Magdalena Fręch w całej swojej dotychczasowej karierze wygrała dokładnie 3 spotkania podczas turniejów Wielkiego Szlema. Jedno z tych zwycięstw miało miejsce w 2018 roku podczas French Open. W tym roku 25-latka radzi sobie jednak całkiem solidnie, czego efektem była chociażby 3. runda Miami Open. Nadzieje na dobry wynik we francuskich zawodach były więc spore.
Fręch pewna siebie, Zhang w trybie zombie
Polka w pierwszej rundzie miała zmierzyć się z Chinką — Shuai Zhang. Było to starcie zawodniczki numer 87. ze światowego rankingu (Fręch) i przeciwniczki z miejsca numer 30 (Zhang). W teorii więc to Chinka zdawała się faworytką. Na szczęście, w sporcie liczy się to, co na korcie, a nie na papierze. Magdalena od początku narzuciła swoją grę. Przewaga Fręch była wręcz nieprawdopodobna i wynikała zarówno z dobrej Polki, jak i rozczarowująco słabej dyspozycji Zhang. Trudno wyrokować, czy Shuai miała jakieś problemy zdrowotne, czy po prostu jest bez formy. Faktem jest, że miała dziś ogromne problemy z poruszaniem się po korcie i kompletnie nie czuła gry.
Magdalena bardzo spokojnie kontrolowała spotkanie. Wygrywała większość wymian, nie popełniała wielu błędów. Zhang została rozgromiona 0:6, 0:6 przez Friedsam podczas turnieju w Strasburgu, dziś była tłem dla Fręch. Trudno o górnolotne analizy, bowiem bierzemy poprawkę na niedyspozycję rywalki Polki. W następnej rundzie Magdalena zmierzy się z wygraną starcie Bejlek – Rakhimova i zdecydowanie nie będzie bez szans. Potem mogłaby tracić na Sabalenkę. Sam awans do trzeciej rundy French Open będzie jednak sporym sukcesem i absolutnie jest w zasięgu Fręch.