Ruch jeszcze walczy! Kolejne zwycięstwo z zespołem z czołówki

Choć Ruch Chorzów jest już praktycznie pogodzony z wizją spadku, to jeszcze istnieje nikła szansa na utrzymanie się w Ekstraklasie, po pokonaniu na wyjeździe Śląska Wrocław – w końcu tonący to i brzytwy się chwyta. Ruch może pozostać w elicie pod warunkiem, że wygra swoje mecze, a przeciwnikom z dołu tabeli kilkukrotnie podwinie się noga. Najpewniej przedostatnim rywalem w elicie w tym sezonie na Stadionie Śląskim dla Niebieskich był Lech Poznań. Choć zespół z Wielkopolski zajmował 2. miejsce i tracił jedynie 4 punkty do prowadzącej Jagiellonii, to jego gra jest daleka od oczekiwań. W ostatnich 8 spotkaniach przegrali jedynie 2 razy, lecz za żaden mecz chwalić ich nie można było. Z takim składem Lech jest wręcz zobligowany do gry w europejskich pucharach, a przedtem – do pokonania potencjalnego spadkowicza.

REKLAMA

Tylko 3 minuty tej połowy są godne odnotowania

Pierwsze 15 minut były bardzo zachowawcze po obu stronach. Żadna z drużyn nie rzuciła się od razu do ofensywy. Minimalnie bardziej przeważał Lech, choć nic z tego konkretnego nie wynikało, poza faktem, że większość czasu poznaniacy spędzali na połowie przeciwnika. Na pierwszy strzał trzeba było nieco poczekać, jednakże został on zablokowany. Na Stadionie Śląskim wiało nudą. Grobowej atmosfery na trybunach nie było, gorzej było na murawie. Ciągle brakowało dokładności, skuteczności i nikt nie był w stanie wyprowadzić porządnego ataku.

W 21. minucie Lech w końcu miał ciekawie wyglądającą okazję, ale Filip Szymczak został zatrzymany przez Szymona Szymańskiego. 3 minuty później, jeśli nikogo ten mecz nie uśpił, dobrą akcję miał Ruch. Patryk Stępiński oddał świetny centrostrzał w kierunku bramki Lecha, do piłki doskoczył Daniel Szczepan i wpadając wręcz między słupkami piłka zatrzepotała w siatce. Podopieczni Janusza Niedźwiedzia nacieszyli się prowadzeniem bardzo krótko. Lech, chcąc odpowiedzieć na straconego gola, ruszył na bramkę rywala. Nieprzepisowo akcję przerwał Tomasz Wójtowicz i sprowokował rzut karny. Jedenastkę wykonał Mikael Ishak. Szwed zrobił to jak należy – płaskim uderzeniem przy słupku ograł Dante Stipicę.

źródło: Canal+ Sport/X

Kiedy kibice myśleli, że to starcie stanie się ciekawsze, to piłkarze obu zespołów szybko sprowadzili ich na ziemię. Lech w ataku grał mizernie, lecz to obecnie żadna nowość. Od dłuższego czasu ofensywa Kolejorza jest nijaka, bezpłciowa i nieefektywna. Oddanie raptem 2 strzałów w ciągu 45 minut (z czego tylko jeden celny, z karnego) jest kompromitacją dla zespołu o takiej randze w Polsce. Kolejorz w takim meczu powinien był pędzić jak TGV, a wlekł się jak wóz z węglem. Na Rumaku do Europy, mówili…

Czapki z głów dla tych, którzy nie wyłączyli tego meczu

Ruch zaatakował po przerwie jako pierwszy. Mógł ponownie wysunąć się na prowadzenie za sprawą Somy Novothnego. Węgier w 48. minucie oddał groźny strzał z około 20 metrów, lecz piłka minimalnie minęła bramkę. To był sygnał dla ekipy z Wielkopolski, że to czas najwyższy wziąć się do roboty. Podopieczni Mariusza Rumaka w końcu to zrobili, lecz wychodziło im to bardzo nieudolnie. Tak ślamazarne i niemrawe ataki nie miał wręcz prawa odmienić losów tego meczu. Skuteczność i dokładność? W szeregach Lecha to był towar deficytowy. Nie wychodziło poznaniakom nic i musieli się martwić o wynik. Martwili się o wynik z drużyną, która najprawdopodobniej w tym miesiącu pożegna się z Ekstraklasą.

Mecz był niezwykle nudny. Na murawie Kotła Czarownic nic się nie działo. Biorąc pod uwagę późną porę, o drzemkę na kanapie przed telewizorem nie było trudno. Do 70. minuty oddane zostały tylko 3 celne strzały – to idealny dowód na to, jak męczący był to mecz dla przeciętnego widza. W ofensywie Lecha nic się nie układało, a wyprowadzenie składnego ataku było nie lada wyzwaniem. Równie twardym orzechem do zgryzienia było też opisanie tej drugiej połowy, bo ciekawych akcji było tu jak na lekarstwo.

Zwycięski gol Ruchu

Dopiero w 74. minucie bramkarz Lecha w końcu miał czym się zająć się na boisku. Po dośrodkowaniu Macieja Sadloka piłkę głową trącił Novothny. Węgierski napastnik mógłby wpisać się na listę strzelców po raz drugi, gdyby nie kapitalna interwencja Bartosza Mrozka. Chwilę później Lech odpowiedział. Niebezpieczny strzał Kristoffera Velde został obroniony przez Stipicę, a Ishak nie wykorzystał dobitki najlepiej. Na ostatni kwadrans piłkarze obu zespołów przypomnieli sobie, jak się gra w piłkę. To zaowocowało i podopieczni Janusza Niedźwiedzia objęli prowadzenie. W 84. minucie Tomasz Wójtowicz dośrodkował piłkę i bez większego namysłu uderzył Michał Feliks. Koniec końców trafił i tym samym dał swojemu zespołowi zwycięstwo.

źródło: Canal+ Sport/X

Najpierw Śląsk, teraz Lech. Ruch Chorzów po raz drugi z rzędu pokonał rywala ze ścisłej czołówki, walczącej o europejskie puchary. Choć los chorzowian jest już w praktyce przesądzony, to chcą jeszcze dać swoim sympatykom odrobinę radości na pożegnanie z Ekstraklasą. Dzięki tej wygranej Niebiescy jeszcze zachowują matematyczne szanse, lecz to, że się ziszczą, wciąż są małe. Lech zaś koncertowo zmarnował szansę na dogonienie Jagiellonii. Lech nie zdobędzie mistrzostwa w tym roku, jeśli utrzyma swoją obecną dyspozycję. Za tak słabą grę płaci się wysoką cenę – Śląsk może wrócić na miejsce wicelidera, jeśli pokona ŁKS.

Ruch Chorzów – Lech Poznań 2:1 (Szczepan 24′, Feliks 84′ – Ishak 27′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,651FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