Nie mistrz Anglii Manchester City, nie wicemistrz Arsenal, nie Fulham, które rozegrało świetny sezon jako beniaminek, a Brighton było zespołem, z którym eksperci opowiadali z największym entuzjazmem. Mewy po raz pierwszy zakwalifikowały się do europejskich pucharów (konkretnie Ligi Europy), a stylem gry i rozwojem poszczególnych piłkarzy zwrócili na siebie uwagę nie tylko w Anglii, ale i na całym piłkarskim świecie. Ten sezon zdecydowanie należał do Brighton.
Zaczęło się od Grahama Pottera
Kiedy mówimy Brighton, myślimy: Roberto De Zerbi. To włoski szkoleniowiec jest głównym pomysłodawcą i wykonawcą tego, jak fantastycznie ogląda się dziś tą drużynę. Niemniej jednak, nie możemy zapominać o początku sezonu Mew, w którym punktowali znakomicie. Przecież Graham Potter żegnał się z Brighton przyjmując – jak się wówczas wydawało – ofertę życia od Chelsea, kiedy Mewy znajdowały się na 4. pozycji w tabeli. Brighton kontynuowało świetne zakończenie poprzednich rozgrywek, a trener, którego cechowały spore rotacje w składzie wreszcie znalazł jedenastkę, której się trzymał. Zespół Grahama Pottera grał w nowatorskim ustawieniu, które na grafice przedmeczowej przypominało 3-4-2-1, ale w rzeczywistości wahadłowi grali jak skrzydłowi i w praktyce był to bardzo podobny system, który w fazie posiadania piłki stosuje Arsenal, po MŚ przeszedł na niego Manchester City, a pod koniec sezonu także Liverpool.
Ofensywa Brighton – w poprzednich latach za sterami Pottera często zbyt schematyczna i mało ryzykowna – wreszcie się odblokowała. Bez dobrego początku Brighton nie znalazłoby się w europejskich pucharach. W tabeli za okres pracy De Zerbiego Mewy są ósmym najlepiej punktującym zespołem. O ile bez świetnego początku nie byłoby Ligi Europy, o tyle De Zerbi i tak rozwinął ten zespół i dziś mało kto twierdzi, że z Potterem także udałoby się awansować do Europy.
Tak więc – czy Chelsea ostatecznie nie wyrządziła przysługi Brighton wykupując Pottera?- W przedsezonowych przewidywaniach nie zakładałem, że Brighton Grahama Pottera znajdzie się w pierwszej dziesiątce. Uważam, że awans Brighton do LE determinuje splot kilku kluczowych czynników na czele z zapaścią innych klubów i przyjściem Roberto De Zerbiego. Z perspektywy czasu można się więc podpisać pod tezą, że Chelsea pomogła Brighton (zwłaszcza pamiętając o ponad 20 milionach funtów za Pottera) – komentuje specjalnie dla nas Adam Targowski, dziennikarz Viaplay oraz współtwórca kanału Piłkarzyki na Youtube
Kontynuacja projektu
Gdy Graham Potter opuścił The Amex – dla wszystkich fanów Premier League była to bardzo smutna informacja. Powszechnie żałowano, że trener nie dokończy misji, którą rozpoczął z Brighton, a wielu zaczęło widzieć nad tym zespołem czarne chmury. Zdrowy rozsądek zachowali jednak działacze, którzy byli przygotowani na ewentualne odejście trenera. Niecałe dwa tygodnie po odejściu angielskiego szkoleniowca stery nad projektem przejął Roberto De Zerbi. Były trener Szachtara Donieck mając świadomość, że objął zespół w trakcie sezonu początkowo nie przeprowadzał nawet ewolucji, a ustawiał zespół w tym samym zestawieniu, które preferował Potter. Choć gra nadal była obiecująca to De Zerbi rozpoczął pracę na The Amex od 5 meczów bez zwycięstwa.
