Oba zespoły tegoroczną PlusLigę rozpoczęły od cennych zwycięstw. Zespół trenera Kowala pokonał w tie-breaku Trefl Gdańsk natomiast Skra Bełchatów wygrała z Indykpolem AZS-em Olsztyn. Zapowiadał się bardzo ciekawy pojedynek, ale kto wyszedł z niego zwycięsko?
Pełna kontrola
W trakcie pierwszych piłek inicjatywę zdecydowanie przejęła SKRA, w pewnym momencie prowadząc już trzema punktami (6-3). Widać było u bełchatowian większą pewność w ataku oraz spokój w trakcie trudniejszych sytuacji. Jednak nie potrafili przez większość czasu wyjść na większe prowadzenie niż cztery punkty, a gra toczyła się cały czas punkt za punkt. Można powiedzieć, że cały set od objęcia prowadzenia był pod pełną kontrolą bełchatowian. Nie dali oni nawet pomyśleć rywalom o zbliżeniu się w wyniku, bo w końcówce prowadzili już aż sześcioma punktami. Idealnym zakończeniem tego seta był atak Amira, dzięki któremu Skra Bełchatów wygrała (25-18).
Druga partia rozpoczęła się bardzo zacięcie, ale ponownie to zespół Skry po kilku akcjach objął prowadzenie (5-3). Po kilku akcjach i paru słabszych momentach gorzowianom udało się dogonić rywali, a nawet wyjść na dwa punkty przewagi. Widać było w grze siatkarzy trenera Kowala, że pomału zaczynają się rozkręcać i wchodzić w ten mecz, po nieudanym pierwszym secie. Niestety mimo całkiem dobrych przebłysków w końcówce obudził się Bełchatów z pierwszej odsłony spotkania, który ponownie objął prowadzenie (20-18). Siatkarze gospodarzy niesamowicie rozkręcili się w końcówce i nie zwalniali ręki zarówno w ataku jak i w polu serwisowym. Każdy element wyglądał świetnie, a goście mogli tylko rozłożyć ręce z bezradności na taką siatkówkę. Ten set zakończył świetny as Zigi Sterna (25-22), a w całym meczu bełchatowianie wygrywali 2:0.
Dominacja potwierdzona!
Już w pierwszych akcjach to siatkarze trenera Cretu objęli prowadzenie (3-1). Jednak zespół z Gorzowa nie chciał się tak łatwo poddać i po kilku akcjach doprowadzili do remisu. Widać było po zawodnikach trenera Kowala, że są bardzo zmotywowani do wygrania tej partii, ale przede wszystkim do pokazania się z jak najlepszej strony i postawienia rywalom. Gospodarze jednak dzisiaj byli nie do zatrzymania. Każdy ich element pracował naprawdę dobrze i nie zanosiło się na to, żeby w jakikolwiek sposób miało się to zmienić, gdyż w pewnym momencie bełchatowianie prowadzili już czterema punktami (12-8). Nic nie było w stanie powstrzymać gospodarzy, gdyż oni co chwilę powiększali swoją przewagę i jeszcze bardziej się nakręcali. Ich punktowe prowadzenie było w pewnym momencie ogromne, bo aż dziesięciopunktowe! Gorzowianie nie mieli dzisiaj szans, aby urwać chociażby seta świetnie dysponowanym rywalom. I po świetnym ataku to bełchatowianie wygrali tego seta (25-15), a cały mecz zakończył się wynikiem 3:0.