Tottenham w obecnym sezonie Premier League bardzo dobrze spisuje się w meczach domowych. Przed własną publicznością odnieśli cztery ligowe zwycięstwa i przegrali tylko z Arsenalem. Dziś na papierze czekał ich jeden z najłatwiejszych testów, ponieważ na Tottenham Hotspur Stadium przyjechało Ipswich Town. Beniaminek, który znajduje się w strefie spadkowej i jako jedyny jeszcze nie wygrał meczu w tym sezonie.
Zespół Ange’a Postecoglou tradycyjnie przejął posiadanie piłki
W pierwszej połowie utrzymywał się przy futbolówce przez 2/3 czasu gry, ale ten mecz był kolejnym potwierdzeniem, że posiadanie piłki to w piłce nożnej często pusta statystyka. Do przerwy wygrywało Ipswich i to dwoma bramkami. W 31. minucie prowadzenie gościom dał Sammie Szmodics, a dwie minuty przed końcem podstawowego czasu gry pierwszej połowy po kontrataku napędzonym przez Omariego Hutchinsona bramkę zdobył Liam Delap.
Demony Tottenhamu wróciły. Kolejny raz prowadzili grę, tkali ataki pozycyjne, ale rywale prowadzili zasłużenie wykorzystując ich kiepską postawę w defensywie. Przy drugiej bramce na wierzch wyszły braki fizyczne Rodrigo Bentancura, który nie był w stanie przerwać kontrataku. Tottenham w ostatnim czasie mógł zdążyć przyzwyczaić się do odrabiania strat w drugiej połowie – zrobili to z Aston Villą i West Hamem (z 0:1 na 4:1).
W drugiej połowie Spurs dominowali jeszcze bardziej
Ipswich nastawiło się – albo zostało zmuszone – do bronienia prowadzenia i ustawienia niskiego bloku. Takie warunki nie są ulubionymi Tottenhamu. Podopieczni Ange’a Postecoglou najczęściej próbowali przedzierać się skrzydłami i dogrywać w pole karne, ale nie tworzyli sobie wielu sytuacji. Ipswich dobrze broniło we własnym polu karnym, a Arijanet Muric dobrze spisywał się między słupkami, a także w grze na przedpolu odważnie wychodząc do dośrodkowań.
Tottenham zdołał zdobyć bramkę kontaktową. W 69. minucie po rzucie rożnym trafił Rodrigo Bentancur. Sposób zdobycia gola jakby potwierdzał, że Koguty potrzebują złamania schematu, aby odrobić straty. Dlatego też może dziwić decyzja Ange’a Postecoglou, który Jamesa Maddisona wprowadził na boisko dopiero w 84. minucie. Anglik nie zrobił jednak oczekiwanej różnicy. Im bliżej było do końca meczu, tym Ipswich lepiej wybijało z rytmu Tottenham utrzymując się przy piłce na połowie atakowanej i zyskując tym samym czas. W ten sposób Ipswich odniosło pierwsze zwycięstwo w tym sezonie Premier League.
Tottenham 1:2 Ipswich (69′ Bentancur – 31′ Szmodics, 43′ Delap)
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej