posiadania piłki oraz czas, w którym grali poniżej swoich możliwości to nie wygląda to optymistycznie dla Marka Papszuna.
"Jeżeli jesteś Papszunem i dostajesz wszystko od swojego kolegi milionera, no to nie możesz tak grać, jak gra Raków Częstochowa".
— Weszło! (@WeszloCom) August 3, 2025
Zgadzacie się z @PawelPaczul ? pic.twitter.com/GJUOQiwYgp
W 1. kolejce z GKS-em Katowice oraz w obu spotkaniach eliminacji Ligi Konferencji z Ziliną Raków długo się rozkręcał. Mecz z Wisłą Płock był po prostu słaby, ale można było próbować wytłumaczyć to sporymi rotacjami. Z Radomiakiem Medaliiki zagrały już jedenastką bardzo zbliżoną do pierwszego garnituru, ale znowu przegrali (1:3). Rywale oddali im piłkę, a podopieczni Marka Papszuna nie potrafili tworzyć wielu sytuacji strzeleckich. Radomiak rozpoczął od średniego pressingu (później broniąc prowadzenia cofnął się głębiej), przy którym dawał możliwość zagrywania podań za linię obrony (zostawiał przestrzeń za plecami obrońców oraz nie wywierał presji na zawodnika z piłką zanim nie trafiła ona wyżej), natomiast Raków nie potrafił tego wykorzystać. Poza dośrodkowaniami w pole karne zespół Papszuna ma niewiele argumentów w ataku pozycyjnym.
Radomiak Radom 3:1 Raków Częstochowa
Edward Iordanescu przekonał się, że rotowanie składem w rozgrywkach Ekstraklasy to duże ryzyko
W meczu Legii Warszawa z Arką Gdynia padł bezbramkowy remis, przez co zdobywcy Pucharu Polski stracili pierwsze ligowe punkty w tym sezonie. Brak zwycięstwa w dużym stopniu przypisuje się rotacjom, na które zdecydował się trener stołecznego zespołu. Na niedzielne spotkanie przy Łazienkowskiej w wyjściowej jedenastce wyszedł tylko jeden piłkarz z pola, którzy rozpoczął również czwartkową rywalizację z Banikiem w 2. rundzie eliminacji Ligi Europy – Ryoya Morishita. Trzech kolejnych (Wszołek, Kapustka, Bichakhchyan) weszło na boisko z ławki rezerwowych, a aż sześciu nie zagrało w ogóle (Elitim był wyeliminowany z meczu przez kontuzję).
"Legia Warszawa dzisiaj nie pokazała, że jej najważniejszym celem jest zdobycie Mistrzostwa Polski po 5 latach"
— Weszło! (@WeszloCom) August 3, 2025
Zgadzacie się z @jakubbialek ? pic.twitter.com/gyDYZzj49S
Edward Iordanescu jeszcze uczy się specyfiki polskiej piłki i właśnie przekonuje się na własnej skórze jak wyrównana jest Ekstraklasa i jak trudno w tej lidze łączyć grę w kraju z rywalizacją w europejskich pucharach. Sygnał ostrzegawczy 47-latek otrzymał już w Kielcach, gdzie Legia wygrała, ale nie było to zwycięstwo przekonujące. Iordanescu ma niewielkie doświadczenie w prowadzeniu klubów grających w Europie, ale robił to już w Rumunii. W tej lidze spotkanie z beniaminkiem u siebie byłoby pewnie łatwiejsze do wygrania drugim garniturem, ale Ekstraklasa rządzi się swoimi prawami. W poprzednich dwóch kolejkach również mieliśmy przypadki, że zespoły grające w europejskich pucharach traciły punkty na własnym stadionie z beniaminkami (najpierw Jagiellonia przegrała z Bruk-Betem, później Raków poległ z Wisłą Płock).
Legia Warszawa 0:0 Arka Gdynia
Działacze Pogoni muszą zrobić wszystko, aby dogadać się z Kolourisem i go zatrzymać
Pogoń Szczecin po raz drugi straciła w tym sezonie punkty, tym razem remisując z Bruk-Betem na wyjeździe (1:1). Po tym spotkaniu więcej niż o samej grze Pogoni mówi się jednak o absencji ich kluczowego piłkarza, Efthymiosa Koulourisa. Król strzelców Ekstraklasy poprzedniego sezonu znakomicie rozpoczął również te rozgrywki strzelając 3 gole w dwóch pierwszych kolejkach. W sobotę nie znalazł się jednak w kadrze meczowej – oficjalnie ze względu na uraz pleców, a nieoficjalnie wszyscy wiedzą, że Grek jeszcze w tym okienku chce zmienić klub i stara się wymusić transfer.
Games should be played on the pitch or by children — not in business.** As the owner of Pogoń, I’m putting an end to all speculation — **Koulouris is not for sale. Not this year. He has one year left on his contract with Pogon and he will fulfill it.
— Alex Haditaghi (@CanDisenchanted) August 2, 2025
If he wants to stay at…
Nie ukrywa też tego właściciel Pogoni, Alex Haditahi, który w mediach społecznościowych opublikował wpis, w którym oświadcza, że w tym okienku nie zamierza sprzedawać Koulourisa. Zaznacza on, że napastnik ma jeszcze rok ważnego kontraktu i jeśli chce odejść to może zrobić to następnego lata w ramach wolnego transferu, a na stole ma również propozycję nowej umowy. Wydaje się, że sposób działania Pogoni jest słuszny. Koulouris jest dla nich kluczowym piłkarzem i jeśli otworzy się furtka do namieszania w wyścigu o mistrzowski tytuł (co przy kilku klubach grających w europejskich pucharach może się zdarzyć) Portowcy muszą być gotowi, aby wykorzystać taką okazję. A bez swojego najlepszego strzelca – co pokazał mecz z Bruk-Betem w minionej kolejce – będzie o to o wiele trudniej.
Bruk-Bet Nieciecza 1:1 Pogoń Szczecin
Co jeszcze wydarzyło się w 3. kolejce Ekstraklasy?
- Pierwsze punkty w tym sezonie zdobyła Korona Kielce. Podopieczni Jacka Zielińskiego zremisowali na wyjeździe z Zagłębiem Lubin (1:1).
- Dobrze sezon rozpoczął Widzew Łódź. W tej kolejce zespół Zeljko Sopicia wygrał z GKS-em Katowice (3:0) i po trzech kolejkach ma 6 punktów.
- Pierwsze punkty stracił natomiast Górnik Zabrze. W rywalizacji z na terenie mistrza Polski przegrali 1:2 i Lech Poznań zrównał się z nimi punktami.
- Jagiellonia Białystok po awansie do 3. rundy eliminacji Ligi Konferencji złożyła wniosek o przełożenie meczu z Motorem Lublin i spotkanie zaplanowane na niedzielne popołudnie się nie odbyło.
Na sam koniec prezentujemy tabelę Ekstraklasy po 3. kolejce.
Samodzielny lider 🔝 pic.twitter.com/dQx3F2ztxo
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) August 3, 2025