To nie czas na naukę. Dlaczego Wojciech Szczęsny nie pasuje do Barcelony Hansiego Flicka?

Wojciech Szczęsny po podpisaniu kontraktu z FC Barceloną długo musiał czekać na swoją szansę. Polak zadebiutował dopiero w 2025 roku, gdy w kalendarzu pojawiły się inne rozgrywki niż La Liga oraz Liga Mistrzów. Pierwszy występ przypadł na starcie w Pucharze Króla z Barbastro. Później Szczęsny był „jedynką” w rozgrywanym w Arabii Saudyjskiej krajowym superpucharze. Barcelona wygrała to trofeum, ale 34-latek w finale w El Clasico otrzymał czerwoną kartkę. Debiut w nowych barwach w Lidze Mistrzów również nie przebiegł po jego myśli. Z Benfiką dwa stracone gole trzeba zaliczyć na jego konto. Wojciech Szczęsny przekonał się, że gra w Barcelonie Hansiego Flicka wymaga od bramkarza specyficznych umiejętności, których podczas swojej kariery wcześniej nie potrzebował.

Powrót z emerytury

Gdy Marc-Andre ter Stegen doznał poważnej kontuzji wyłączającej go z gry na wiele miesięcy, w Barcelonie nie mieli stuprocentowego zaufania do Inakiego Peni. Hiszpan już w poprzednim sezonie wskoczył między słupki na czas urazu Niemca i – delikatnie mówiąc – nie spisywał się dobrze. Jako że okienko transferowe było już zamknięte to Blaugrana miała tylko jedną opcję – wziąć bramkarza, który nie ma pracodawcy. A jedynym takim był Wojciech Szczęsny, który wprawdzie miesiąc wcześniej oficjalnie zakończył karierę, ale dla takich propozycji był gotów wrócić do regularnego reżimu treningowego. Gdy Szczęsny podpisywał kontrakt wszyscy – nie tylko w Polsce – byli przekonani, że przychodzi, aby zostać podstawowym golkiperem do wyleczenia kontuzji przez ter Stegena. Hansi Flick miał jednak inne plany, bowiem w Peni dostrzegł coś, na co nikt inny nie zwracał uwagi.

REKLAMA

Po dołączeniu do zespołu 84-krotnego reprezentanta Polski niemiecki szkoleniowiec zapowiedział, że numerem 1 w bramce nadal jest Inaki Pena. W polskim środowisku medialnym ruszyły analizy czy Wojciech Szczęsny przyszedł do Barcelony siedzieć na ławce. Zastanawiano się dlaczego Flick nie chce dokonać zmiany między słupkami. Podkreślano, że Szczęsny jest lepszym bramkarzem od swojego konkurenta. Hansi Flick patrzył jednak na tą rywalizację inaczej. Inaki Pena pasował mu do sposobu gry zespołu i wymagań, których oczekuje od swojego golkipera. Wojciech Szczęsny – mimo o wiele większego doświadczenia – jest bramkarzem o innej charakterystyce.

Za co Flick ceni Inakiego Penę?

Jakie cechy musi mieć bramkarz występujący u Hansiego Flicka? Przede wszystkim chodzi o grę na przedpolu, poza polem karnym. Filozofią niemieckiego szkoleniowca jest gra wysoko ustawioną linią obrony. Tak było w Bayernie, tak było w reprezentacji Niemiec i nie zmieniło się to wraz z przyjściem do stolicy Katalonii. Średnia odległość akcji defensywnych od bramki jest w przypadku Barcelony prawie 5 metrów wyższa od drugiego w tej klasyfikacji w La Liga Realu Madryt. Podopieczni Hansiego Flicka wyróżniają się również zakładaniem pułapek ofsajdowych. W pięciu czołowych ligach Europy nikt nie może równać się w tym elemencie z Dumą Katalonii, która złapała rywali na spalonym 111 razy (druga Parma – 72). Barcelona świadomie zostawia miejsce za linią defensywy i daje rywalom możliwość zagrywania za plecy obrońców. Zawodnikiem, który ma za zadanie skracać tą przestrzeń jest bramkarz. On ma pełnić poniekąd funkcję dawnego libero, który przecina podania na wolne pole.

Inaki Pena ma wiele braków w sztuce bramkarskiej, ale ten element dopracował niemal do perfekcji. To jego element charakterystyczny i cecha, która wyróżnia go na tle wszystkich golkiperów na świecie. W obecnym sezonie Hiszpan interweniuje poza polem karnym średnio 6,13 razy na mecz i w tej statystyce pozostawił wszelką konkurencję daleko w tyle. Drugi w tym rankingu – mówimy o top 5 ligach Europy – Sergio Herrera notuje 2,3 skutecznych akcji poza szesnastką w przeliczeniu na 90 minut. Różnica jest kolosalna. Oczywiście w dużej mierze wynika ze sposobu gry Barcelony, a nie tylko z umiejętności czytania gry przez Inakiego Penę, natomiast dobrze obrazuje w jaki sposób musi grać bramkarz tej drużyny.

