Już dzisiaj Lech Poznań rozegra pierwszy mecz w ramach 1/16 finału Ligi Konferencji. Przeciwnikiem mistrzów Polski będzie ekipa Bodø/Glimt. Z tego powodu porozmawialiśmy z Pawłem Tanoną – ekspertem od ligi norweskiej – który opowiedział nam o norweskiej drużynie, jej mocnych i słabych stronach oraz o szansach Kolejorza.
(Bartosz Bryś) Bodø/Glimt zakończyło już przygotowania do dwumeczu z Lechem. Jakie nastroje panują obecnie w klubie i jakie wnioski można wyciągnąć po ostatnich sparingach?
(Paweł Tanona) Myślę, że są one dużą niewiadomą. Pierwszy sparing tak naprawdę nic nie wniósł, ponieważ Bodø zagrało z Junkerenem, czyli beniaminkiem trzeciego poziomu rozgrywkowego. Mecz zakończył się wynikiem 8:0 i pokazał jedynie, jak duża jest różnica poziomów między Eliteserien a niższymi ligami. Celem tego sparingu było dobre rozpoczęcie okresu przygotowawczego i podniesienie morale.
Odczucia po kolejnych meczach były dość mieszane, ponieważ były w nich momenty dobrej, ale też słabszej gry. W kontekście dwumeczu z Lechem najwięcej mogą powiedzieć dwa ostatnie sparingi z Viborgiem i Silkeborgiem, gdyż były to spotkania z najsilniejszymi rywalami podczas przygotowań.
Pierwsza połowa meczu z Viborgiem była absolutnie tragiczna – było to najsłabsze Bodø/Glimt od długiego czasu. Wicemistrzowie Norwegii po pierwszej części gry przegrywali aż 4:1. Z kolei drugą połowę zagrali fenomenalnie, tworząc sobie tyle sytuacji, że spokojnie mogli tamten mecz wygrać. Jeśli odwróciliby wynik i ostatecznie zwyciężyli, nikt nie byłby zdziwiony.
Podobnie było z Silkeborgiem: pierwsza połowa bardzo dobra. W drugiej połowie Faris Pemi dostał szybką czerwoną kartkę i drużyna zaczęła gorzej wyglądać fizycznie, oddając przeciwnikom więcej miejsca na operowanie piłką. Silkeborg to wykorzystał, strzelił dwie bramki i mecz ostatecznie zakończył się remisem 2:2.
Widać więc, że w każdym meczu Bodø zagrało jedną połowę bardzo dobrze, drugą słabiej. Pytanie, jak będzie wyglądał czwartek.
Patrząc na sparingi i na całą drużynę, co będzie – Twoim zdaniem – największą bronią oraz największą bolączką Norwegów?
Kluczem będzie pierwszy mecz, bo Bodø u siebie jest bardzo mocne. Drużyna trenera Knutsena jest świetnie zorganizowana w ofensywie – chce atakować i strzelać bramki. Nawet gdy prowadzi 1:0 czy 2:1, to się tym nie zadowala i zawsze chce więcej.
Trzeba wspomnieć też o sztucznej murawie. Myślę, że może ona być nie tyle co wadą dla Lecha, lecz zaletą dla Bodø/Glimt, które zdecydowanie lepiej czuje się na swoim boisku. W ich przypadku ta nawierzchnia sporo pomaga w graniu piłką w swoim systemie. Zawodnicy z jednej strony umieją utrzymać się przy piłce, ale z drugiej świetnie czują się także w kontrach, kiedy mogą szybko przetransportować piłkę. To najlepiej wychodzi im właśnie na sztucznej murawie.
Z powodu, że środek pola został nieco osłabiony, bardzo groźne będą skrzydła. W pierwszym meczu na pewno nie zagra pauzujący za kartki Hugo Vetlesen. Ponadto zabraknie kontuzjowanych Urlika Saltnesa i Sondre Feta. Dlatego tym bardziej gra będzie opierała się na lewym i prawym skrzydle. Z tego powodu Lech będzie musiał szczególnie uważać w bocznych strefach boiskach. Istotne jest też, kto wyjdzie po lewej stronie w drużynie Kolejorza – Alan Czerwiński czy Pedro Rebocho.
Co powinien wykorzystać Lech, jeśli liczy na korzystny wynik?
Poznaniacy na pewno nie będą mogli popełniać aż tylu błędów w defensywie, co w ostatnich meczach ligowych. Bodø, które jest mocniejszą ekipą niż Wisła Płock czy Miedź Legnica, umiejętnie je wykorzysta. Kolejorzowi może nie pomóc wtedy nawet będący w świetnej formie Filip Bednarek.
