Joe Rogan – komentator UFC, który poszedł na wojnę z całym światem

Był 7 lutego 1997, gdy UFC zorganizowało galę pod nazwą „Dzień Sądu”. Po raz pierwszy w oktagonie amerykańskiej organizacji pojawił się niejaki Vitor Belfort, który stoczył dwa pojedynki, wygrywając mini turniej wagi ciężkiej. UFC 12 było nie tylko debiutem późniejszego mistrza kategorii półciężkiej, ale także dniem, w którym po raz pierwszy na gali pojawił się Joe Rogan. Trzydziestoletni wówczas Amerykanin przeprowadził wywiady po walkach i z pewnością nie spodziewał się, że ćwierć wieku później stanie się bohaterem milionów Amerykanów, którego prawdopodobnie tyle samo osób kocha co nienawidzi.

REKLAMA

Skąd w ogóle Rogan w świecie MMA?

Jak sam przyznał, nigdy nie widział siebie w pracy, która miałaby konkretne ramy czasowe. W młodości marzył o karierze w kickboxingu, ale dał się namówić znajomym, by spróbować swoich sił w rozbawianiu innych. Mając 21 lat po raz pierwszy wziął udział w wieczorze stand-upu. Według anegdoty, przez lata występował kompletnie za darmo. Młody Joe robił to, co kochał. Trenował sporty walki (ma czarny pas w Tae Kwon Do i brązowy w brazylijskim jiu-jitsu), zdobywał popularność rozśmieszając widownię, a jednocześnie potrafił dorabiać m.in. na budowie.

Biorąc pod uwagę zamiłowanie do sportów walki, od początku zainteresował się projektem UFC, w którym chciał brać udział „za grosze”. Żeby było śmieszniej, Dana White miał namówić go do poszerzenia współpracy, oferując… bilety na gale dla znajomych. Joe Rogan z osoby przeprowadzającej wywiady, stał komentatorem idealnym – łączącym zamiłowanie do MMA i szybkie, cięte riposty, które latami ćwiczył w stand-upie. Po okresie testowym, w którym nie miał stałej pensji, w końcu postanowiono, że powinien stać się stałym pracownikiem UFC. Dziś fani MMA nie wyobrażają sobie tej organizacji bez jego osoby.

Marka Amerykanina rosła z miesiąca na miesiąc

Znakomicie zarządzał swoją karierę medialną, przyjmując ofertę prowadzenia popularnego show „Fear Factor”. Kolejne programy telewizyjne z jego udziałem były kwestią czasu. Jedne okazywały się sukcesem, inne szybko „spadały z anteny”, ale coraz więcej osób kojarzyło jego nazwisko. W 2009 roku Rogan zdecydował się na kolejny, niezwykle istotny krok, uruchamiając podcast „The Joe Rogan Experience”. Co ciekawe, Rogan razem z Brianem Redbanem, który był pierwszym producentem programu, nie zakładali sukcesu medialnego. To miała być prosta inicjatywa, w której komik „na spontanie” komentuje różne sytuacje z życia codziennego.

Mój jedyny cel to otoczenie się wesołymi ludźmi i sprawienie, by wszyscy w około dobrze się bawili i ciężko pracowali

Joe Rogan, https://twitter.com/BotJRE/status/1437264796882280449

Krok po kroku projekt rozrastał się. Pojawił się pierwszy sponsor (firma produkująca seks-zabawki), pojawiły zmiany w częstotliwości nagrań i oprawy wizualnej. Z krótkiego, epizodycznego programu, przekształcił się w cykliczną serię, w której odcinki mogły trwać po kilka godzin. W 2013 roku, program zadebiutował w serwisie YouTube i od razu zaczął notować oglądalność sięgającą miliona widzów.

Joe Rogan z komentatora UFC stał się jedną z najważniejszych postaci USA

Do swojego podcastu zapraszał postacie z pierwszych stron gazet. Jedną z nich był Elon Musk. Z pewnością każdy z Was kojarzy memy z popularnym miliarderem, który zachwycał się skrętem.

