W Premier League gra już ósmy sezon. Do Liverpoolu trafił w 2016 roku. Jego obecność w jedenastce The Reds już nam się trochę oklepała. Od dawna najwięcej splendoru spływa na Mohameda Salaha, ale Sadio Mane sezon w sezon ma niebagatelny wpływ na losy zespołu. Ostatnia zmiana taktyczna Jurgena Kloppa, który przesunął Senegalczyka na „9-tkę” dała mu jeszcze większe pole do popisu. W ostatnich tygodniach Sadio Mane ma kapitalne liczby.
Wpływ transferu Luisa Diaza na Sadio Mane
Kiedy Liverpool zimą sprowadzał z Porto Luisa Diaza spekulowano, że docelowo jest to następca Sadio Mane. Wszelkie algorytmy statystyczne wskazywały, że podobieństwo pomiędzy tymi piłkarzami jest ogromne. Kolumbijczyk miał naciskać na Senegalczyka i wywierać na nim pozytywną presję. Nikt nie spodziewał się, że Diaz tak szybko zaaklimatyzuje się w Premier League do tego stopnia, że Jurgen Klopp na ten moment ceni go wyżej od Diogo Joty, który w tym sezonie strzelił łącznie 21 goli. Aby zmieścić trójkę Diaz – Mane – Salah w wyjściowej jedenastce Klopp musiał trochę pogłówkować, ale ostatecznie wpadł na znakomity pomysł. Na szpicy zagrał Sadio Mane.
Po raz pierwszy Klopp użył takiego rozwiązania 19 lutego, w ligowym meczu z Norwich. Senegalczyk od razu odwdzięczył się golem, a następnie dorzucał kolejne liczby – 2 gole i asysta z Leeds i gol z West Hamem. Początkowo były to starcia z rywalami z nie najwyższej półki, ale ostatnie występy Mane przeciwko Manchesterowi City w półfinale FA Cup (2 gole), Man United (gol i asysta) oraz wczorajszy z Villarrealem w półfinale Ligi Mistrzów był dowodem na to, że Sadio Mane bardzo dobrze czuje się w roli 9-tki w systemie Liverpoolu. Jest bardzo ruchliwy – potrafi cofnąć się głębiej i zrobić przewagę grając kombinacyjnie na małej przestrzeni lub napędzić akcje podaniem, świetnie wychodzi na pozycje i dobrze kończy akcje. Ponadto grając bliżej środka częściej ma okazję pograć z Salahem. Przez lata ich wspólnej gry na Anfield pojawiały się różne teorie na temat ich współpracy, jednak ostatnie tygodnie pokazują, że obaj zawodnicy się rozumieją.
Pressing, pressing, pressing
Jednym z najważniejszych elementów w futbolu dla Jurgena Kloppa (i wielu trenerów) jest pressing. Coraz częściej ocenia się zawodników ofensywnych nie tylko po tym, ile dają zespołowi w fazie posiadania piłki, ale też jak ciężko i intensywnie pracują bez niej. Odzyskiwanie futbolówki szybko i wysoko pozwala spychać rywala do defensywy, nie pozwalać mu na kontrataki i w efekcie panować nad boiskowymi wydarzeniami. Wprowadzenie do składu Luisa Diaza i przesunięcie na „9-tkę” Sadio Mane pozwala Liverpoolowi jeszcze lepiej, częściej i efektywniej zakładać pressing.
Świetnym przykładem jest wczorajszy mecz z Villarrealem. The Reds praktycznie nie pozwalali rywalom na przetransportowanie piłki w strefę ataku. Van Dijk i Konate przez cały mecz mieli niewiele pracy, bo zespół Jurgena Kloppa futbolówkę odzyskiwał już wcześniej – za sprawą linii pomocy lub ataku. Podobnie chwalony za pressing Liverpool był po wygranym 3:2 meczu z Manchesterem City w Pucharze Anglii, gdzie też wyszli trójką z przodu Salah – Mane – Diaz. Szczególnie pierwsza połowa, którą wygrali 3:0 była perfekcyjna w tym elemencie.
Przesunięcie Sadio Mane na „9-tkę” prawdopodobnie nie było zaplanowanym ruchem Jurgena Kloppa, ale obecnie Senegalczyk na tej pozycji wygląda na tyle dobrze, że na lewym skrzydle będzie pojawiał się raczej sporadycznie. W niedzielnych derbach Merseyside, z Evertonem Mane zagrał jako centralna postać w linii ataku mimo, że w wyjściowej jedenastce znalazł się również Diogo Jota. Jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy ten tercet (Salah – Mane – Jota) regularnie wychodził w podstawowym składzie nie wyobrażaliśmy sobie, żeby nominalnie na „9-tce” wyszedł ktoś inny niż Portugalczyk. Ostatnio Diogo Jota musiał jednak podporządkować się trenerowi i obsadzić lewe skrzydło ustępując miejsca na środku ataku Senegalczykowi.
Uniwersalność
Na koniec warto przypomnieć, że to nie pierwszy raz, kiedy Sadio Mane zmienia pozycję. Z tej perspektywy – jego kariera w Premier League jest bardzo ciekawa. W notatnikach skautów zapisywał się jako podwieszony napastnik grając obok Graziano Pelle w Southampton prowadzonym przez Ronalda Koemana. Po transferze do Liverpoolu zaczynał jednak na prawym skrzydle. Kiedy do zespołu dołączył Mohamed Salah – Senegalczyk ustąpił mu miejsca na prawej stronie, a sam przeszedł na przeciwną flankę. Jako lewoskrzydłowy stał się jednym z najlepszych zawodników na tej pozycji na świecie. Wygrał Ligę Mistrzów, mistrzostwo Anglii i zdobył koronę Króla Strzelców Premier League. Teraz prowadzi Liverpool do poczwórnej korony jako środkowy napastnik.
W ósmym sezonie gry w Anglii Mane pokazuje kolejne niezbadane oblicze – „9-tka” to już ostatnia pozycja z linii ofensywy, na której Senegalczyk dotąd jeszcze nie grał. Jak widać, i tam radzi sobie jednak świetnie. Dynamika, ruch bez piłki, technika, drybling, dobre uderzenie i praca w pressingu. Oto przepis, aby stać się kompletnym atakującym.