Jens Gustaffson nie jest już trenerem Pogoni Szczecin. Robert Kolendowicz pełniący wcześniej obowiązki jego asystenta miał tylko dwie jednostki treningowe przed meczem z Widzewem i jak się okazało, dobrze je wykorzystał.
Widoczny efekt nowej miotły
Widać było, że Pogoń wyszła na to spotkanie nabuzowana. Niewątpliwie zadziałał też efekt nowej miotły i chęć nowego otwarcia przed własną publicznością. Bardzo aktywny był Vahan Bichakhchyan. Armeńczyk już w 2. minucie miał swoją pierwszą okazję. Kwadrans później zmarnował kolejną, lecz w 21. minucie wbiegł idealnie w tempo i strzałem głową zamienił na gola podanie od Leonardo Koutrisa. 37. minuta mogła przynieść drugą bramkę dla Portowców, ale tym razem kluczowe okazało się dobre ustawienie Mateusza Żyry, który przyjął na siebie strzał Kamila Grosickiego. Widzew stać było w pierwszej połowie jedynie na niecelny strzał z głowy Imada Rondicia.
Dosłownie chwilę po powrocie na boisko drugą bramkę mógł sobie zapisać Bichakhchyan. Armeńczyk dostał podanie od Grosickiego, ale posłał futbolówkę jedynie w słupek. Wynik na 2:0 w 72. minucie ustalił Kacper Łukasiak. 20-latkowi bardzo dobrze wyszła współpraca ze znacznie bardziej doświadczonym od niego Kamilem Grosickim. Kapitan Portowców zgrał do niego piłkę, a ten bez przyjęcia oddał strzał, który znalazł drogę do bramki Widzewa.
Jeżeli Pogoń pod wodzą Roberta Kolendowicza będzie prezentować się tak jak w starciu z Widzewem, to fani w Szczecinie długo nie powinni tęsknić za Jensem Gustafssonem. Jeśli jednak Portowcy na poważnie myślą o walce o europejskie puchary, muszą zdać trudniejszy egzamin, który czeka na nich już za tydzień. W 6. kolejce Pogoń czeka ciężki wyjazdowy pojedynek z Lechem Poznań. Widzew zmierzy się natomiast na własnym obiekcie z Radomiakiem Radom.
Pogoń Szczecin — Widzew Łódź 2:0 (Bichakhchyan 21′, Łukasiak 72′)
Autor: Jakub Barabasz