Tegoroczna edycja męskiego Australian Open miała bardzo wysoki poziom. Przede wszystkim faworyci utrzymywali się długo w turnieju, unikając porażek z niżej notowanymi przeciwnikami. Skoro mowa o „słabszych” tenisistach to oni też potrafili w tym roku zaskoczyć. Kto może czuć się wygranym, a kto przegranym wyjeżdżając z Australii?
WYGRANI:
Jannik Sinner
Wygrać z Novakiem Djokovicem w półfinale Australian Open to nie lada sztuka. Novak przegrał swój pierwszy mecz w Australii od 2018 roku. W półfinałach miał dotychczas bilans 10-0. Sinner potwierdził tym samym, że ma patent na utytułowanego Serba. Pokonał trzeci raz Djokovica w przeciągu dziewięciu tygodni. Wie jak z nim grać. W całym meczu nie dał Serbowi szansy na przełamanie. Zagrał popisowo i awansował do finału, który wygrał z Daniłem Medvedevem po morderczym pięciosetowym boju.
Włoch był w stanie odrobić stratę dwóch przegranych setów. Tylko w finale miał kłopoty, z którymi i tak sobie poradził. A tak przez cały turniej szedł jak po swoje. Był to jego pierwszy finał wielkiego szlema. Czapki z głów Panie Sinner. Włoski tenisista jest najmłodszym zwycięzcą Australian Open od czasu Novaka Djokovica z 2008 roku. Dodatkowo wygrał pierwszy turniej wielkoszlemowy dla swojego kraju od 48 lat.
Hubert Hurkacz
Hubert jako pierwszy polski tenisista dotarł tak daleko w australijskim turnieju. Tegorocznym swoim występem pokazał całemu światu, kibicom, a przede wszystkim sobie, że stać go na bardzo dobry występ w turnieju wielkoszlemowym. Od lat przykleiła się do niego łatka tenisisty, który ginie w najważniejszych turniejach. Potrafi dobrze spisywać się w rozgrywkach o mniejszej randze – ba nawet je wygrywać. Zawsze czegoś brakowało. Tym razem było inaczej. Hubert Hurkacz dość pewnie przemierzał kolejne rundy i dotarł do ćwierćfinału. Tam zmierzył się z Daniłem Miedwiediewem, którego już w przeszłości pokonywał. Stoczył z nim pięciosetowy bój, po którym… no właśnie czuć niedosyt. Rosjanin był w tym meczu do pokonania i „ugryzienia”. Brakowało czegoś w kluczowych momentach. Jednak na pewno nie odwagi. Wrocławianin grał bardzo pewnie i znakomicie uwypuklał swoje największe atuty jakimi są serwis i gra przy siatce.
Może ten awans do ćwierćfinału cieszyć. To powinien być plan minimum dla Huberta w każdym turnieju wielkoszlemowym. Najważniejsze, że uniknął jakiejś wpadki na wczesnym etapie turnieju. Dzięki dobrej grze w Australii po turnieju awansuje na najwyższe miejsce w rankingu ATP w całej swojej karierze. Od poniedziałku będzie ósmym tenisistą świata.
Alexander Zverev
Niemiec po ciężkiej kontuzji odniesionej w czasie French Open 2022 długo dochodził do siebie. Tak naprawdę cały 2023 rok był etapem odbudowy formy fizycznej jak i mentalnej. Było widać jak w wielu momentach niemiecki tenisista boi się stawać na tej kontuzjowanej wcześniej stopie. Jednak podniósł się i wrócił w wielkim stylu. W ćwierćfinale pokonał w czterech setach Carlosa Alcaraza. Pokazał się ze znakomitej formy fizycznej mimo, że wcześniej rozegrał dwa pięciosetowe boje. Wciąż był w stanie zagrać znakomity mecz z hiszpańskim tenisistą nie dając mu tak naprawdę najmniejszych szans. Nawet jak dał mu wygrać trzeciego seta, to w czwartym dopełnił formalności. W półfinale przegrał w kolejnym pięciosetowym pojedynku z Daniłem Medvedevem. Mimo to może być zadowolony z całej swojej gry w Melbourne. Pokazał, że wraca do gry o najwyższe stawki.
