Wynik 0:0 w pojedynku Hiszpania – Szwecja dla osób, które nie oglądały tego meczu, mógłby sugerować wyrównany pojedynek. Jednak ci, którzy śledzili pojedynek Hiszpanów ze Szwedami, doskonale wiedzą że gra została zdominowana przez gospodarzy poniedziałkowego starcia. Nie mówimy tutaj jedynie o widocznej przewadze, ale o miażdżącej i przytłaczającej już na sam widok statystyk różnicy. Takich rzeczy nie obserwuje się na co dzień, co potwierdzają poniższe dane.
Nie od dziś wiadomo, że Hiszpanie lubują się w wysokiej ilości podań. Tiki taka została zaszczepiona w hiszpańskich zawodnikach do tego stopnia, że czasami można odnieść wrażenie, iż po prostu mają ten styl w genach.
To wszystko bez wątpienia robi wrażenie. Sam odczuwałem wielką satysfakcję oglądając grę La Furia Roja, ale nie mogę powiedzieć że czuję się spełniony. Podobnie uważają zapewne sami Hiszpanie, którzy mimo ogromnych starań nie zdobyli żadnej bramki. I tutaj zaczyna się pole do dyskusji – co z tego, że styl zachwyca skoro nie przyniósł oczekiwanych rezultatów?
Rewolwer nabity pustakami
17 okazji, 5 celnych strzałów, 840 podań (89% celnych), 10 kluczowych podań – co w takim razie poszło nie tak? Niby Hiszpania co chwilę stwarzała sobie kolejne sytuacje, momentami wchodziła z butami w pole karne Robina Olsena, ale nie była w stanie znaleźć drogi do bramki przeciwnika. Analizując te wszystkie dane, na myśl nasuwa się jedno słowo – nieskuteczność. Jako że hiszpański futbol nie jest mi obcy, z przykrością muszę powiedzieć że wielokrotnie byłem świadkiem podobnych spektakli w wykonaniu np. FC Barcelony. Zarówno reprezentację Hiszpanii jak i kataloński klub łączy nieoptymalna egzekucja stwarzanych przez siebie sytuacji. Bardzo często może być ich naprawdę multum, a bramka rywala wydaje się jak zaczarowana. Dlaczego tak to wygląda? Brak napastnika wysokiej klasy.
O ile do formacji defensywnej Hiszpanów, czy ich środka pola nie można mieć praktycznie żadnych zastrzeżeń, o tyle z ofensywnej trójki Olmo – Morata – Torres jedynie snajper RB Lipsk prezentował się naprawdę dobrze. Pewne personalne wybory właśnie pokroju Alvaro Moraty są moim zdaniem argumentami do lekkiej krytyki Luisa Enrique, trenera Hiszpanów. Skoro wychodzisz na Szwedów, po których można się było spodziewać głębokiej i szczelnej obrony, to musisz nastawiać się na skuteczność. W przeciwnym razie będziesz bić głową w mur. Nie chce mi się wierzyć, że najlepszy hiszpański strzelec ubiegłego sezonu – Gerard Moreno – zmarnowałby sytuację sam na sam, jaka przytrafiła się Moracie. Dlaczego więc „Lucho” nie postawił właśnie na niego już od pierwszych minut?
Szwecja nie do przejścia
Można chwalić Hiszpanów za ich wspaniały styl, ale nie można zapominać o Szwedach, którzy również pokazali się wczoraj z bardzo dobrej strony. W końcu zachować czyste konto z taką drużyną to nie mały wyczyn. Brawa należą się całej formacji defensywnej skandynawskiej ekipy, a w szczególności bramkarzowi gości – Robinowi Olsenowi, który całkowicie zasłużenie zgarnął tytuł MVP spotkania. Najlepsze jest to, że mimo prawie dwukrotnie mniejszego współczynnika xG (expected goals), wystarczył moment nieuwagi i to Szwedzi sięgnęli by po upragnionego gola. O krok od zdobycia niezwykle cennej bramki był młody Alexander Isak, napastnik Realu Sociedad o którym obszerniej pisałem już kilka miesięcy temu. Swoim dryblingiem i intuicją pod polem karnym Unaia Simona zaimponował nie jednemu widzowi. Już teraz mówi się, że latem może sięgnąć po niego Liverpool.
Przyszłość zweryfikuje
Z nadmiernymi pochwałami czy też krytyką którejś z tych ekip wstrzymam się do kolejnych meczów. Obie drużyny stanęły na wysokości zadania, ale zabrakło im trochę szczęścia pod bramką rywala. Jeśli konsekwentnie będą grać swoje, to korzystne wyniki przyjdą prędzej czy później. Po tym meczu, ze strachem w oczach na sobotnią rywalizację z Hiszpanią mogą za to spoglądać Polacy. Jeśli przegraliśmy z teoretycznie najsłabszym rywalem w grupie, to co czeka nas w Sewilli? Aż strach pomyśleć, no ale cóż – nie pozostaje nam nic innego jak wziąć solidną lekcję od Szwedów i zabarykadować drzwi do własnej bramki. Istnieje wtedy cień szansy, że Hiszpanie w swoim potężnym pęku kluczy nie zdążą znaleźć odpowiedniej sztuki na czas.