Przełamanie przyszło w meczu z Chelsea, który Mewy wygrały 4:1. Było to spotkanie symboliczne nie tylko ze względu na nieudany powrót Grahama Pottera na The Amex, którego zespół dostał lekcję futbolu od jego dawnych podopiecznych, ale także dlatego, że ten mecz możemy wskazywać jako moment, w którym projekt De Zerbiego gwałtownie przyspieszył. Włoch po raz pierwszy wówczas zdecydował się przejść na ustawienie z czwórką obrońców. Wtedy też swój debiut w wyjściowym składzie w Premier League zanotował Kaoru Mitoma, kluczowa postać tego sezonu dla Mew. Przed przerwą na Mistrzostwa Świata Roberto De Zerbi wpadł na pomysł w jaki sposób najlepiej wykorzystać atuty zawodników, których dostał w Brighton i w trakcie przerwy od rozgrywek ligowych szlifował ten system (oczywiście część zawodników, jak Mac Allister, Caicedo, Estupinan czy Mitoma byli na mundialu). Efekty nadeszły błyskawicznie.
Najlepszy zespół do oglądania
Po mundialu Brighton stało się najlepszym zespołem do oglądania w Premier League. Roberto De Zerbi stworzył zespół nastawiony na długie utrzymywanie się przy piłce, ale zarazem potrafiący atakować bezpośrednio. Znakiem rozpoznawczym Mew jest zapraszanie rywala do wysokiego pressingu, wciągnięcie go na własną połowę i wykorzystanie przestrzeni, która się pojawi. Charakterystycznym obrazkiem jest długie przetrzymywanie piłki przez środkowych obrońców Brighton, którzy nawet nie wprowadzają jej do przodu, a po prostu czekają aż rywal zrobi ruch w ich stronę i tym samym odpuści krycie swojego zawodnika. Wówczas zespół już wie, jak to wykorzystać. Budowanie akcji od swojej bramki Brighton opracowało do perfekcji, co docenił sam Pep Guardiola wygłaszajac opinię, że w tym elemencie są najlepsi na świecie. Wystarczy, że zostawisz jednego wolnego zawodnika, a Mewy bez problemu to wykorzystają.
Brighton często angażuje aż siedmiu zawodników w rozegranie piłki we własnej tercji – dwóch środkowych pomocników, czterech obrońców i bramkarza. Nieprzypadkowo wymieniamy tutaj golkipera, ponieważ on też ma bardzo ważną rolę w tej fazie gry. Przecież w końcówce sezonu De Zerbi dokonał zmiany między słupkami, ponieważ jego zdaniem Jason Steele więcej daje zespołowi w rozegraniu od Roberta Sancheza. Ustawienie Brighton w budowaniu ataku często przypomina 4-2-4, a dzięki głębokiemu zejściu pod grę pomocników piłkarze w przedniej formacji mają sporo przestrzeni, aby odkleić się od obrońców rywali, przez co często pełnią rolę „fałszywych 9-tek”. Jednym z wypracowanych schematów na ominięcie pressingu przez Brighton jest zagranie do napastnika, który w pierwszym kontakcie zgrywa do nadbiegającego pomocnika. Kolejnym sposobem jest bardzo prosty środek w postaci dalekiego podania na wolne pole do wysoko ustawionego skrzydłowego – Kaoru Mitomy lub Solly’ego Marcha, którym można zaufać w pojedynkach 1 na 1 z rywalami.
Najlepiej wytrenowany zespół
Oglądając Brighton nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to najlepiej wytrenowany zespół w Premier League. Drużyna, w której najbardziej widać rękę trenera. Zawodnicy często poruszają się tak, jakby Roberto De Zerbi stał przy linii z joystickiem i sterował każdym z osobna. Kiedy pojawia się wolna przestrzeń, błyskawicznie ktoś ją dostrzega i w nią wbiega. Zachwycony grą Brighton jest także Adam Targowski: – Konsekwencja, płynność, wierność koncepcji trenera, nawet jeżeli czasem bywa podszyta naiwnością. W skrócie – imponujący jest ten romantyczny dogmatyzm taktyczny Roberto De Zerbiego – wymienia najbardziej imponujące cechy zespołu z The Amex nasz ekspert.
Sposób gry De Zerbiego jest unikalny i w erze, w której panuje moda na wysoki pressing sprawdza się on znakomicie. Sam Pep Guardiola uznał, że Włoch należy do grona najbardziej wpływowych trenerów na rozwój piłki w ostatnich 20 latach. Ponadto w kluczowym meczu w walce o tytuł z Arsenalem na Etihad Stadium (wygranym 4:1) zespół Hiszpana zaczerpnął podstawowe elementy filozofii włoskiego trenera.
Wszystkie ciepłe słowa o Brighton mają też swoje odzwierciedlenie w statystykach. Po Mistrzostwach Świata lepszy współczynnik oczekiwanych bramek (xG) ma jedynie Manchester City. Mewy przewodzą natomiast w liczbie oddanych strzałów, strzałów celnych oraz uderzeń z pola karnego. W liczbie stworzonych „big chances” zespół Roberto De Zerbiego jest trzeci ustępując jedynie mistrzowi Anglii oraz Liverpoolowi. Wszystko to poprzedzały długie sekwencje podań. Mewy po MŚ są średnio drugim najdłużej utrzymującym się zespołem przy piłce i trzecim w liczbie minimum 10-podaniowych sekwencji. Brighton zawsze za Grahama Pottera mogło pochwalić się świetnymi statystykami ofensywnymi (ale chyba nie aż tak), jednak nie szło to w parze z liczbą strzelanych bramek. Nowy szkoleniowiec zdołał stworzyć system, w którym jego piłkarze także regularnie trafiają do siatki. Po mundialu więcej bramek strzeliły tylko dwa zespoły – Arsenal i Manchester City.
Młode talenty Brighton
Pomysł na futbol to jedno, przekonanie do niego piłkarzy – drugie, znalezienie odpowiednich wykonawców – trzecie. W przypadku Brighton słowo „znalezienie” powinniśmy zastąpić wyrazem „wykreowanie”. Roberto De Zerbi, jako że pracuje w jednym z biedniejszych klubów Premier League, wcale nie ma do dyspozycji kompletnych piłkarzy, gotowych produktów. Wszyscy zawodnicy oczywiście mają duży potencjał, są starannie skautowani przez klub, ale to diamenty do oszlifowania. I ten proces Włoch świetnie wykonuje. W środku pola dwoma najbardziej wyróżniającymi się postaciami byli Alexis Mac Allister i Moises Caicedo, którzy kluczowy krok w fazie rozwoju wykonali jeszcze za Grahama Pottera. Argentyńczyk, który w grudniu zdobył ze swoją reprezentacją mistrzostwo świata odejdzie tego lata do Liverpoolu, a o Caicedo również zabiegają największe kluby z Anglii z Arsenalem i Chelsea na czele.
Nie sposób wspomnieć o Kaoru Mitomie, o którym trudno powiedzieć, że jest młody, wszak niedawno skończył 26 lata, ale jest on jednym z największych odkryć minionego sezonu Premier League. Tylko czterech zawodników miało więcej udanych dryblingów od Japończyka w zakończonych rozgrywkach ligowych, a przecież trochę czasu minęło zanim Mitoma wywalczył sobie skład.
Aż 11 goli dla Brighton zdobyli nastolatkowie, co stanowi ponad połowę dorobku całej ligi
6 razy do siatki trafił 18-letni napastnik Evan Ferguson, który imponuje snajperskim nosem oraz przygotowaniem atletycznym. Pod koniec sezonu do notesów fanów Premier League musiał trafić także Julio Enciso. Paragwajczyk zakończył sezon z czterema trafieniami, a jego bramka z Manchesterem City została wybrana najładniejszą w całym sezonie. 19-latek był rzucany po pozycjach. Grał na „10-tce”, obu skrzydłach oraz jako napastnik i wszędzie spisywał się dobrze. Jeden gol należy do 18-letiego Facundo Buonanotte, który może nie zrobił takiego wrażenia jak dwóch wyżej opisywanych graczy, ale również można w nim dostrzec spory potencjał. Musimy wspomnieć jeszcze o jednym młodym zawodniku – Levim Colwillu, który do Brighton jest wypożyczony z Chelsea. 20-latek fantastycznie wyprowadza piłkę i dysponuje świetnym podaniem, a przy tym jest pewny w defensywie. Nic dziwnego, że Mewy kombinują, jak wykupić go na stałe.
W którym z młodych talentów Brighton największy potencjał widzi Adam Targowski? – W Evanie Fergusonie, chociaż bardzo imponuje mi również Julio Enciso – krótko komentuje dziennikarz Viaplay. Mewy co roku oddają ważnych zawodników do bogatszych klubów, a lista kandydatów ciągle się poszerza. Co ważne, zespół niespecjalnie to odczuwa. Kto dziś pamięta, że w poprzednim sezonie nie wyobrażano sobie Brighton bez Marca Cucurelli czy Yvesa Bissoumy? Na The Amex wierzą, że podobnie będzie w przypadku Mac Allistera i Caicedo. W końcu na razie w Brighton nie ma ludzi niezastąpionych.