Lekko ponad tydzień po pojedynku w Superpucharze Hiszpanii Real Madryt ponownie mierzył się z Atletico Madryt. Tym razem Derby Madrytu rozgrywane były w ramach Pucharu Króla, a areną zmagań było Metropolitano, domowy stadion Atleti. W Arabii Saudyjskiej po bardzo intensywnym meczu i dogrywce górą okazała się drużyna prowadzona przez Carlo Ancelottiego. Cała społeczność Los Rojiblancos żądała rewanżu, czemu dała upust jeszcze przed meczem.
Pech po jednej i drugiej stronie
Tym razem jednak przyszło nam dłużej czekać na emocje i pierwsze gole. Z początku obie drużyny grały dość asekuracyjnie, wzajemnie się badając. Żadna ze stron nie była w stanie na dłużej przejąć kontroli nad przebiegiem meczu. Walka toczyła się w dużej mierze w środku pola, czasami przenosząc się pod jedno lub drugie pole karne. Swoje okazje miało tak Atletico, jak i Real. Do najlepszych należała ta Jude’a Bellinghama. Piłka po strzale Anglika zrykoszetowała jeszcze od obrońcy Los Colchoneros i obiła poprzeczkę bramki Jana Oblaka.
Podobnie jak w meczu półfinałowym Superpucharu, tak i tym razem strzelanie zaczęło Atleti. Po nieszczęśliwej próbie wybicia piłki przez Antonio Rüdigera największą determinacją wykazał się Samuel Lino, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie. Wydawało się, że gospodarze utrzymają prowadzenie do końca. Tym bardziej że na boisku zamiast gry w piłkę więcej było utarczek słownych. Jednak w doliczonym czasie gry po dośrodkowaniu futbolówki w pole karne Atletico błąd popełnił Jan Oblak. Słoweniec przy próbie piąstkowania wpakował piłkę do własnej bramki.
90 minut nie wystarczyło do wyłonienia zwycięzcy
W drugą połowę z większą energią weszła drużyna Realu Madryt. Dobrze prezentował się przede wszystkim Bellingham, momentami wręcz bawiąc się grą. Real mimo początkowej przewagi nie był w stanie jednak stworzyć sobie dogodnej okazji do wyjścia na prowadzenie. Zamiast tego po serii błędów i odbitek to Atletico zdobyło swoją drugą bramkę tego wieczoru. Zamieszanie w defensywie Realu wykorzystał Alvaro Morata, wpisując się na listę strzelców.
Królewscy musieli zaatakować, ale nie mieli pomysłu na poradzenie sobie z obroną Atletico. Ta grała dość mocno wycofana, zamykając niemal wszystkie wolne przestrzenie. Real nie mógł wykorzystać szybkości swoich zawodników, a i gra kombinacyjna była mocno utrudniona ze względu na mnogość zawodników gospodarzy w okolicy własnego pola karnego. Dodatkowo Real przy kontrach Atletico musiał ratować Andrij Łunin. W końcu jednak Los Blancos dopięli swego, a gola zaledwie dwie minuty po wejściu na boisko zdobył Joselu. Obie drużyny szukały gola dającego zwycięstwo, ale ostatecznie do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka.
Emocje w dogrywce
Ta była kontynuacją walki na całej płaszczyźnie boiska. Wydawało się, że Real ma lekką przewagę, ale to Atletico wyszło na prowadzenie po indywidualnej akcji Antoine’a Griezmanna. W drugiej części dogrywki Real umieścił piłkę w bramce, ale gol został anulowany przez minimalnego spalonego. Królewscy starali się jeszcze wrócić do rywalizacji i doprowadzić do rzutów karnych. Mimo zmasowanych ataków nie zdobyli jednak już gola. Za to na minutę przed końcem gola przypieczętowującego wygraną Atletico zdobył Rodrigo Riquelme. Los Rojiblancos zrewanżowali się Realowi za porażkę w Superpucharze Hiszpanii i pozostają w grze o Puchar Króla.