Wygląda na to, że w Ekstraklasie nikt nie chce zostać mistrzem. W minionej serii gier punkty stracili: Śląsk, Jagiellonia, Lech, Raków i Legia. Z czołówki wygrała tylko Pogoń. Co trzeba wiedzieć po 13. kolejce Ekstraklasy? Zapraszamy do podsumowania, w którym omawiamy 5 wybranych tematów.
Środek pomocy Korony ma potencjał na górną połowę ligi
Korona Kielce kontynuuje dobrą serię. Zwycięstwo z Puszczą 5:3 po szalonym spotkaniu było piątym kolejnym ligowym meczem bez porażki. Kamil Kuzera ustabilizował skład, a kluczową formacją wydaje się być obecnie środek pomocy. W drugiej linii kielczan jako defensywny pomocnik gra Yoav Hofmayster, a przed nim ustawieni są Nono oraz Martin Remacle. W tym zestawieniu personalnym Korona rozpoczęła każdy z ostatnich sześciu spotkań Ekstraklasy.
W poprzednim sezonie w zespole z Kielc regularnie był problem z obsadą pozycji nr 6. Hofmayster kłopot ten rozwiązał. Izraelczyk dobrze gra w destrukcji, ma zmysł do odpowiedniego ustawiania się i jest skuteczny w rozegraniu. Choć nie wykonuje zapierających dech w piersiach podań to płynnie zmienia ciężar gry. Nono i Remacle grają natomiast nieco wyżej i mają spory udział w ofensywie. Hiszpan ma na koncie 2 gole i 3 asysty, a Rumun 3-krotnie trafił do siatki. Cały tercet wyraźnie podwyższa poziom techniczny zespołu i ma potencjał na grę w klubach z górnej połowy tabeli Ekstraklasy. Z taką drugą linią (a w odwodzie jest jeszcze przecież Ronaldo Deaconu) Korona powinna być spokojna o utrzymanie.
Górnik Zabrze odżył przy absencji Lukasa Podolskiego
W podsumowaniu po 11. kolejce skrytykowaliśmy Górnika za brak jakości w ofensywie. Zabrzanie mieli najniższy współczynnik xG/mecz w całej lidze i rzadko trafiali do siatki. Od tego czasu zespół Jana Urbana jest nie do poznania. Dwa następne spotkania to zwycięstwa z Rakowem (2:1) oraz ŁKS-em (5:0). Co zmieniło się w Górniku? Zabrakło Lukasa Podolskiego! Jan Urban ostatnimi czasy dostaje sporo pytań o rzeczywistą wartość sportową dla zespołu byłego mistrza świata, ale trener nie chce dać jednoznacznej odpowiedzi. Czy rzeczywiście brak Podolskiego pomógł odblokować zespół?
Choć 38-latkowi w obecnym sezonie daleko jest do najlepszej dyspozycji, którą prezentował na boiskach Ekstraklasy, tak sprowadzenie lepszej formy Górnika do jego nieobecności byłoby naginaniem rzeczywitości. Faktem jest jednak, że bez „Poldiego” Górnik wygląda na zespół bardziej energetyczny i grający szybciej. Poprawy wyników upatrywalibyśmy jednak głównie w poprawie indywidualnej formy poszczególnych zawodników. Dobrze spisuje się Szymon Czyż, który zastąpił właśnie Podolskiego, wreszcie Yokota zaczął przypominać piłkarza z poprzedniej rundy, a po okresie aklimatyzacji coraz pewniej czuje się Kamil Lukoszek.
Peter Pokorny to najbardziej niedoceniany letni transfer do Ekstraklasy
Wiemy, że to nie jest najlepszy moment na wysyłanie komplementów pod adresem Petera Pokornego, ponieważ piłkarz Śląska w meczu z Ruchem Chorzów otrzymał czerwoną kartkę, a jego zespół, znajdujący się na pozycji lidera, tylkko zremisował z beniaminkiem. Patrząc jednak przez pryzmat czysto sportowy to znów był bardzo dobry występ Słowaka, który z boiska wyleciał za nieumiejętność panowania nad emocjami (obie żółte kartki, gdy piłka nie była w grze – pierwsza za agresję wobec rywala, który go sfaulował, druga – za odkopnięcie piłki po faulu jego kolegi).
Śląsk Wrocław sprowadził znakomitego defensywnego pomocnika. Pokorny świetnie czuje grę w defensywie na tej pozycji. Często ustawia się bardzo blisko linii obrony, ale w odpowiednim momencie doskakuje, przecina podanie lub odbiera piłkę i rozpoczyna kontratak. Ma umiejętność odbioru oraz zagrania do przodu, co jest bardzo ważne dla zespołu Jacka Magiery. Dzięki wejściu Słowaka do składu Patrick Olsen dostał więcej zadań ofensywnych, co też korzystnie wpłynęło na grę zespołu. O wpływie Petera Pokornego na Śląsk Wrocław najlepiej świadczy bilans meczów z nim w podstawowym składzie – żadnej porażki, 2 remisy i 7 zwycięstw, w tym z Lechem, Legią czy Piastem (zespół Vukovicia przegrał tylko 2 mecze w tym sezonie). Śląsk potrzebował dobrego defensywnego pomocnika, aby rozpocząć marsz w górę tabeli, a Pokorny takim jest.
