.jpg){kind=link}
Szaleństwa w Premier League ciąg dalszy! Najpierw wpadkę zaliczyli lider oraz wicelider ligowej klasyfikacji. Teraz Manchester United miał mieć idealną szansę, żeby wtrącić się jeszcze w walkę o mistrzostwo, w imię zasady — gdzie dwóch się kłóci, tam trzeci korzysta. W końcu Leeds po zwolnieniu Marscha nie miało jak zaskoczyć Czerwonych Dia… Może i tak by się to skończyło, gdyby dla Pawi mecz z gospodarzami nie był meczem derbowym. Goście pokazali swoje możliwości już w… pierwszej minucie.
Reakcja Red Devils powinna być natychmiastowa, ale tak wcale nie było. Marcus Rashford został ustawiony przez ten Haga po prawej stronie, gdzie nie mógł znaleźć sobie miejsca. Hasający po lewej Garnacho zmarnował dwie okazje wykreowane przez Bruno Fernandesa, które Anglik mógłby zamienić na gola. Jednak to wcale nie było najgorsze. Bez Eriksena i Casemiro środek pola wyglądał dużo słabiej. Bruno zdawał się sam biegać w pomocy, a Sabitzer i Fred nie umieli wskoczyć na wysoki poziom ustawiony przez kolegów. Z kolei brona popełniała kolejne błędy przy wyprowadzaniu piłki. Słowem — Czerwone Diabły zaprezentowały jeden ze swoich najgorszych występów w ostatnich miesiącach. Jednak to nie był koniec koszmaru. Zaraz po przerwie Leeds strzeliło drugą bramkę, zaraz po wznowieniu gry. Tym razem Crysencio Summerville nastrzelił Raphaela Varane’a, który skierował piłkę do własnej bramki.
Gonitwa United
Na całe szczęście dla gospodarzy ten Hag potrafił dostrzec mankamenty w grze i w efekcie je poprawić. Rashford wrócił na jego naturalną lewą stronę, a Holender zmienił źle wyglądającego Weghorsta i Garnacho. Efekty były natychmiastowe. Marcus grając na swojej pozycji szybko strzelił gola, podobnie jak Jadon Sancho, który otrzymał szansę z ławki. Losy spotkania na Old Trafford zostały odwrócone. Rewanż już za cztery dni. Ale Panie Eriku, nie można tak było od pierwszej minuty?