Kanada zachwyca, ale to Belgia wygrywa. Batshuayi daje trzy punkty!

W drugim meczu grupy F Belgia zgarnęła komplet punktów, wygrywając z Kanadą. Gola na wagę zwycięstwa strzelił niezawodny w narodowych barwach Michy Batshuayi.

Już przed upływem 1. minuty na bramkę Milana Borjana (naszego starego znajomego z Korony Kielce) uderzył Batshuayi. Wydawało się, że taki będzie obraz tego starcia – miażdżąca przewaga Belgów i sporadyczne wyjścia z atakami Kanadyjczyków. Nic bardziej mylnego! To piłkarze Johna Herdmana przycisnęli „Czerwone Diabły”, nie pozwalając im na wyjścia z własnej połowy. Znakomicie na prawej stronie wyglądał duet Tajon Buchanan i Richie Laryea. Obaj panowie grali bardzo dynamicznie i płynnie wymieniali się pozycjami, sprawiając ogromne problemy Yannickowi Carrasco.

REKLAMA

29-latek z Atletico Madryt nie wszedł za dobrze w ten mecz

Nie dość, że był wrzucany na karuzelę, to jeszcze w 11. minucie sprokurował rzut karny, zagrywając futbolówkę ręką. Egzekucji tej jedenastki podjął się Alphonso Davies – ale górą z tego starcia wyszedł Thibaut Courtois. Nawiasem mówiąc, zawodnik Bayernu Monachium uderzył w bardzo podobny sposób co wczoraj Robert Lewandowski, tyle że w lewy róg.

Niewykorzystany karny nie podłamał jednak Kanady. Ci kontynuowali swoją dobrą, energiczną grę. Regulatorem tempa gry oraz łącznikiem między defensywą a ofensywną był 39-letni Atiba Hutchinson. To często on jako dostawał piłkę od obrońców, by dalej ją rozgrywać do atakujących kolegów.

Po około 15 minutach było już… 7:1 w sytuacjach bramkowych na rzecz Kanadyjczyków

Belgowie po raz pierwszy na dłuższy czas zameldowali się na połowie rywali dopiero w okolicach 25. minuty. Ale i tak nie potrafili wykreować sobie klarownej sytuacji. W dwóch okazjach źle zagrywał Kevin De Bruyne, nie widząc lepiej ustawionych partnerów, w co aż ciężko było uwierzyć. Po kanadyjskiej stronie mieliśmy natomiast chwilę później kąśliwe uderzenie z dystansu Alistaira Johnstona.

„The Canucks” („Orki”) przeważali właściwie w każdym aspekcie nad podopiecznymi Roberto Martineza. Eden Hazard był bezradny, co rusz przegrywając siłowe pojedynki. Po strzale z pierwszej minuty przygasł Batshuayi. Nijakie zawody rozgrywały oba belgijskie wahadła (Carrasco, Castagne). Jedynym, który mógł być z siebie zadowolony, był rzecz jasna bramkarz Courtois.

W końcu, pod koniec pierwszej odsłony Belgia, zagrała nieco inaczej

Toby Aldeirweireld posłał długie celne podanie, które świetnie przyjął Batshuayi, nieoczekiwanie wyprowadzając „Czerwone Diabły” na prowadzenie. Nieoczekiwanie, bo w powietrzu wisiało raczej trafienie dla Kanadyjczyków.

źródło: TVP Sport

Już w przerwie na zaskakującą postawę swojego zespołu reagował trener Martinez, ściągając Tielemansa i Carrasco

W ich miejsce na murawie pojawił się Amadou Onana oraz Thomas Meunier. Hiszpański szkoleniowiec zdawał sobie sprawę, że przy takiej grze Kanadyjczyków jednobramkowe prowadzenie jest bardzo kruche.

A „Czerwoni” wyglądali równie imponująco. W dalszym ciągu jednak wyraźnie brakowało im wykończenia, bo mimo licznych prób nie potrafili wyrównać. Szwankowały celowniki, większość strzałów nie kierowała się nawet w światło bramki Courtoisa.

Po 75. minutach Kanadyjczycy wyraźnie przygaśli, grając nieco spokojniej i starając się dłużej utrzymać przy piłce. Tak intensywna gra we wcześniejszych fragmentach meczu musiała im się w końcu dać we znaki.

REKLAMA

Rezultat zgodny z oczekiwaniami

Sam przebieg meczu już nie bardzo, zwłaszcza dla fanów europejskiego futbolu, którzy za często Kanady nie mają okazji oglądać. Kanadyjczycy zachwycili swoją postawą, ale suma summarum punktów z tego nie mają. Belgowie zaś, widząc liczne zrywy przeciwników, starali się je przede wszystkim przeczekać. Wykorzystali tą jedną jedyną okazję, czego nie potrafili dzisiaj zawodnicy z Ameryki Północnej.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