Oddawanie inicjatywy. Dlaczego Arsenal powinien bronić wysoko?

12 – tyle punktów z pozycji wygrywającego stracił już w obecnym sezonie Arsenal. Gdyby Kanonierom udawało się za każdym razem dowozić zwycięstwo do końca dziś byliby liderem z siedmioma punktami przewagi nad Liverpoolem. Oczywiście jest to trochę scenariusz science-fiction, jednak dla porównania The Reds w obecnej kampanii w taki sposób stracili tylko cztery „oczka”. The Gunners problemy mają zwłaszcza przeciwko rywalom z czołówki. Ekipa Mikela Artety nie potrafiła utrzymać korzystnego wyniku w pierwszym spotkaniu z Manchesterem City (choć ze względu na to, że całą drugą połowę grali w dziesiątkę akurat ciężko mieć tutaj pretensje) oraz przeciwko Liverpoolowi, Chelsea czy Aston Villi.

Euforia zamiast czarnego scenariusza

Kibice Kanonierów w ostatnią niedzielę po bramce wyrównującej dla The Cittizens mogli kreślić najczarniejsze scenariusze. Arsenal prowadząc znów oddał inicjatywę rywalowi i został za to skarcony. Tym razem jednak potrafił na to odpowiedzieć. Zamiast kolejnego rozczarowującego popołudnia fani na Emirates zapamiętają je jako jedno z najlepszych w ostatnich latach. Bowiem rozbić 5:1 ekipę, która w ostatnich dwóch latach sprzed nosa sprzątnęła ci tytuł mistrzowski musi nabrać dodatkowego smaku. Oczywiście zwycięstwo z zespołem Guardioli w obecnej formie nie jest jakimś nadzwyczajnym osiągnięciem, jednak tak wysoką wygraną Arsenal wysłał sygnał, że nie zamierza wyłączać się z wyścigu o mistrzostwo.

REKLAMA

Mikela Artetę bardziej może jednak cieszyć fakt, że tym razem jego podopieczni potrafili zareagować na straconego gola. Wcześniej, gdy Kanonierzy tracili bramkę wyrównującą nie potrafili wrócić do meczu. Jedyne zwycięstwo, kiedy przeciwnik doprowadzał do wyrównania w drugiej połowie miało miejsce jeszcze wrześniu w spotkaniu przeciwko Leicester (4:2). Jednak po pierwsze, był to rywal ze znacznie niższej półki niż ci wspomniani na wstępie. Po drugie, The Gunners mieli w tym meczu ogromną przewagę. Stracona bramka nie wynikała z tego, że się cofnęli i oddali przeciwnikowi inicjatywę, tak jak w innych przypadkach. Leicester przeprowadziło jedną akcję i akurat udało im się wówczas trafić do siatki. Arsenal wcale nie musiał odmieniać obrazu meczu i zmieniać sposobu gry.

Bardziej pragmatyczny styl gry

A tak właśnie było w pozostałych meczach, kiedy The Gunners tracili punkty po wyjściu na prowadzenie. Zarówno przeciwko Liverpoolowi, Chelsea, Aston Villi czy teraz Manchesterowi City w drugiej części meczu Arsenal oddawał inicjatywę, cofając się do niskiej obrony. Po straconej bramce musieli zmienić nastawienie chcąc zainkasować trzy punkty. I zarówno w konfrontacji z The Blues oraz The Villans mieli sporo sytuacji, aby wygrać mecz, jednak ostatecznie zawsze czegoś brakowało. Oba te mecze pokazały, że Arsenal niepotrzebnie skupiał się jedynie na utrzymaniu korzystnego rezultatu zamiast próbować wcześniej zamknąć mecz.

Generalnie cofanie się głębiej i pilnowanie korzystnego wyniku to coś, co coraz częściej widzimy w meczach Arsenalu nawet przeciwko teoretycznie słabszym rywalom. Styl gry Kanonierów w ostatnich dwóch sezonach stał się o wiele bardziej pragmatyczny. To już nie jest ta ekipa, która zachwycała wszystkich kibiców Premier League ofensywną grą przed mundialem w Katarze. Dzisiaj Arsenal stał się zespołem bardziej fizycznym, grającym mniej ryzykownie i bardziej bezpośrednio. Najlepiej świadczy o tym statystyka otwarć gry od bramki dalekim podaniem, która w przypadku Arsenalu wynosi aż – według danych z FBRef – 57,3% i jest druga najwyższa w lidze. Z kolei pod względem procentu wszystkich dalekich podań bramkarzy Kanonierzy są na 11. miejscu (35%).

