Znajdujemy się na etapie sezonu, w którym Premier League przyspiesza tempo. Dziś podsumowujemy 13. kolejkę, natomiast już jutro rozpoczyna się kolejna seria gier. Po minionym weekendzie na tapet bierzemy 5 następujących tematów: zmodyfikowana rola Martina Odegaarda, boiskowy chaos w Manchesterze United, nijakie (?) Brighton, defensywa Manchesteru City oraz wzrastające Bournemouth. Zapraszamy do lektury!
Arteta wymyśla na nowo Martina Odegaarda
Ten sezon w wykonaniu Martina Odegaarda był dotychczas poniżej oczekiwań. Norweg stawał się trochę irytujący i wyglądał, jakby zatracił kreatywność, którą wyróżniał się po transferze do Premier League. Problemy Arsenalu z rozbijaniem nisko ustawionych przeciwników mogliśmy powiązać z mniejszą efektywnością kapitana ich zespołu. Mikel Arteta w ostatnich spotkaniach – z Lens w Lidze Mistrzów (6:0) oraz z Wolves w tej kolejce Premier League (2:1) Norweg częściej schodził niżej po piłkę i miał więcej zadań w rozegraniu i przenoszeniu piłki w tercję ataku. 24-latek spisuje się w tej roli świetnie i to nie przypadek, że Arsenal w obu tych meczach grał bardzo płynnie i miał kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami.
Martin Odegaard należy do grupy piłkarzy, którzy najbardziej efektywni są wtedy, gdy zaliczają możliwie jak najwięcej kontaktów z piłką. W meczu z Wolves Odegaard wykonał 87 podań – najwięcej ze wszystkich pilkarzy na boisku i blisko dwa razy więcej niż wynosi jego średnia w przeliczeniu na 90 minut w tym sezonie. Norweg ma spokój przy piłce, dobrze otwiera sobie linie podań i w dobrym momencie oddaje piłkę. W sobotę strzelił bramkę, wykreował dwie „duże okazje” (big chances), zaliczył 6 kluczowych i 13 progresywnych podań. Z odrestaurowanym Odegaardem obecny lider tabeli ma jeszcze większe możliwości.
Manchester United gra coraz gorzej
Do meczu z Newcastle (0:1) Manchester United przystępował po trzech ligowych zwycięstwach z rzędu. W naszych podsumowaniach nie chwaliliśmy jednak Czerwonych Diabłów, a jedynie odnotowywaliśmy ich wygrane, ponieważ ich gra ciągle była bardzo przeciętna. Występ ze Srokami był jednym z najgorszych zespołu Erika ten Haga w tym sezonie (a konkurencja jest spora). Zostali zdominowani, a przebudzenie w końcówce meczu było efektem braku jakościowych zmienników w szeregach rywali, którzy pierwszą zmianę zawodnika z pola przeprowadzili w doliczonym czasie gry.
Na początku sezonu tłumaczono – poniekąd słusznie – Manchester United licznymi kontuzjami. Obecnie stan kadrowy zespołu jest już całkiem przyzwoity, a gra Manchesteru United wygląda coraz gorzej. Zwłaszcza, jeśli popatrzymy na starcia z mocniejszymi przeciwnikami. O ile na początku seoznu w meczach z Arsenalem, czy Tottenhamem mieli jakieś argumenty, tak ostatnio z Manchesterem City i Newcastle nie mieli nic do powiedzenia. Pressing, który ma charakteryzować ten zespół nie działa. Organizacja całej drużyny w defensywie kiepska – skrzydłowi nie wykonują swoich obowiązków, a luki pomiędzy formacjami są za duże. Wyprowadzenie piłki od własnej bramki? Ciągle ogromny problem. Na Old Trafford dzieje się naprawdę źle, a tabela zamazuje ten obraz.
Newcastle 1:0 Manchester United
Brighton przestalo się wyróżniać na tle reszty w Premier League
W poprzednim sezonie Brighton było chyba najczęściej chwalonym zespołem w Premier League. W obecnym sezonie zaczęli całkiem obiecująco, ale w ostatnich tygodniach stali się trochę takim średniakiem ligi, który niczym specjalnym się nie wyróżnia. Oczywiście, są czynniki, które ich usprawiedliwiają – latem stracili podstawowy środek pola, muszą zmagać się z grą co 3 dni, co dla większości zawodników jest kompletną nowością, a takie natężenie meczów prowadzi też do większej liczby kontuzji. Niemniej jednak, Brighton wyrobiło sobie już markę klubu, w którym nie ma ludzi niezastąpionych, więc można było mieć nadzieję, że przez 1/3 sezonu Roberto De Zerbi coś jednak wyczaruje.
Z ostatnich ośmiu meczów ligowych Brighton wygrało tylko raz. W poprzednim sezonie Mewom też zdarzaly się gorsze wyniki, ale jedno było niezmienne – sposób gry, który budził wrażenie. Od jakiegoś czasu na grę zespołu De Zerbiego nie patrzy się już z taką przyjemnością. W meczu z Chelsea (2:3) dostali od rywali prezent w postaci gry w przewadze całą drugą połowę, ale i tak nie stworzyli sobie wielu okazji. Wskaźnik xG po zmianie stron wynosił tylko 0,89, a przy grze 11 na 11 było jeszcze gorzej – zaledwie 0,10.