Lech nie wykorzystał szansy, ale są dobre oznaki
Ubiegły tydzień minął Lechowi Poznań pod znakiem niewykorzystanej szansy na przejęcie fotelu lidera. Najpierw we wtorek wypuścili z rąk trzybramkowe prowadzenie przeciwko Jagiellonii (3:3), a w sobotę również tylko zremisowali z Cracovią (1:1) mimo objęcia prowadzenia. Największym problemem zespołu Johna van den Broma w ostatnich tygodniach jest defensywa. Ostatnie czyste konto zachowali 17 września z Wartą Poznań, a John van den Brom nie może znaleźć odpowiedniego zestawienia personalnego linii obrony.
W nadchodzących meczach kibice mogą jednak mieć nadzieję, że Lech będzie w stanie strzelić choć jedną bramkę więcej od rywali. Wszystko za sprawą zwyżki formy ofensywnych zawodników. Od początku sezonu zespół ciągnęli Kristoffer Velde i Filip Marchwiński, krótki okres dobrej gry miał Dino Hotic, a teraz trener może liczyć także na Mikaela Ishaka i Adriela Ba Louę. Szwed wreszcie odbudował się fizycznie po boreliozie i zaczyna przypominać siebie sprzed choroby. Większe pochwały należą się van den Bromowi za znalezienie klucza do Ba Louy, bo wydawało się, że na Iworyjczyka przy Bułgarskiej nie mają już co liczyć, a w ostatnich czterech meczach strzelił 3 gole i zaliczył asystę. Całościowo w obecnym sezonie skrzydłowy zebrał ponad połowę swojego dorobku w klasyfikacji kandyjskiej podczas całej przygody w Lechu.
Czas docenić defensywę Pogoni
Przed kilkoma tygodniami zachwycaliśmy się ofensywą Pogoni Szczecin, która w 5 meczach srzeliła 19 goli. Po przerwie reprezentacyjnej Portowcy nie trafiają już tak często do siatki, ale dzięki dobrze poukładanej defensywie nadal nieźle punktują. Liczba traconych bramek to od początku kadencji Jensa Gustafssona był podstawowy problem Pogoni. Trener nastawiony hołdujący szybkiej, dynamicznej i ofensywnej piłce nie potrafił odnaleźć balansu pomiędzy atakiem, a obroną i w efekcie rywale zbyt łatwo trafiali do siatki. W poprzednim sezonie aż 10 zespołów Ekstraklasy straciło mniej bramek.
W obecnym sezonie, choć Portowcy zbierali sporo krytyki za postawę w obronie, są trzecią defensywą ligi pod względem liczby straconych goli. Analizując głębsze statystyki również wygląda to dobrze. Współczynnik oczekiwanych goli straconych (xG) na mecz lepszy ma jedynie Piast. W tej kolejce zespół Gustafssona zatrzymał jedną z najlepszych ofensyw ligi. Wprawdzie Jagiellonia cieszyła się z jednego trafienia, ale wyręczył ich w tym nieszczęśliwie interweniujący Mateusz Malec. Rywale oddali tylko dwa celne strzały i mieli najniższy współczynnik xG w tym sezonie (0,42). Zespół wreszcie ma za plecami świetnego fachowca w bramce (Cojocaru), więc i cała defensywa wygląda pewniej.
Co jeszcze wydarzyło się w 13. kolejce Ekstraklasy?
- Czwartą porażkę z rzędu w lidze poniosła Legia Warszawa. W meczu ze Stalą oddali 25 strzałów, a rywale tylko 3, ale skończyło się zwycięstwem 3:1 dla zespołu Kamila Kieresia. Stal tym samym wygrała pierwszy mecz na wyjeździe w tym sezonie.
- Punkty stracił również drugi przedstawiciel Polski w europejskich pucharach, który w ten czwartek rozgrywał swoje spotkanie w Lidze Europy. Raków Częstochowa zremisował 1:1 u siebie z Widzewem, który rozgrywał swój pierwszy mecz po trzech tygodniach przerwy.
- Radomiak wygrał w Lubinie z Zagłębiem 3:2, a 8. gola w tym sezonie zdobył Pedro Henrique. Bohaterem spotkania został natomiast inny transfer letniego okienka – Edi Semedo, autor dwóch trafień.
- Piast Gliwice robi sobie żarty z bukmacherów i znów zremisował (tym razem 1:1 z Wartą). Ich bilans w Ekstraklasie to 2 zwycięstwa, 2 porażki i 9 remisów.
- Musimy krótko wspomnieć o beniaminkach, które spisują się bardzo słabo. Od ostatniego zwycięstwa zespołu, który świeżo awansował do ligi minęło już 20 meczów, a i tak była to wygrana w bezpośrednim starciu z drugim beniaminkiem (Puszcza z ŁKS-em).