Wojciech Szczęsny zawsze grał inaczej

Wojciech Szczęsny w swojej karierze nigdy nie był rozliczany z częstotliwości i skuteczności w interwencjach poza polem karnym. Gdy był na początku bramkarskiej przygody, Manuel Neuer dopiero zaczął rewolucjonizować tą pozycję, więc żaden trener nie wymagał od swoich golkiperów czegoś więcej poza bronieniem strzałów i łapaniem dośrodkowań. Później również nie trafił na trenerów, którzy chcieliby zmienić jego sposób gry. Najwyższa liczba interwencji poza polem karnym Polaka w jednym sezonie to 1,29/90 minut. Rozpoczynając współpracę z Hansim Flickiem „Szczena” stanął przed dużym wyzwaniem. Nagle musiał zmieniać przyzwyczajenia, które kształtował przez 15 lat kariery. Nauczanie nowych zachowań 34-latka wyciągniętego ze sportowej emerytury to zawieszenie mu poprzeczki wybitnie wysoko.

Wojciech Szczęsny od pierwszego meczu w barwach Barcelony grał tak, jakby koniecznie chciał realizować założenia Hansiego Flicka i udowodnić trenerowi, że potrafi dostosować się do jego wymagań. Polak starał się być aktywny na przedpolu i bardzo często wychodził poza pole karne. Z Athletikiem Bilbao w półfinale Superpucharu Hiszpanii nie skończyło się to źle, ale Hansi Flick dostał już pierwsze sygnały, że wyjścia Szczęsnego nie są pewne.

Potwierdziło się to już w El Clasico, w którym 34-latek wyleciał z boiska po źle obliczonym wyjściu za pole karne. Mbappe szybciej dopadł do piłki i został sfaulowany. Z Benfiką Szczęsny znów pomylił się podczas wycieczki za szesnastkę. Przy drugim golu dla rywali niepotrzebnie wyszedł z bramki, ponieważ piłkę i tak przejąłby Alejandro Balde, a nieporozumienie doprowadziło do tego, że Pavlidis wpakował piłkę do pustej bramki. Trzecie trafienie Portugalczyków to również wina Szczęsnego, który ponownie był spóźniony przy wyjściu i sfaulował przeciwnika, ale tym razem cała sytuacja miała miejsce w polu karnym.

Wojciech Szczęsny nie pasuje do Barcelony?

Meczem z Benfiką Wojtek Szczęsny najprawdopodobniej ograniczył swoje występy jedynie do Pucharu Króla. Hansi Flick prędzej przymknąłby oko na błędy Szczęsnego wynikające z gry na linii, złego ustawienia przy strzale czy próbie łapania dośrodkowania, ponieważ w tych aspektach zna możliwości Polaka i wie, że są one na wysokim poziomie, a ewentualny błąd może się przytrafić. Niemiecki szkoleniowiec zapewne najbardziej uważnie przyglądał się grze na przedpolu Szczęsnego, a trzy poważne błędy w tym obszarze są czerwoną flagą przy Polaku. Oczywiście, Wojtek musi przyzwyczaić się do takiego sposobu grania, swoje na pewno zrobił też brak rytmu meczowego, przez co skuteczne ocenianie sytuacji i podejmowanie decyzji przy wychodzeniu z bramki było utrudnione, natomiast Barcelona obecnie nie ma czasu, aby czekać aż ich bramkarz nauczy się tego elementu.

Dla polskich kibiców początek przygody Szczęsnego w stolicy Katalonii to lekcja, że we współczesnym futbolu bramkarze są rozliczani z większej liczby elementów niż tylko bronienie strzałów. Oprócz tego ważne jest także łapanie dośrodkowań, rozgrywanie piłki oraz wychodzenie poza pole karne. W każdym zespole, u każdego trenera, waga poszczególnych umiejętności będzie się różnić. „Szczena” trafił do drużyny, w której podstawą jest element będący u niego akurat na najniższym poziomie. Inaki Pena nie jest lepszym bramkarzem od Wojciech Szczęsnego, ale wygrywa z nim rywalizację, ponieważ jest golkiperem o wiele bardziej pasującym do Barcelony Hansiego Flicka. Ostatnie mecze Polaka pokazały dlaczego.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,729FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