Jeżeli Lechowi uda się w czwartek nie przegrać meczu, to w rewanżu będą mieli łatwiejsze zadanie. W spotkaniu w Poznaniu delikatnym faworytem mogą być właśnie mistrzowie Polski, ponieważ Bodø/Glimt na wyjazdach w europejskich rozgrywkach ma serię dziewięciu meczów bez wygranej. Dlatego uważam, że dobrym wynikiem w pierwszym meczu będzie dla Lecha remis, gdyż w takim wypadku to oni będą w zdecydowanie lepszej sytuacji przed drugim pojedynkiem.
Wrócę na chwilę do tematu Hugo Vetlesena. Czy jego brak będzie mocno odczuwalny dla drużyny?
Na pewno będzie to duża strata, gdyż Vetlesen był najlepszym zawodnikiem poprzedniego sezonu ligi norweskiej, notując genialne liczby jak na środkowego pomocnika. O jego umiejętnościach może świadczyć też fakt, iż w ostatnim dniu okienka transferowego Feyenoord złożył za niego ofertę w wysokości 6,5 miliona euro, mimo że pozostał mu tylko rok kontraktu z Bodø.
Strata takiego zawodnika będzie widoczna, zwłaszcza że najprawdopodobniej zastąpi go Morten Konradsen, który część okresu przygotowawczego stracił przez uraz. W poprzednim sezonie grał on głównie końcówki spotkań, będąc tzw. zapchajdziurą – 26-latek może zagrać na lewej, prawej obronie, w środku pola. Jeśli drużyna ma tylko jakieś braki, to Konradsen wychodzi w pierwszym składzie. W czwartek będzie musiał zagrać od pierwszej minuty, a nawet nie ma co porównywać umiejętności Konradsena do Hugo Vetlesena.
Z drugiej strony Bodø może pocieszać to, że w sparingach w bardzo dobrej formie był Albert Gronbaek, więc to na nim będzie ciążyć odpowiedzialność za ataki. Jeśli w rewanżu zagra z nim Vetlesen, środek pola będzie groźny.
Spotkałem się z opiniami, iż najsłabiej obsadzoną formacją Bodø/Glimt jest bramka. Co możesz powiedzieć na ten temat?
Faktycznie może to być najsłabsza pozycja w drużynie, ponieważ forma Faye Lunda to duża niewiadoma. 23-latek trafił do Bodø z Rosenborga, gdzie przez długi czas był rezerwowym, nie mając szans na regularne występy. Jednak gdy dostawał okazje do gry, to prezentował się całkiem dobrze i niewiele można mu było zarzucić. Lecz w obecnym zespole zagrał w dwóch meczach pod koniec sezonu i popełnił fatalny błąd. Dodatkowo nie ma żadnego doświadczenia w meczach w europejskich pucharach.
Z całą pewnością można stwierdzić, że na pewno nie będzie on na poziomie Nikity Haikina (przyp. odszedł do Bristol City), który przede wszystkim świetnie grał na linii oraz nogami. Zobaczymy, jak będzie w czwartek. Faye Lund to taki zawodnik, który jak coś zawali to nie będę zaskoczony. Ale jeżeli kilka sytuacji obroni, to też nie będę w wielkim szoku, bo już kilkukrotnie pokazał, że pewne umiejętności ma. Zwłaszcza w sparingach wyglądał całkiem nieźle.
Pozostańmy w temacie transferów. Kilku zawodników odeszło z Bodø – m.in. Solbakken czy wspomniany już Haikin – a w ich miejsce klub pozyskał nowych graczy. Jak według Ciebie prezentuje się obecnie kadra? Jest mocniejsza niż wcześniej i czy udało się załatać dziury po odejściach?
Przede wszystkim musimy rozdzielić to między dwumecz z Lechem i na krajowe rozgrywki. W kontekście sezonu ligowego kadra będzie na pewno bardzo mocna. Pojawia się wiele głosów, że Bodo będzie miało w tym sezonie najmocniejszą drużynę w historii Eliteserien, mając na kilku pozycjach po dwóch wartościowych zawodników.
Dużym problemem dla zespołów grających w systemie wiosna-jesień tak, jak ma to miejsce w Norwegii, jest fakt, iż wiosną można zgłosić do europejskich rozgrywek trzech nowych zawodników. W przypadku Bodo sytuacja potoczyła się tak, że wpisano tylko dwóch nowych graczy.