Bardziej zachowawczy styl gry objawia się też w częstszej grze w niskiej obronie. Będąc na prowadzeniu Arsenal stara się jak najbardziej minimalizować ryzyko, a co za tym idzie rzadko stosuje wysoki pressing. Wówczas jeden błąd czy przegrany pojedynek w defensywie może skutkować straconym golem. Dlatego drużyna Artety przeważnie cofa się na własną połowę, zagęszcza środek i zmusza rywala do dużej liczby dośrodkowań. Taki Arsenal oglądaliśmy nie tylko w drugich połowach wspomnianych wcześniej meczów, w których tracił prowadzenie, ale też przeciwko Tottenhamowi (1:0) na początku sezonu czy PSG w Lidze Mistrzów (2:0).

Arsenal nie broni źle w niskim pressingu

Mimo tych wszystkich straconych punktów ciężko powiedzieć, aby Arsenal nie potrafił grać w niskim pressingu. Kanonierzy od początku poprzedniego sezonu mają być może najlepszą defensywę na świecie. Co ważne, podopieczni Artety dobrze bronią zarówno blisko, jak i daleko własnej bramki. Problemem Arsenalu nie jest więc to, że grając w niskiej obronie dopuszczają rywali do zbyt wielu sytuacji. Wręcz przeciwnie. Kłopotem jest to, że sami tych okazji nie kreują. Po odbiorze piłki nie ruszają do szybkiego ataku w takim tempie, co choćby Liverpool czy Nottingham. Ponadto większość zawodników ustawiona jest bardzo głęboko, przez co The Gunners mają problem z przeniesieniem gry na połowę rywala i dłuższym utrzymaniem się przy piłce.

Oczywiście można zrozumieć, że mając korzystny wynik przeciwko ekipie, która ma podobny potencjał kadrowy Arteta nie chce się otwierać i woli minimalizować ryzyko. Niemniej jednak, Hiszpan ogranicza w ten sposób ofensywę swojego zespołu. Arsenal pozbawia się wówczas jednego ze swoich największych atutów, jakim jest wysoki pressing. Właśnie w taki sposób Kanonierzy strzelili bramki na 1:0 oraz 2:1 w niedzielę przeciwko The Cittizens. Co więcej, w pierwszej połowie mogli również podwyższyć wynik na 2:0, jednak stuprocentową sytuację zmarnował Kai Havertz.

Arsenal nie powinien oddawać inicjatywy

Pod koniec pierwszej połowy i na początku drugiej Arsenal jednak zdecydował się wycofać i oddać inicjatywę The Cittizens. Od 27.minuty aż do gola na 2:1 w 56. minucie podopieczni Artety nie oddali żadnego strzału. Zresztą w innych meczach, w których The Gunners tracili punkty z pozycji wygrywającego wygląda to podobnie. Przeciwko Liverpoolowi od gola na 2:1 w 42. minucie do wyrównującej bramki w 80. minucie zanotowali tylko jedno uderzenie. Niedawno przeciwko Brighton od trafienia na 1:0 w 16. minucie do gola na 1:1 w 60. minucie zaledwie dwa. Z kolei w wygranym pierwszym meczu przeciwko Tottenhamowi po golu na 1:0 w 63. minucie żadnego do końcowego gwizdka.

Mecz z Manchesterem City powinien pokazać Mikelowi Artecie, że nie ma sensu, aby jego zespół tak wcześnie oddawał inicjatywę rywalowi. Że zamiast cofać się głęboko na własną połowę i ograniczać atuty ofensywne drużyny korzystniej będzie narzucać rywalowi własne warunki i iść po kolejne gole. Oczywiście nie da się grać wysokim pressingiem przez cały mecz. Potrzebne są fragmenty, w których piłkarze świadomie obniżą tempo i intensywność meczu, jednocześnie kontrolując to, co dzieje się na murawie. Kanonierzy te momenty powinni jednak ograniczyć do minimum, gdyż zazwyczaj nie kończą się one najlepiej. Arsenal znacznie skuteczniejszy jest, gdy broni wysoko i odważnie.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,736FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