Reprezentacja Polski przez 3 dni nauczyła się grać w piłkę?

Po blamażu z Belgią wywieźliśmy z De Kuip jeden punkt, wywożąc bardzo ważny remis. Może nie było to tak efektowne, jak odrodzenie Belgów po 1-4 z Holandią, ale wciąż bardzo istotne w kontekście morali i atmosfery wokół kadry. Czesław Michniewicz pokazał, że wynik z Belgią był prawdopodobnie tylko wypadkiem przy pracy. Gdyby Depay trafił karnego w ostatnich minutach, a później przegralibyśmy w rewanżu z Belgią na Narodowym – pozycja selekcjonera byłaby więcej niż podważana. Jednak stało się inaczej, a kadra dostała potrzebny dopływ tlenu i stabilizacji.

REKLAMA

Ten tekst to w dużej mierze rozwinięcie mojej poprzedniej wypowiedzi o reprezentacji po meczu z Belgią. Jeśli chcecie wiedzieć, do czego się odnoszę, możecie przeczytać go TUTAJ. Tymczasem przejdę do konkretów.

Podobny mecz, inny wynik?

O ile dużo bardziej podobała mi się postawa z Oranje niż Czerwonymi Diabłami, to statystyki mówią jedno – to była bardzo podobne spotkania. Porównajmy sobie zestawienie z Opty. Po lewo wyniki z Belgią, po prawo z Holandią:

Gole: 1 vs 2

Gole stracone: 6 vs 2

xG: 0.7 vs 0.8

Strzały: 6 vs 5

xGC: 3.1 vs 2.7

Strzały dopuszczone: 18 vs 17

Posiadanie piłki: 34% vs 32%

REKLAMA

Nie potrzeba doktoratu z matematyki by dostrzec, że największą różnicą między tymi spotkaniami były tracone przez nas bramki. I oczywiście, model xG nie oddaje w 100% tego, jak z dobrej pozycji strzelał Zieliński. Z kolei karny Depaya to aż 0.76, czyli teoretycznie tak groźny, jak nasze wszystkie okazje. Jednak to nie tak, że te dwa mecze były identyczne. Przede wszystkim – wczoraj odpoczywał Robert Lewandowski, co odmieniło oblicze naszej ofensywy. Piątek nie dochodził do sytuacji, a przede wszystkim walczył o pozycję z obrońcami. Często przy wyprowadzaniu kontr nie mógł sobie poradzić z naciskiem i tracił futbolówkę lub spowalniał nasze ataki. Równocześnie bez niego nie byłoby naszej drugiej bramki, bo to właśnie El Pistolero popisał się fenomenalnym podaniem w tempo do Frankowskiego. I o ile nie wypowiadałem się o nim zbyt dobrze na moim profilu na Twitterze, to w tym spotkaniu Piątek wykonał bardzo solidną i ciężką pracę.

Różnica w motywacji?

Gdy graliśmy z Belgią, wystarczyła bramka Kevina De Bruyne by przeważyć losy meczu. Do tego zszedł jeszcze Robert Lewandowski, a po chwili rozsypaliśmy się jak domek z kart. W głowie przegraliśmy już po golu na 2-1. Z Holandią też mieliśmy słabszy moment, zaraz po trafieniu Piotrka Zielińskiego. Sprawdziły się wszystkie słowa, które Czesław Michniewicz mówił o niebezpieczeństwie przy wyniku 2-0. Po strzeleniu drugiej bramki prowadzenie straciliśmy już po 5 minutach. Jednak w przeciwieństwie do starcia kilka dni wcześniej, potrafiliśmy się wtedy zebrać w sobie i utrzymać wynik, a Depay i spółka zdołali nam mocniej zagrozić już tylko w samej końcówce. Czerwone Diabły fundując nam zimny prysznic, w pewnym stopniu zahartowały nas na Holandię.

Wrażenie może robić przede wszystkim to, że zrobiliśmy to bez dwóch naszych liderów – Roberta Lewandowskiego i Kamila Glika, który wszedł w odpowiedzi na wejście dwumetrowego Wouta Weghorsta. I to chyba coś, co może najbardziej cieszyć w tym spotkaniu, dojrzałość tej drużyny.

Zmiana ustawienia?

W poprzednim tekście zwracałem uwagę, że pierwotnym planem Czesława na Michniewicza była gra na trójkę stoperów i wahadłowych. Selekcjoner znów wydaje się przekonany do tego rozwiązania. W wywiadzie dla TVP powiedział:

„Szukamy wciąż kogoś z lewą nogą na środek obrony do reprezentacji. Cieszę się, że Kuba (Kiwior, przypomnienie redaktora) gra w Serie A. Na innej pozycji, ale przyjdzie taki moment, że będzie występować w środku obrony. On naprawdę umie grać w piłkę, nie bałem się o jego umiejętności. Dobrze wprowadza piłkę, często w bocznym sektorze boiska. Podczas rajdów szuka krótkiego podania – gdy jest niecelne albo ktoś straci, od razu jest kontratak. Mówiłem, żeby tego unikał – dzisiaj raz go poniosło, pobiegł do przodu, ale bez konsekwencji”.

„Nicola Zalewski ma dobre wybory. Pamiętam, jak tu przyjechał, był taki wycofany, niepewny. Z każdym treningiem zaczął pokazywać swoją jakość, dostawał dużo słów otuchy. Teraz wchodzi w drybling, ma dobre wybory, dzisiaj miał kilka fantastycznych przerzutów do Casha. Rośnie nam fajny skrzydłowy. Może też grać jako wahadłowy. Śledziłem jego poczynania w Romie i nigdy nie grał pełnych spotkań. Pytałem go, czy jest w stanie grać. Odpowiadał, że da radę i zostawiłem go do końca”.

„Z Belgią zagramy 'na galowo’. Szkoda, że nie będzie Krychowiaka – dlatego, że będzie zawieszony za kartki i wyjedzie. Musimy pomyśleć, co zamiast niego. Niewykluczone też, że będziemy chcieli zobaczyć ustawienie z trzema stoperami, z Kiwiorem wśród nich oraz Nicolę Zalewskiego na wahadle”.

O tym rozwiązaniu szerzej wypowiedziałem się w poprzednim tekście, jednak wierzę, że to optymalne rozwiązanie dla reprezentacji. Uszczelnienie defensywy, zabezpieczenie lewej strony Zalewskim. Powinno to również uwolnić potencjał ofensywny Matty’ego Casha, który na De Kuip popisał się debiutancką bramką w reprezentacji. Obrońca Aston Villi ostatnio rozwinął się w ofensywie, a w minionym sezonie Premier League strzelił 4 gole i zaliczył 3 asysty. Ostatnim znakiem zapytania pozostanie obsada środka pola. Wobec kontuzji Modera i problemów Bielika, jedynym pewniakiem jest Zieliński. Trzeba powiedzieć jasno – Piotrek stał się Piotrem. Pomocnik Napoli dorósł do tego, żeby być jednym z liderów tej reprezentacji.

Wnioski?

Na te przyjdzie jeszcze czas, jednak jedna rzecz szczególnie leży mi na sercu. Skakanie od narracji do narracji przez wynik jednego spotkania to droga donikąd. To, że przegraliśmy wysoko z Belgią, ostatecznie powinno mieć marginalny wpływ na wynik Mundialu, a przecież to turniej w Katarze jest teraz najważniejszy. Usiądźcie wygodnie w fotelu, otwórzcie piwo lub zaparzcie sobie dobrą kawę i popatrzcie na chłodno, w którą stronę zmierza reprezentacja Polski. Bo przecież o to właśnie chodzi, prawda?

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