Jak długo potrwa dołek Liverpoolu? 5 wniosków po 10. kolejce Premier League

Liverpool notuje najgorszy start sezonu za kadencji Jurgena Kloppa, Graham Potter rozpoczyna porządki na Stamford Bridge, a Antonio Conte pokazał światu, że nie jest zafiksowany na jedno ustawienie. Powody do zadowolenia mają nie tylko kibice liderującego Arsenalu, ale także choćby Newcastle, a na przeciwnym biegunie stoi projekt Stevena Gerrarda w Aston Villi. Zapraszamy na wnioski po 10. kolejce Premier League.

Jurgen Klopp nie może liczyć na liderów

Przyczyn gorszego startu Liverpoolu wymieniono już setki. Mecz z Arsenalem potwierdził, że Jurgen Klopp nie może liczyć na zawodników, którzy byli architektami sukcesów tego zepsołu w ostatnich latach. Abstrahując już od odejścia Sadio Mane czy kontuzji Andy’ego Robertsona to spadek formy najważniejszych postaci The Reds jest widoczny. Trent Alexander-Arnold znów rozegrał bardzo słaby mecz w defensywie. Był zamieszany w utratę dwóch goli i już w przerwie został zmieniony (choć wpływ na to zapewne miała też kontuzja kostki po starciu z Martinellim). Mohamed Salah gra znacznie poniżej oczekiwań i w niedzielę został przyćmiony przez Takehiro Tomiyasu. Egipcjanin zaliczył tylko 1 kontakt z piłką w polu karnym rywala w całym meczu. Coraz więcej do zarzucenia można mieć też Virgilowi Van Dijkowi. Holender w tym sezonie nie jest skałą w defensywie i popełnia coraz więcej błędów.

REKLAMA

Forma indywidualna tych zawodników to jedno, ale ich wykorzystanie – drugie. Ustawianie Salaha na prawej pomocy w nowym systemie 4-4-2 nie jest raczej najlepszym pomysłem. O przydatności Trenta, kiedy cały zespół źle funkcjonuje już kiedyś pisaliśmy. Teraz Jurgenowi Kloppowi dochodzi kolejny kłopot – do przerwy na mundial nie zagra już Luis Diaz. Nie wiemy, do jakich wniosków dojdzie Klopp po starciu z Arsenalem i co zmieni, ale spróbujemy trochę podpowiedzieć. Jeśli 4-4-2 to Salah jako napastnik, Alexander-Arnold na prawej pomocy, a w środku Fabinho w miejsce Hendersona. Dla uplastycznienia – poniżej grafika.

źródło: chosen11.com

Drużyna, która najbardziej marnuje swój potencjał w Premier League? Aston Villa

The Villans nie potrafili pokonać Nottingham Forest, czyli – jak określiliśmy to we wnioskach po poprzedniej kolejce – najgorszej defensywy Premier League. Steven Gerrard zupełnie nie potrafi wykorzystać potencjału ofensywnego, który ma w kadrze. Philippe Coutinho, Emiliano Buendia, Jacob Ramsey, Leon Bailey, Ollie Watkins i Danny Ings. Na papierze wygląda to fajnie, w rzeczywistości – często oczy bolą od patrzenia. O ile w defensywie i linii pomocy skład się w miarę wyklarował, tak przez prawie rok Gerrard nie znalazł optymalnego ustawienia ofensywy. Może się tłumaczyć, że kadra jest źle dobrana, że oprócz Coutinho żaden zawodnik nie był sprowadzany, kiedy on trenrował klub, ale nikogo takie hasła nie przekonają w obliczu takiej mizerii na boisku.

Najlepszą wersję Aston Villi w ofensywie za kadencji Stevena Gerrarda oglądaliśmy kilka(naście) tygodni po tym, jak trener objął ten zespół. Przez krótki czas grę za uszy ciągnął Coutinho, który od dłuższego czasu jest w beznadziejnej formie, ale zanim Brazylijczyk wszedł do składu to Villa zagrała kilka meczów, po których wszyscy ich przyszłość widzieli w jasnych barwach. Ramsey, Buendia i Watkins potrafili poklepać, zawiązać grę kombinacyjną i poczarować na małej przestrzeni. Z czasem to jednak zniknęło, a The Villans w ataku pozycyjnym są ślamazarni i przewidywalni. W 9 meczach zespół Gerrarda strzelił 7 goli, w tym tylko w jednym spotkaniu więcej niż jedną bramkę (z Evertonem). Wystarczy oddać im piłkę i ustawić zasieki, a szansa na pozytywny rezultat już zwiększa się o kilka(naście) procent.

Antonio Conte ma plan B

Tottenham skromnie wygrał z Brighton (1:0), a Antonio Conte po raz pierwszy od 1. minuty zmienił w tym sezonie ustawienie. Włoski szkoleniowiec poświęcił jednego ofensywnego zawodnika (Richarlisona) dla trzeciego środkowego pomocnika (Bissoumy). Teoretycznie w takim systemie Koguty mają tylko dwóch stricte ofensywnych zawodników, aczkolwiek Harry Kane i Heung-min Son skazani na siebie i tak są w stanie coś wypracować. Ponadto taka zmiana rozwiązała problem, z którym zespół Antonio Conte zmagał się w wielu meczach tego sezonu. Rywale często tworzyli przewagę w środku pola przeciwko dwójce pomocników Tottenhamu. Było to widać przede wszystkim w meczach z najsilniejszymi rywalami. Z Brighton miało to sens, ponieważ to zespół, który lubi utrzymywać się przy piłce, jest w dobrej formie i często gra przez środek.

