Jakiego słowa użyć, by opisać starcie Igi Świątek z Aryną Sabalenką? Na usta ciśnie się wyraz „rozczarowanie”, ale przecież mówimy o starciu czołowych tenisistek świata i półfinale turnieju mistrzyń – WTA Finals. Nie zamierzamy deprecjonować genialnego sezonu w wykonaniu Polki – ale trudno nie odnieść wrażenia, że zabraknie w nim wisienki na torcie, jaką miało być zwycięstwo w ostatnich zawodach. Iga Świątek była murowaną faworytką pojedynku z Białorusinką, ale długimi momentami okazywała szokującą bezradność.
Starcie z Sabalenką można podzielić na dwie części
W secie numer dwa obserwowaliśmy Igę dominującą na korcie, pewnie wykonującą założenia na pojedynek. Świątek trzykrotnie przełamała swoją przeciwniczkę, samemu punktując z 65% skutecznością pierwszego serwisu. Wydawało się, że ma kontrolę nad zawodami i po raz 5 w 2022 roku pokona białoruską tenisistkę. Niestety Sabalenka w decydującym secie zaprezentowała to samo co w pierwszym. Potężny serwis, z którym Iga nie potrafiła sobie poradzić. Po stronie Aryny widzieliśmy aż 12 asów i pewne zdobywanie punktów. Dodatkowo udało jej się przełamywać Świątek co miało oczywiste konsekwencje. Iga w pierwszym i trzecim secie ugrała łącznie 3 gemy. Jak na liderkę światowego rankingu i murowaną faworytkę WTA Finals, wynik mocno rozczarowujący.
Nie powinniśmy zakłamywać rzeczywistości, Świątek dostała zimny prysznic po znakomitym sezonie
Może to dobrze, bo na własnej skórze przekonała się, że nawet mając ogromną przewagę punktową w rankingu, w każdym ze starć musi dawać z siebie wszystko, a rywalki wyciągają wnioski z porażek? Sabalenka zaskoczyła i to ona zagra z Caroline Garcią w finale. Iga nie powinna rozpaczać i pewnie tego robić nie będzie – w końcu ma ogromne powody do radości. Sezon 2022 w jej wykonaniu to 8 tytułów w tym Roland Garros i US Open, a także 67 wygranych pojedynków.
W kolejnym nie musi być tak przyjemnie i Iga zdaje sobie z tego sprawę. Czas odpocząć, a następnie potwierdzić swoją klasę w 2023 roku.