Początkowo do Ligi Konferencji zostali zarejestrowani Joel Mvuka, który, odchodząc do Lorientu, został wyrejestrowany i mimo przyjścia do Bodo musiał zostać ponownie wpisany, Faris Pemi oraz Fredrik Bjokran. Ten ostatni byłby bardzo dużym wzmocnieniem do drużyny, gdyby nie złapał groźnej kontuzji. Jego miejsce w ostatniej chwili zajął Adam Sorensen.
W kontekście dwumeczu z Lechem pierwszy skład będzie wyglądał solidnie. Jednak w przypadku, gdy pojawią się jakieś kontuzje lub któryś z zawodników otrzyma czerwoną kartkę, Bodo będzie miało problem. Kadra jest wąska, a poziom rezerwowych może okazać się niewystarczający. Przykładowo w zespole nie będzie żadnych zmienników na bokach obrony – Elabdellaoui nie zdążył wyleczyć kontuzji, a wspomniany już Bjorkan niedawno ją złapał.
Patrząc z perspektywy Lecha, który z zawodników będzie dla mistrzów Polski największym zagrożeniem?
Myślę, że przede wszystkim Amahl Pellegrino. Jest to bardzo przebojowy zawodnik, który często schodzi do środka, umie niekonwencjonalnie podać czy uderzyć. Jest szybki, dynamiczny, bardzo dobrze drybluje. W poprzednim sezonie był królem strzelców, wykręcając genialne liczby. Jak to Norwegowie nazywają, dysponuje “X–factorem”, czyli takim czynnikiem, który sprawia, że potrafi zrobić coś z niczego. Na niego Kolejorz na pewno będzie musiał szczególnie uważać.
Poznaniacy nie będą mogli także zapomnieć o drugim skrzydłowym – Mvuce, który jest świetnie wyszkolony technicznie i lubi wchodzić w dryblingi. Jest przykładem zawodnika, który ma naturalny ciąg na bramkę. Jednak często bywa chaotyczny i brakuje mu ostatniego podania czy celnego strzału. Umiejętności nie można mu odmówić, ale jego liczby nie rzucają na kolana. Lecz gdy będzie miał dobry dzień, będzie bardzo aktywny.
Ostatni zawodnik, którego bym wyróżnił, to Albert Gronbaek. W meczu z Silkeborgiem zaprezentował się ze świetnej strony: dobrze podawał, pokazywał się do gry, próbował uderzać oraz wywalczył rzut karny. Karlstrom oraz Murawski, którzy zagrają w środku pola, będą musieli zwracać na niego uwagę.
Na koniec zapytam o twoje przewidywania. Tak jak powiedziałeś Bodø jest mocne, ma dobrych zawodników, umie zagrać solidne spotkanie i dodatkowo pierwszy mecz będzie w Norwegii, co będzie ich atutem. Jednak patrząc obiektywnie, jak oceniasz szanse Lecha i kto – Twoim zdaniem- wyjdzie zwycięsko z tego dwumeczu?
Szczerze, to jest to dla mnie duża niewiadoma. Uważam, że delikatnym, ale nieznacznym faworytem jest Bodo. Trudno powiedzieć, jak będą wyglądali w meczu o stawkę, bo w ostatnim sparingu zabrakło im sił. Trener Knutsen mówił, że świeżość ma przyjść na mecz z Lechem, jednak zobaczymy, czy faktycznie tak będzie.
Styl Bodo opiera się na wysokim pressingu, więc zawodnicy muszą być świetnie przygotowani fizycznie, żeby to wszystko działało tak, jak powinno. W zeszłym roku, gdy grali z Celtikiem, wyglądali bardzo dobrze i nie odstawali pod tym względem od będącego w rytmie meczowym przeciwnika.
Z kolei co do Lecha, to po ich ostatnich spotkaniach można mieć dość mieszane uczucia. Niby w ofensywie jest wszystko dobrze, stwarzają sobie dużo sytuacji, jednak nie potrafią ich wykorzystać. W meczu z Bodø na pewno będą mieli sporo okazji, bo pewnie zagrają tak jak z Villarrealem, czyli postawią na kontry. Obrona Norwegów jest ustawiona bardzo wysoko, więc jestem bardziej niż pewien, że Lech będzie chciał to wykorzystać.
Uważam, że awans jest jak najbardziej otwartą sprawą i Lech ma o czym marzyć, bo ma spore szanse na zwycięstwo w tym dwumeczu.
Mecz Lecha Poznań z Bodø/Glimt już dzisiaj o godzinie 18:45. Spotkanie zostanie rozegrane w Norwegii na Aspmyra Stadium.