Drobna zmiana stylu gry Manchesteru City znów kosztowała ich stratę punktów
Niedawno 4:4 z Chelsea, w minony weekend 3:3 z Tottenhamem. Gdzie podział się dawny Manchester City, który w meczach z najsilniejszymi rywalami potrafił zamknąć dostęp do bramki znakomicie kontrolując mecz? To kolejna strata punktów – choć uczciwie musimy przyznać, że Obywatele mieli sporo pecha – którą możemy podpiąć pod zmiany personalne w letnim okienku transferowym w kadrze Manchesteru City i zwrot Pepa Guardioli w stronę gry bardziej bezpośredniej. Wśród ofensywnych pomocników balans względem pary De Bruyne-Gundogan zazwyczaj jest zachowany (Bernardo-Alvarez), ale największa zmiana jest na skrzydłach. Wcześniej Bernardo i Grealish byli odpowiedzialni za utrzymanie piłki w celu kontroli meczu, natomiast teraz najczęściej występują tam często wchodzący w pojedynki Doku i Foden. Manchester City nadal jest świetny w ofensywie i strzela mnóstwo bramek, ale coraz częściej tracą gole, których – tak się wydaje – mogliby spokojnie uniknąć.
Teoretycznie względem poprzedniego sezonu w defensywie zmieniło się tylko na lepsze. Podstawowa szóstka, która stanowiła fundament defensywy w drodze po potrójną koronę (Walker, Akanji, Dias, Stones, Ake i defensywyny pomocnik Rodri) nadal są w klubie (Stones jest aktualnie kontuzjowany), a do zespołu dołączył jeszcze Josko Gvardiol. Niemniej jednak, defensywa to nie tylko personalne zestawienie lini obrony, a także pressing (ten element akurat ciągle działa dobrze) oraz styl gry. A ten jest bardziej „ryzykowny”. To nie przypadek, że Obywatele mają najniższe średnie posiadanie piłki oraz wskaźnik field tilt (procentowa liczba działań w ostatniej tercji w porównaniu do rywala) w ostatnich 6 sezonach.
Warto było czekać aż Bournemouth Andoniego Iraoli zatrybi
Kiedy pod koniec października Bournemouth przegrało na własnym stadionie z Wolves prowadzonym przez byłego menedżera Wisienek, Gary’ego O’Neilla w mediach zaczęły pojawiać się spekulacje o zwolnieniu Andoniego Iraoli. Bournemouth znajdowało się w strefie spadkowej, ich gra wyglądała kiepsko, ale po kilku tygodniach możemy już ocenić, że byłaby to zdecydowanie zbyt pochopna decyzja. Od tego czasu poniesli jedną porażkę – aż 1:6 z Manchesterem City – ale wygrali za to trzy spotkania i w ten weekend zremisowali z Aston Villą, tracąc bramkę na 2:2 w 90. minucie.
Przed meczem z Newcastle Andoni Iraola cofnął Ryana Christiego jako środkowego pomocnika, dorzucając na „10-tkę” jeszcze jednego ofensywnie nastawionego gracza. W trzech ostatnich spotkaniach Wisienki strzeliły 7 goli. W każdym przekraczały współczynnik dwóch goli oczekiwanych (xG) i są to trzy najlepsze wyniki z tego sezonu. Postęp jest więc znaczący. Bournemouth nie jest zespołem nastawionym na posiadanie piłki, ich dokładność podań stoi na dość niskim poziomie (np. we wczorajszm meczu z Aston Villą wynosiła zaledwie 71,6%), ale grając w szybki i bezpośredni sposób wprowadzają zamęt w szeregach obronnych rywali. Jeśli tendencja wzrostowa będzie się utrzymywać na Vitality Stadium to zespół Andoniego Iraoli szybko wypisze się z walki o pozostanie w Premier League, a pozycja hiszpańskiego szkoleniowca nie będzie już kwestionowana.
Co jeszcze wydarzyło się w 13. kolejce Premier League?
- Blisko pierwszej straty punktów na Anfield w tym sezonie ligowym był Liverpool, ale w 87. i 88. minucie strzelili dwa gole i wygrali z Fulham 4:3.
- Burnley na pierwsze punkty na własnym stadionie czekało od początku sezonu, ale jak już je zdobyli to z rozmachem. Zespół Kompany’ego pokonał Sheffield aż 5:0 i zepchnął The Blades na ostatnie miejsce w tabeli.
- Trzeci beniaminek, Luton przegrało na wyjeździe z Brentford 3:1. Ekipa Thomasa Franka wróciła na zwycięską ścieżkę po porażkach z przodującymi w tabeli Liverpoolem i Arsenalem.
- Przed tygodniem, po porażce z Manchesterem United (0:3) pisaliśmy, że z Evertonem wszystko jest w porządku i nie powinni się martwić o utrzymanie i w tej kolejce odpowiedzieli zwycięstwem na wyjeździe z Nottingham Forest (1:0).
- Meczem bez historii było starcie West Hamu z Crystal Palace – obie drużyny znajdujące się w środku tabeli podzieliły się punktami. Dla Młotów to już siódme z rzędu spotkanie w Premier League bez czystego konta.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej