Obecna sytuacja FC Barcelony w LaLidze i Lidze Mistrzów nie jest aż tak zła, jak mogłoby się wydawać. Oczywiście, niedawna porażka z Szachtarem Donieck, a szczególnie jej fatalny styl mocno nadszarpnęły wiarą w pracę Xaviego, jednak Blaugrana nadal znajduje się na miejscu premiującym awansem do fazy pucharowej Champions League. W przypadku dzisiejszego ligowego zwycięstwa nad Alaves strata do Girony wynosiłaby ledwie 4 punkty. O ile więc można (i trzeba) narzekać na grę Katalończyków, o tyle sytuacja, w której Barca „wymęcza” wygrane i czeka na lepszą formę, może okazać się skuteczna na koniec sezonu. Wystarczyło tylko i aż dopisać kolejne 3 punkty przeciwko zespołowi prowadzonemu przez Luisa Garcię.
Uprzedzając fakty, Barcelona schodząc na przerwę przy wyniku 0:1… mogła czuć ulgę
Wynik był wielkim rozczarowaniem, jednak tak naprawdę — był to zarazem najniższy wymiar kary dla gospodarzy. Już w pierwszej minucie drogę do siatki znalazł bowiem Samu Omordion, a na przestrzeni pierwszego kwadransa meczu, mógł spokojnie skompletować hat-tricka. Piłkarze Barcy wyglądali, jakby zostali w szatni i nie byli gotowi na taki przebieg spotkania. Alaves w pierwszej połowie wypracowało 1.57 xG, jednak zabrakło im zimnej krwi, by zanotować kolejne trafienia. To miało się zemścić po zmianie stron.
Barcelona zupełnie inaczej podeszła do drugiej połowy. Już w 50. minucie zrobiło się gorąco, gdy arbiter skorzystał z VARu, analizował potencjalnego karnego po faulu na Lamine Yamalu. Chwilę później różnicę zrobił Robert Lewandowski, który kapitalnym uderzeniem głową posłał piłkę do siatki po wrzutce Julesa Kounde. Znakomite wykończenie polskiego napastnika i przełamana seria spotkań bez gola.
Barca odzyskała wiarę w swoje możliwości i chociaż nie możemy pisać o jakiejś wielkiej dominacji, w 77. minucie po faulu Abqara arbiter wskazał na jedenasty metr. Drugiego gola w meczu dorzucił Lewandowski, który był dziś niezwykle aktywny i ewidentnie szukał hat-tricka. Oddajmy jednak — postawa Lewego momentami była mocno wkurzająca. Owszem, strzelił dwa gole, ale mając na koncie żółtą kartkę, nieustannie podważał decyzje sędziego (inna kwestia, że często były niesłuszne). Niepotrzebne ryzyko.
Barcelona wygrywa, Lewandowski zbiera dublet, punkty się zgadzają
Czy możemy jednak napisać, że spadł kamień z serca miłośników Blaugrany? Nie. To nie był dobry mecz i Alaves mogło urwać punkty faworytowi, gdyby w pierwszej połowie poszli za ciosem. W drugiej to Barca była zdecydowanie lepszą drużyną i potrafiła odwrócić losy rywalizacji. Pytanie, czy sędzia miał rację, gdy w końcówce nie odgwizdał rzutu karnego po zagraniu ręką Oriola Romeu (tutaj najprawdopodobniej był po prostu spalony)? No cóż, podobno zwycięzców się nie osądza…