Adrian Mannarino
35-letni francuski tenisista przyzwyczaił wszystkich fanów tego sportu do dość specyficznego sposobu gry. Gra bardzo wyrachowany tenis, który polega przede wszystkim na przebijaniu piłki i popełnianiu małej ilości błędów. Swoje najlepsze lata ma już za sobą. Nic więc dziwnego, że gdy przegrywał z Novakiem Djokovicem 2:0 w setach (6:0 6:0) to nie specjalnie się tym przejmował. Cieszył się grą oraz każdą chwilą spędzoną na korcie z serbskim mistrzem. Odpadł w 1/8 finału. Wcześniej pokonał w pięciosetowych bojach następujących zawodników: Stan Wawrinka, Jaume Munar, Ben Shelton. Doceniajmy takich tenisistów, bo takich coraz mniej w obecnym Tourze. Dobra gra zaowocowała awansem na 17. miejsce w najnowszym rankingu ATP.
Arthur Cazaux
122. rakieta świata, która jeszcze przed turniejem grała w Challengerze. 21-latek uchodził za dość obiecującego zawodnika, lecz zawsze czegoś brakowało. Poza tym w przeszłości nie omijały go urazy. W tegorocznej edycji w końcu pokazał pełnię swoich umiejętności i zaprezentował się światu. Najpierw pokonał po pięciosetowym boju Laslo Djere. W drugiej rundzie odniósł największy sukces w swojej dotychczasowej karierze. Pokonał rozstawionego z „ósemką” – Holgera Rune w czterech setach. Wychodziło mu w tym meczu dosłownie wszystko. Fruwał po korcie tak, że 20-letni Duńczyk nie był w stanie za wiele zrobić poza ugraniem jednego seta.
Francuz zasłużenie również przebrnął trzecią rundę i poległ w kolejnej przeciwko Hubertowi Hurkaczowi w trzech setach. Na szczęście dla nas Polak zatrzymał jego zapędy w tym turnieju. Jednak dla samego Francuza najważniejsze jest to, że w końcu pokazał się z bardzo dobrej strony i to w turnieju takiej rangi. Z taką grą w przyszłości może być tenisistą ścisłej trzydziestki. Po turnieju będzie 83. tenisistą rankingu ATP. Już awansował do najlepszej „setki”. Czas na następne awanse, na które francuskiego tenisistę stać.
PRZEGRANI:
Novak Djoković
Serb od początku turnieju nie do końca był sobą. Najpierw grał cztery godziny w pierwszej rundzie z Dino Prizmicem. Następnie stoczył trzygodzinny bój z Alexeiem Popyrinem. Gdy zaczął łapać rytm to trafił na ścianę w postaci Jannika Sinnera. Kolejny rok, w którym „Nole” nie wygrał klasycznego wielkiego szlema. Przegrywa pierwszy półfinał Australian Open w karierze. Wcześniej gdy dochodził do tego etapu turnieju to zawsze odnosił zwycięstwo. Ostatnia jego porażka w Melbourne miała miejsce w 2018 roku. Nie było to na etapie półfinału. Wtedy w trzech setach pokonał go Hyeon Chung. Z pewnością serbski mistrz celował w kolejny tytuł. Musi obejść się smakiem. Celem na ten sezon jest z pewnością złoty medal w Paryżu. Jednak znając Novaka nie powiedział on ostatniego słowa w kwestii turniejów wielkoszlemowych.
Holger Rune
Jak już wspominałem Duńczyk przegrał swoje spotkanie w drugiej rundzie z Arthurem Cazaux. Po raz kolejny przekreślił swoje szanse na większy sukces w turnieju wielkoszlemowym. Trzy razy w nich docierał do ćwierćfinału. Wimbledon 2023 i Roland Garros 2022 i 2023. Nie zagrał nigdy w półfinale wielkoszlemowego turnieju. Od dobrych dwóch lat mówimy o potencjale jaki drzemie w Duńczyku. Całkiem niedawno jego trenerem został – Boris Becker. Podobni wiekowo Carlos Alcaraz i Jannik Sinner osiągają o wiele lepiej. Czas żeby Duńczyk również to pokazał. Wydaje się, że najwyższy na to czas. Takimi wpadkami sobie nie pomaga. Czas się wziąć do roboty Panie Rune! Wielka kariera przed młodym Duńczykiem. Trzeba tylko ustabilizować formę w turniejach wielkoszlemowych i pokazać w nich coś więcej.
