Jest taki jeden popularny zwrot, który często pojawia się w mediach, a który moim zdaniem jest mocno nietrafiony. Brzmi on mniej więcej tak: „zmarnowaliśmy złote pokolenie polskich piłkarzy z Robertem Lewandowskim na czele”. Rzucenie takiego hasła w eter spotyka się z pozytywnym odzewem. Lewy to przecież jeden z najlepszych zawodników ostatnich lat, który ocierał się o „Złotą Piłkę” i był w pewnym momencie stawiany na równi z Leo Messim i Cristiano Ronaldo. Do tego Szczęsny w Juventusie, Zieliński w Napoli i wielu innych, którymi systematycznie zachwycaliśmy się na przestrzeni ostatnich lat. Tymczasem, szczytem naszych marzeń było wyjście z grupy na mundialu w Katarze oraz ćwierćfinał Euro 2016. Dlaczego jest tak źle, skoro miało być tak wspaniale?
Nie będę budować napięcia i od razu postawię prostą tezę – nie mamy tak dobrych piłkarzy, jak chcielibyśmy mieć. Przez ostatnie lata żyliśmy złudnymi nadziejami. Jaraliśmy się Krzysztofem Piątkiem, który na dobrą sprawę miał jeden udany sezon w poważniejszym futbolu, a potem systematycznie szedł w dół. Arek Milik w lutym będzie świętował trzydziestkę, a jego dorobek w kadrze zamyka się na 17 (!) golach czyli dokładnie tylu, ile ma w tej chwili Kamil Grosicki. Możemy tak wymieniać długo, ale chyba każdy rozumie w czym problem. Jasne, mamy na tyle silną kadrę, by brak awansu na Euro 2024 uważać za skandal i kompromitację. Ale gdzie nam do mocnych europejskich reprezentacji?
Rzut oka na powołania Santosa. 17 piłkarzy powyżej 25. roku życia
Doświadczenie jest w cenie, ale powołania dla Krychowiaka czy Grosickiego to symbol bezradności (z całym szacunkiem dla Grosika, ale jest po prostu bez formy). Nawet Karol Linetty w kadrze wywołuje wkurzenie. Gość jest absolutnym synonimem nijakości od niepamiętnych czasów, a jednak nie ma komu go wygryźć. Raz na dziesięć spotkań pokaże coś nieszablonowego i zaraz stuknie mu 50 występów w kadrze. Paradoksalnie jednak, nie jest winą Karola, że nie jest wybitnym piłkarzem. Problem w tym, że nie ma lepszych.
W pewnym momencie wierzyliśmy, że pierwsze skrzypce w kadrze przejmie młodzież. Kapustka, Moder, Bednarek, Piątkowski czy Karbownik. I gdzie oni są? Albo ich rozwój zablokowały kontuzje, albo zostali boleśnie zweryfikowani. Ja wiem, że w tym momencie wielu z Was się oburzy – jak mogę kogoś skreślać, skoro jest jeszcze „młody”. W tym rzecz! Jako kibic, życzeniowo widziałem w Kozłowskim grajka, który da nowe życie kadrze. Nie będzie miał respektu przed weteranami, da im impuls do ciężkiej pracy. Założy komuś siatkę na treningu, wniesie życie do drużyny. Tymczasem chłopak wylądował w średniaku ligi holenderskiej i moim zdaniem niczym wybitnym tam się nie wyróżnia.
Zgadzam się w tym miejscu z Robertem Lewandowskim
Weterani chcieliby oddać pałeczkę młodym, ale tych brakuje – a jeśli jakiś się pojawi, to przepada bez śladu. Jan Bednarek miał stać się liderem defensywy, a dziś nie ma nawet pewnego miejsca w składzie kadry. Dodajmy – to nie jest młodziak, w tym roku skończył 27 lat. Z jednej strony mam nadzieję, że defensywą pokieruje Kiwior, ale to też zależy od niego, czy ma w sobie zdolności przywódcze, których brak Bednarkowi. O Zielińskim jako liderze pisano wiele. Szymański ma potencjał piłkarski, ale w kadrze zazwyczaj gaśnie i przechodzi obok spotkań, zamiast być kluczową postacią na murawie. Brakuje piłkarzy, którzy wchodzą do reprezentacji i nadają jej tonu. Kibice od dawna domagają się rezygnacji z usług Krychowiaka, a jednak koniec końców i tak okazuje się potrzebny. Nie tylko ze względów piłkarskich, ale właśnie „liderowania szatnią”.
Obawiam się, że reprezentacja Polski jest blisko wielkiego cięcia
A może inaczej – to nie jest obawa, a nieunikniona konieczność. Brakuje momentu przekazania pałeczki między „liderami czasów Nawałki”, a młodszym pokoleniem. I tak, możemy uderzać w Lewandowskiego, że w kadrze nie zagrał tak jak oczekiwaliśmy, ale kto zajmie jego miejsce? Milik? Bez żartów. Karol Świderski, który mając 26 lat kopie w przeciętnej MLS? Uprzedzając złość miłośników soccera, w tej lidze albo próbujesz się wybić i podjąć wyzwanie w Europie, albo odcinasz kupony od wcześniejszych sukcesów. Po prostu.
Chcemy mierzyć wysoko, ale mamy ku temu coraz mniejsze argumenty. Musimy zacząć wymagać, by Kamiński, Szymański czy Kiwior brali na siebie więcej odpowiedzialności. Lewandowski, Krychowiak czy Grosicki nie oszukają swoich organizmów i nie będą grać wiecznie, szczególnie, że widać po nich coraz większy zjazd formy. Ewolucja mogłaby mieć spokojnie przebieg, a jednych liderów zastąpiliby drudzy. Wygląda jednak na to, że czeka nas nieunikniona rewolucja. Złote pokolenie polskich piłkarzy? Owszem, mieliśmy kilka fajnych jednostek, ale ich kariery nie potoczyły się tak jak mogły. W wielu innych przypadkach zbyt wcześnie wierzyliśmy, że ktoś może być znaczącą postacią kadry. Prawda jest taka, że taki Robert Lewandowski będzie grał w reprezentacji póki sam nie powie „dosyć”, bo po prostu nie ma kogoś, kto mógłby podjąć z nim jakąkolwiek rywalizację.