Man United wygrywa z Evertonem – festiwal pudeł na Old Trafford

Manchester United walczący o top 4 podejmował dziś Everton broniący się przed spadkiem angielskiej elity. Można było zakładać, że spotkanie rozpoczynające 30. kolejkę Premier League będzie miało podobny przebieg do ostatniego meczu Czerwonych Diabłów z Brentford. Wskazywała na to chociażby charakterystyka rywala, czy skład osobowy i ustawienie drużyny gospodarzy. Jednak to, co zobaczyliśmy dzisiaj na Old Trafford, było widowiskiem zupełnie innego rodzaju.

REKLAMA

Festiwal niewykorzystanych sytuacji United

Erik ten Hag dał dziś szansę wykazania się kilku rezerwowym. W obronie gospodarzy od pierwszej minuty znajdowali się na boisku Harry Maguire, Tyrell Malacia, czy Aaron Wan-Bissaka. Natomiast w pomocy i ataku widzieliśmy dokładnie to samo zestawienie osobowe, co w poprzednim, wygranym meczu z Brentford. Wynikało to z faktu, że holenderski szkoleniowiec zdecydował się w ostatnim czasie na przesunięcie Bruno Fernandesa na pozycję nr 8, a rolę „dziesiątki” przejął Marcel Sabitzer. Z kolei Marcus Rashford wcielił się w rolę fałszywej „dziewiątki”, a na skrzydłach rozstawieni zostali Antony oraz Jadon Sancho. Jak plan ten wypalił z The Toffies?

Otóż założenia ten Haga sprawdzały się doskonale, ale w sposób rażący zawodziła skuteczność piłkarzy. Everton, który podszedł do tego spotkania z dość odważnym nastawieniem, nie chcąc za wszelką cenę murować własnej bramki od startu, miał ogromne problemy z dynamicznymi kontrami United. Co chwila za plecy obrońców ekipy Seana Dyche’a posyłane były długie podania – w sytuacji sam na sam z bramkarzem wielokrotnie znajdowali się dzięki temu Rashford, czy Antony. Jednakże jak już wspomniałem – egzekucja natrafiających się raz po raz okazji nie była dziś mocną stroną Czerwonych Diabłów.

Z nieudanych prób gospodarzy można by zrobić kompilację, która spokojnie pokryłaby kilka regularnych pojedynków tego zespołu. A mówimy tu przecież tylko o pierwszej połowie. Na szczęście dla ekipy z Old Trafford, strzelecką niemoc przerwał w 36. minucie Scott McTominay, który staje się w ostatnich tygodniach coraz ważniejszą postacią w kadrze Manchesteru.

Martial nieoczekiwanym rozwiązaniem problemów gospodarzy

Gol szkockiego pomocnika nie zakończył jednak problemów trzeciej drużyny Premier League w ataku. Ci sami piłkarze wciąż podejmowali błędne decyzje pod bramką Pickforda, który był dziś bardzo dobrze dysponowany. Anglik dwoił się i troił, aby podtrzymać nadzieje swojego zespołu chociażby na remis. O to było jednak ciężko, gdyż The Toffies nie byli w stanie oddać nawet jednego celnego strzału na bramkę De Gei aż do 80. minuty.

Nie mogąc dłużej patrzeć na impotencję w ofensywie, Erik ten Hag wprowadził na boisko Anthony’ego Martiala. Francuz okazał się właściwym rozwiązaniem na problemy United. W 71. minucie spotkania fatalny błąd w przyjęciu popełnił Seamus Coleman. Futbolówka prześlizgnęła się pod butem kapitana Evertonu, trafiając pod nogi Rashforda. Anglik tym razem nie próbował strzelać – zamiast tego zagrał na czystą pozycję do Martiala, a ten wpakował piłkę do niemalże pustej bramki. Tego właśnie potrzebował Manchester – człowieka w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie. Trafienie 27-latka definitywnie rozstrzygnęło losy rywalizacji na Old Trafford, dzięki czemu Czerwone Diabły mogą cieszyć się z kolejnych 3 punktów umacniających ich pozycję w ligowym top 4.

Manchester United 2:0 Everton (36′ McTominay, 71′ Martial)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,603FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