Sytuacja miała miejsce w programie Rogana i spotkała się ze sporymi kontrowersjami, ale Joe potwierdził swoją niepoprawność polityczną. Prosta produkcja doprowadziła do potężnego spadku wartości akcji Tesli, co jedynie potwierdziło jej siłę. Kilka miesięcy wcześniej Amerykanin deklarował, że podcast ma blisko 200 milionów pobrań miesięcznie. Coś, co miało być jedynie zabawną inicjatywą stand-upera, przerodziło się w głos, z którym liczyli się najważniejsi w USA. Nic dziwnego, że kandydaci na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych zabiegali o zainteresowanie prowadzącego program, który zaoferował nawet zorganizowanie niezależnej debaty w swoim studiu. Cała sprawa miała jednak jedną wadę – Rogan był nieprzewidywalny w swoich ocenach i mógł zmienić losy wyborów jednym zdaniem.

Często powtarzał, że znał swoją wartość zanim zrobiło się wokół niego głośno, a ludzie zaczęli chwalić jego pracę. Mimo, że zyskiwał popularność jako twórca podcastów, dalej poświęcał czas MMA i okazjonalnie prowadził stand-upy.

W maju 2020 roku ogłoszono, że „The Joe Rogan Experience” przenosi się na serwis Spotify

Umowa miała być warta 100 milionów dolarów, a autor podcastu otrzymał gwarancję pełnej swobody wypowiedzi (przynajmniej tak się wówczas uważało). Dla Rogana był to spory zastrzyk pieniędzy, ale przede wszystkim szansa na uniezależnienie się od innych serwisów. Miejsc, w których można było zgłaszać i blokować jego „niewygodne opinie”. Joe potrafił dyskutować o istnieniu życia pozaziemskiego, pożyteczności „rekreacyjnego zażywania używek” czy sugerować, że ekolodzy decydują się na prowokacje, samemu podpalając lasy. Szczytem odwagi (inni pewnie ocenią, że głupoty) była sugestia, że młodzi ludzie nie powinni szczepić się przeciwko COVID-19. Świat namawiał do przyjmowania szczepionek i noszenia maseczek, Rogan deklarował, że sam przyjmuje iwermektynę, która pomaga pokonywać koronawirusa. Paradoksalnie, część amerykańskiego społeczeństwa ufała bardziej łysemu facetowi siedzącemu za mikrofonem, niż „wybitnym lekarzom”, którzy podważali skuteczność iwermektyny – czyli leku stosowanego na choroby pasożytnicze (np. świerzb).

Spotify znalazło się w ogniu krytyki. Lekarze i politycy głosili, że Joe – mający potężne grono fanów musi być cenzurowany, bowiem jego słowa mogą doprowadzić do problemów zdrowotnych znacznej części społeczeństwa.

REKLAMA

Sam Joe Rogan nie był ekspertem wirusologii

Tak naprawdę, w wielu tematach wypowiadał się wyłącznie na podstawia „zasłyszanych” doniesień. Z jednej strony, szanowano go za niezależność – mówił i mówi to co myśli, a nie to, co jest akurat popularne. Z drugiej, dziesiątki razy powielał błędne tezy. Zdarzało się, że twórcy celowo fabrykowali plotki, by sprowokować Rogana do prezentowania błędnych opinii. Ten dawał się „wkręcić”, ale po czasie prostował, że sam został oszukany.

W ostatnich dniach wokół Rogana znowu zrobiło się głośno

Z serwisu spotify usunięto odcinki, które uważano za skrajnie kontrowersyjne. W części z nich Joe miał używać popularnego słowa na „N”, określającego osoby czarnoskóre. W ramach protestów kilku muzyków zdecydowało się wycofać swoje nagrania z serwisu muzycznego. Z kolei Rogan przeprosił za kontrowersyjną sytuację, ale zadeklarował, że owe słowa były wyrwane z kontekstu i nie miały na celu nikogo obrazić. Amerykanin miał dostać ofertę z serwisu „Rumble”, który zaproponował 100 milionów dolarów i umowę, zgodnie z którą będzie miał pełną swobodę wypowiedzi i nigdy jego słowa nie zostaną ocenzurowane.

Historia Joe jest intrygująca

Jakim cudem zwykły stand-uper stał się głosem, z którym liczy się większość mieszkańców USA? Zwolennicy Rogana stwierdzą pewnie, że od niepamiętnych czasów jest sobą. Czasem mówi głupoty, czasem nie sposób się z nim nie zgodzić, ale jest szczery w tym co robi. Jest osobą złożoną i ten krótki tekst z pewnością nie może służyć za ocenę jego dotychczasowej pracy. Faktem jest, że Joe coraz częściej idzie na wojnę z całym światem i poglądami, mającymi miliony zwolenników. Paradoksalnie, w tym niesprawiedliwym pojedynku zdarza mu się notować sporo zwycięstw.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,577FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