Andrey Rublev
Rosjanin znany jest z tego, że nie potrafi przebrnąć etapu ćwierćfinału w turnieju wielkoszlemowym. Tym razem przegrał z Jannikiem Sinnerem. Rublev to znakomity tenisista. Tego mu odmówić nie można. Nie bez powodu od kilku lat utrzymuje się w czołówce. Jednak jego podstawową wadą jest mentalność. Potrafi wygrywać ze słabszymi od siebie z jednego prostego powodu – gra siłowo. Takie granie na słabszych od siebie jak najbardziej wystarcza. Gdy przychodzi do kluczowych momentów Rosjanin się gubi i nie potrafi pokonać swoich barier.
Przegranym punktem przejmuje się przez kolejne gemy. Narasta w nim irytacja, z którą sobie nie radzi. Przez to uciekają mu najważniejsze mecze i ćwierćfinał wielkiego szlema to jest na ten moment maksimum na co go stać. Gdy poprawi aspekt mentalny to z pewnością za jakiś czas zagra w wyższej fazie turnieju. Na ten moment nie ma o tym mowy. Zaczyna być to coraz bardziej komiczne. Tenisiście o takich umiejętnościach nie przystoi odpadać ciągle na tej samej fazie turnieju.
Carlos Alcaraz
Hiszpan z pewnością celował w kolejny finał i to najlepiej z Novakiem Djokovicem. Przez pierwsze fazy turnieju przechodził dość płynnie i wszystko wydawało się, że zmierza w odpowiednim kierunku. Jednak w spotkaniu ćwierćfinałowym z Alexandrem Zverevem coś ewidentnie nie zagrało. Hiszpan nie był sobą na korcie. Brakowało w jego grze tego luzu i pewności siebie, z jakiej zdołał już zasłynąć. Niemiec przy Alcarazie wyglądał momentami na mistrza świata. Dopiero Hiszpan obudził się w końcówce trzeciego seta, lecz na odrobienie strat okazało się za późno. Zverev dopiął formalności w czwartym secie. Teraz przed Alcarazem czas na analizy. Uciekła mu szansa na trzeciego wielkiego szlema w karierze. Tych okazji z pewnością przez całą swoją karierę będzie miał jeszcze wiele. Jednak wydawało się, że ze zmęczonym Niemcem sobie poradzi. Taki jest sport i trzeba iść dalej. Znając mentalności młodego tenisisty z pewnością wróci silniejszy.
Stefanos Tsitsipas
Grek kolejny raz pokazuje, że nie jest tenisistą najwyższej światowej klasy. Wydawało się, że wraca do formy aż tu nagle odpada w czwartej rundzie z Taylorem Fritzem. Amerykanin to też znakomity tenisista, lecz wydawało się, że Stefanos celuje w swój trzeci finał wielkiego szlema. Są na ten moment lepsi od niego, lecz jeśli odrabiać straty to w największym stylu. Rok temu przegrał finał z Novakiem Djokovicem. Przez to traci bardzo dużo punktów i spada w rankingu za Huberta Hurkacza. Tsitsipas ciągle szuka swojej najlepszej dyspozycji. Ewidentnie w jego grze coś nie gra. Jednak im dłużej obserwuje się jego poczynania to można odnieść wrażenie, że ten zeszłoroczny finał i ten sprzed trzech lat na French Open były dziełem przypadku. Grek nie prezentuje na ten moment tenisa zbliżonego do czołowej czwórki. Czego dowodem była porażka z Taylorem Fritzem. Spadł przez to na 10. miejsce w rankingu ATP. Quo Vadis Stefanos?