W kolejnym ćwierćfinałowym starciu PlusLigi w Ergo Arenie doszło do ciekawie zapowiadającego się pojedynku. Trefl Gdańsk podejmował na własnym terenie 7-krotnego mistrza Polski, Asseco Resovię Rzeszów. Według tabeli to miał być najbardziej wyrównany ćwierćfinał – Trefl i Resovia zajęły kolejno 5. i 4. miejsce w fazie zasadniczej. Resovia już teraz może mówić o udanym sezonie, gdyż wygrali Puchar CEV, pokonując po drodze Aluron CMC Wartę Zawiercie. Mimo wszystko patrząc na wyjściową siódemkę rzeszowian, to można było spodziewać się czegoś więcej, niż 4. miejsca. Choć Trefl nie jest wygodnym przeciwnikiem, to Resovia przystąpiła do tego spotkania w roli faworyta.
Dominacja rzeszowian
Początek pierwszego seta był zacięty (5-5), lecz już po chwili wyklarowała się przewaga podopiecznych Giampaolo Medeia (6-9). Jak się okazało po kilku akcjach, to tylko początek świetnej siatkówki w wykonaniu Resovii. Gdańskie Lwy musiały dostosować się do dominującej w tym spotkaniu ekipy z Podkarpacia (12-17). Szczególnie dobrze spisywał się Stephen Boyer i Torey DeFalco. Na rozegraniu trudny do przewidzenia dla gdańszczan był Fabian Drzyzga, który doskonale wiedział, komu wystawić piłkę. Podopieczni Igora Juricicia nie radzili sobie w ataku i zagrywce – przez błędy stracili sporo punktów. Tego seta wygrać nie mogli – polegli 19-25.
Resovia straciła seta i kluczowego zawodnika
Chcąc szukać rewanżu, drugiego seta lepiej zaczęli gdańszczanie (6-4). W zagrywce wyśmienicie radził sobie Kewin Sasak, który zdobył 2 asy z rzędu. Utrzymana została także jakość w ataku, co pozwalało utrzymywać się na prowadzeniu. Trefl zachowywał dystans wynoszący około 2 punktów, a Resovia miała problemy z dotrzymaniem im kroku (12-9). Jednakże zespół z Podkarpacia wyzbył się ich dzięki świetnej zagrywce Boyera (12-12).
Trefl nie był już stroną dominującą, gra bardziej się wyrównała. Żadna z drużyn nie mogła wypracować sobie większej przewagi, nikt wzajemnie sobie na to nie pozwalał (17-17). Skuteczność ataku po obu stronach siatki stała na bardzo wysokim poziomie, a najbardziej wyróżniał się Boyer i Mikołaj Sawicki. Druga partia nieuchronnie zbliżała się do końca, ale odpuścić nie chciał nikt (21-20). Konieczna była gra na przewagi, do której Resovia przystąpiła w dużym osłabieniu – bez Stephena Boyera. Mistrz olimpijski z Tokio po wyskoku do bloku niefortunnie wylądował i skręcił kostkę. Niestety, zachodzi wielkie prawdopodobieństwo, że dla Francuza to może być już koniec sezonu. Siatkarze Trefla w niczym tu nie zawinili, bo to był czysty przypadek, ale skorzystali z tego osłabienia i wygrali drugą odsłonę tego meczu 27-25.
Trefl w natarciu!
Choć nikt szczególnie nie przeważał na starcie trzeciego seta, to widać było, że Jakub Bucki nie dawał sobie za bardzo rady z presją związaną z zastąpieniem Boyera (8-8). 35-letni atakujący przy tym stanie skończył tylko 1 atak na 6 i popełniając 2 błędy. O wiele więcej jakości dał później w bloku, zdobywając 2 punkty z rzędu. Po tej passie Bucki się odblokował, a Resovia objęła prowadzenie (12-14). Pomimo przewagi rzeszowian, Gdańskie Lwy nie planowały składać broni i z wyniku 14-17 błyskawicznie objęli prowadzenie 18-17. Dobre zawody rozgrywał Kewin Sasak, który był najlepiej punktującym zawodnikiem zespołu z Trójmiasta. Podopieczni Igora Juricicia utrzymywali prowadzenie, lecz było ono nieznaczne i mogli je stracić w każdej chwili (20-18). Resovia nie miała zamiaru odpuszczać i dogonili Trefla w bardzo ważnym momencie (20-21). Nie dali sobie wyrwać prowadzenia na długo i po kapitalnej zagrywce Sawickiego Trefl wygrał trzecią partię 25-23.
Dominacja rzeszowian
Podopieczni Giampaolo Medeia znaleźli się w bardzo niekorzystnej sytuacji. Aby zwiększyć swoje szanse na awans, bezwzględnie musieli wygrać czwartego seta. Ruszyli do ataku i na rozpoczęcie tej partii wypracowali sobie dość okazałą przewagę (4-8). W tamtym momencie szczególnie dobrze grał Karol Kłos, zdobywając 3 punkty, w tym 1 w bloku. Na przegranego seta rzeszowianie zareagowali najlepiej jak mogli – oglądaliśmy skoncentrowaną i poukładaną Resovię. Zespół z Podkarpacia w tym secie cechował się szczelnym blokiem, co przynosiło wymierne korzyści (10-13). Gdańszczanie natomiast mieli poważne problemy z zagrywką, zaś rzeszowianie z każdą akcją coraz bardziej się rozpędzali. Strata Gdańskich Lwów była olbrzymia i tie-break wydawał się być nieunikniony (16-23). Rzeszowianie szybko to potwierdzili i rozgromili Trefla 16-25.
Resovia nieznacznie bliżej awansu!
To spotkanie było niezwykle wyrównane i tie-break nie jest dziełem przypadku. Po pierwszych kilku akcjach bliżej wygranej była Resovia (2-4). Sporą część zdobyczy punktowych rzeszowian stanowiły błędy rywali. Mimo wszystko z tego też trzeba korzystać, a to zwycięzcy Pucharu CEV przeważali. W ataku znacząco ożywił się Karol Kłos (4-7). Zespół z Podkarpacia kontrolował przebieg piątego seta i niewiele wskazywało na to, że wypuszczą tę przewagę z rąk (6-10). Gdańszczanie nie stawiali bardzo dużego oporu, wyglądali na pogodzonych z porażką (8-12). Resovia w spokoju dokończyła to spotkanie (11-15).
Kwestia awansu do półfinału PlusLigi, pomimo wygranej Resovii, pozostaje tak naprawdę otwarta. Obydwa zespoły zagrały bardzo dobry mecz i udowodniły, że nikt tutaj ustępować nie będzie. Resovia znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, gdyż stracili swojego kluczowego gracza, lecz mimo tego wybronili się i do rewanżu na Hali Podpromie przystąpią z nieznaczną przewagą. W świetnym stylu ciężar gry na własne barki wziął Torey DeFalco (24 punkty, 47% skuteczności w ataku, 3 asy, 2 punkty w bloku), a punktowanie na wysokim poziomie nie byłoby możliwe bez dobrych wystaw Fabiana Drzyzgi. Mimo porażki Trefl może wyjść z podniesioną głową, gdyż tanio skóry nie sprzedali i zmusili przeciwnika do wysiłku. W zespole Igora Juricicia szczególnie wyróżniali się: Kewin Sasak (30 punktów, 47% skuteczności w ataku, 3 asy, 4 punkty w bloku) i Mikołaj Sawicki (23 punkty, 52% skuteczności w ataku, 1 as).