Choć Tottenham nie zachwycił i grał równie pragmatycznie, jak wcześniej (a może nawet bardziej) to fakt, że zespół ma plan B napawa optymizmem. Antonio Conte zawsze był szufladkowany do grona trenerów, którzy są uwiązani do jednego systemu i ślepo w niego wierzą. Jak widać – nawet przy zafiksowaniu się na grę trójką obrońców można znaleźć różnorakie rozwiązania. W meczach, kiedy będzie trzeba prowadzić grę ustawienie 5-3-2 może być zbyt defensywne i zachowawcze, ale powinno być dobrą opcją na spotkania z rywalami, którzy lubią dominować posiadanie piłki.

Newcastle robi kolejny krok w rozwoju zespołu

Pamiętacie w jaki sposób Sroki tak dobrze punktowały na wiosnę w poprzednim sezonie? To nie była efektowna gra. Przede wszystkim mieli szczelną defensywę, nie obchodziło ich posiadanie piłki i bazowali na średnim pressingu i szybkich atakach po odbiorze. Mimo, że przynosiło to świetne rezultaty Eddie Howe jeszcze chce udoskonalić grę drużyny zmieniając trochę jej styl. Obecnie mają siódme najwyższe posiadanie piłki, ale najbardziej rzuca się w oczy ich zmiana sposobu bronienia. Newcastle zdecydowanie częściej zakłada wysoki pressing. Żadna drużyna nie odzyskała więcej piłek w strefie 40 metrów od bramki rywala. Zmienił się także ich wskaźnik PPDA (passes per defensive action) określający na ile średnio podań zespół pozwala rywalowi zanim podejmie akcję defensywną. Od zakończenia styczniowego okienka transferowego do końca sezonu współczynnik ten wynosił 12,50 (czyli Newcastle pozwalało przeciwnikowi średnio na 12,5 podania zanim podjęli próbę odbioru). W tym sezonie PPDA wynosi 8,83 i tylko trzy zespoły mają niższy wskaźnik.

Wysoki pressing Newcastle przynosi wymierne korzyści. Ostatni mecz z Brentford jest tego najlepszym przykładem. Sroki strzeliły dwa gole wykorzystując błędy rywala przy rozgrywaniu od własnej bramki, a jeden padł po odbiorze kilka metrów przed linią środkową na połowie Brentford. Eddie Howe na St. James’ Park lepi zespół grający w stylu najlepszych i całkiem sprawnie mu to idzie.

Graham Potter ma pomysł na Chelsea

Graham Potter odniósł trzecie kolejne zwycięstwo jako trener Chelsea. O ile przed tygodniem pokonali Crystal Palace (2:1) w niezbyt przekonującym stylu, tak kolejne mecze – wygrana z Milanem w LM i Wolves w Premier League (oba po 3:0) – musiały być dla fanów Chelsea „pozytywną terapią”. Choć kadencja Thomasa Tuchela ogółem była bardzo udana to pod koniec jego rządów siedząc przed telewizorem i oglądając Chelsea po prostu się męczyliśmy. Chyba nie będzie to specjalnie kontrowersyjne, jeśli napiszemy, że w obecnym sezonie The Blues rozegrali więcej dobrych meczów pod wodzą Grahama Pottera (z Milanem i Wolves) niż za Thomasa Tuchela (z Tottenhamem).

REKLAMA

Graham Potter już dał się poznać z tej strony, z której zapamiętaliśmy go z Brighton. Dużo zmian personalnych i korekt w ustawieniu. Na sobotni mecz z Wilkami w wyjściowej jedenastce znalazło się tylko trzech zawodników z pola, którzy wyszli od 1. minuty także w meczu z Milanem – Koulibaly, Loftus-Cheek i Mount, a z ustawienia 3-4-2-1 Chelsea przeszła na 4-2-3-1. W takim systemie, grając na „10-tce” w końcu przebudził się Mason Mount, który zaliczył dwie asysty. Widać, że Graham Potter ma pomysł na ten zespół i zaczyna go realizować.

Co jeszcze działo się w 10. kolejce Premier League?

  • Czytając kolejne wnioski mogliście pomyśleć sobie: dlaczego nie ma nic o Arsenalu? Otóż dlatego, że dłuższy tekst po wygranej Kanonierów z Liverpoolem wylądował na naszej stronie już w niedzielę. Chętnych odsyłamy do przeczytania.
  • Erling Haaland i spółka biją rekordy strzeleckie. O ofensywie Manchesteru City również możecie przeczytać osobny tekst.
  • Manchester United pokonał Everton i choć w pojedynczych akcjach widać rękę Erika ten Haga to całościowo zespół jest jeszcze na wczesnym etapie budowy, o czym najlepiej świadczy cofanie się pod pole karne w ostatnim kwadransie chcąc utrzymać korzystny wynik. Takie działania nie są spójne z filozofią holenderskiego trenera.
  • Zaskakująco słabo w defensywie wygląda Brentford. Więcej goli od ekipy Thomasa Franka w tym sezonie stracili tylko Leicester, Nottingham i Fulham. To zwycięstwo 4:0 z Manchesterem United trochę zamydliło wszystkim oczy.
  • Bournemouth ciągle nie przekonuje grą (choć jak na beniaminka i oczekiwania wobec nich i tak jest nieźle), ale Gary O’Neill nadal nie przegrał meczu w roli trenera tego zespołu. Dłuższą serią bez porażki w Premier League może pochwalić się jedynie Manchester City.

***

Po jeszcze więcej treści z Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,727FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