Real Madryt wymęczył zwycięstwo z czwartoligowcem w Pucharze Króla

Real Madryt pierwszy mecz w 2023 roku rozgrywał z CP Cacereno w ramach Pucharu Króla. Klub z zachodu Hiszpanii na co dzień występuje na 4. poziomie rozgrywkowym. W poprzedniej rundzie Pucharu wyeliminował jednak Gironę, czyli beniaminka LaLiga. Starcie z mistrzem Hiszpanii było ogromnym wydarzeniem dla tego małego klubu i piłkarskim świętem dla jego kibiców.

REKLAMA

Czwartoligowe warunki

Pierwszym, co rzucało się w oczy, był… stan murawy. Delikatnie rzecz ujmując, daleko było jej do poziomu, jaki znamy z najwyższych klas rozgrywkowych, nie tylko w Hiszpanii. Przypominała bowiem bardziej kretowisko, aniżeli boisko piłkarskie. Oczywiście warunki są zawsze takie same dla obu drużyn. Można było jednak uznać to za plus na rzecz gospodarzy, którzy są przyzwyczajeni do gry na takiej murawie.

Real Madryt swoją grą dostosował się do panujących warunków. Żadną wymówką w tym przypadku nie jest to, że Królewscy grali rezerwowym składem. Nie było to w żadnym wypadku jednostronne spotkanie. Zawodnicy z Madrytu wyglądali na pozbawionych nie tylko kreatywności, ale nawet chęci. Albo Cacereno grało jak drużyna z LaLiga, przez co Real grał tak ostrożnie, albo to Królewscy utożsamili się na jeden mecz z czwartym poziomem rozgrywkowym. Trudno to jednoznacznie określić, skoro Eden Hazard otrzymując szansę od pierwszej minuty, rozegrał anonimową pierwszą połowę. Ta zakończyła się ostatecznie bezbramkowym remisem.

Real wkładał w ten mecz minimum zaangażowania

Królewscy nie tworzyli sobie sytuacji, a na ławce nie było zawodników, co do których można było mieć pewność, że wprowadzą pozytywny impuls. Jak śmiesznie by to nie brzmiało na tle takiego rywala. O ile Ancelotti na konferencji prasowej przed meczem mówił, że Puchar Króla to nie najważniejsze rozgrywki dla Realu, tak gra zawodników na boisku, jeszcze mocniej akcentowała te słowa.

Real grał nijako, nie umiał stworzyć sobie sytuacji z gry kombinacyjnej, a zawodnicy nie decydowali się na rozwiązania indywidualne. Dopiero w 69. minucie sprawy w swoje ręce wziął Rodrygo, który przedryblował kilku zawodników Cacereno i umieścił piłkę w bramce. To jednak całkiem zabiło tempo tego meczu. Królewscy grali, bo musieli, a Cacereno nie miało ani sił, ani umiejętności, aby odwrócić losy spotkania. Goście z Madrytu skupiali się już wyłącznie na tym, aby jak najdłużej utrzymywać się przy piłce i w ten sposób doczekać ostatniego gwizdka sędziego. Chcąc na siłę doszukiwać się pozytywów dla Realu Madryt, można chyba tylko wymienić minuty dla zawodników z Castilli — Alvaro Rodrigueza (dla którego był to debiut w pierwszej drużynie), a także Sergio Arribasa.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,613FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