W finale Mutua Madrid Open zmierzyły się dwie najlepsze tenisistki świata. Iga Świątek oraz Aryna Sabalenka stoczyły dotychczas 11 pojedynków, z których 7 wygrała Polka. Białorusinka zwyciężyła jednak przed rokiem, w finale turnieju w Madrycie. Liderka rankingu WTA miała dziś idealną okazję na rewanż i potwierdzenie swojego prymatu. Obie w minionych dniach prezentowały wysoki poziom, co zwiastowało pasjonujący finał.
Zacięty pierwszy set
Sabalenka przespała pierwszego gema, ale szybko odpłaciła Świątek przełamaniem. Białorusinka po trudnym początku odnalazła swój rytm. W gemie numer sześć miała break-pointa, jednak w decydujących momentach trafiała w siatkę. Po chwili sama musiała odrabiać stratę od wyniku 15:40. To była typowa rywalizacja „na żyletki”, w której o wygrywanych akcjach decydowały detale. Gdy wydawało się, że jedna z tenisistek ma lepszy moment swojej gry, za chwilę lepiej zagrywała ta druga. Pierwszy set trwał dokładnie godzinę. Świątek i Sabalenka nie rzadko potrzebują tyle, by wygrywać całe spotkania. Liderka rankingu WTA w końcówce potrafiła jednak wykorzystać swojego break-pointa i to Iga znalazła się krok bliżej 20. wygranego turnieju singlowego WTA w karierze.
Sabalenka z przebudzeniem
Drugi set nieoczekiwanie rozpoczął się… Dokładnie odwrotnie niż pierwszy. Tym razem to Iga Świątek przespała początek, pozwalając rywalce na przełamanie i prowadzenie 2:0. Polka popełniła o kilka błędów za dużo, by Białorusinka tego nie wykorzystała. Kiedy jednak wiceliderka rankingu WTA zdawała się zyskiwać przewagę, sama pozwoliła Idze na odrobienie strat. Aryna Sabalenka utrzymywała jednak swój serwis, a w końcówce przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Piekielnie zacięty pojedynek przedłużył się o trzeciego seta.
Na starcie decydującej partii, Iga Świątek zmarnowała dwa break-pointy, a po chwili została przełamana. Po raz kolejny wyglądało na to, że to Sabalenka zyskuje przewagę, a Świątek słabnie. Co było po chwili? Oczywiście, z wyniku 1:3 dla Białorusinki zrobiło się 3:3, bowiem Polka w świetnym stylu odzyskała to, co kilka minut wcześniej straciła. Mogliśmy przeczuwać, że Sabalenka słabnie fizycznie, by po momencie w pięknym stylu znajdowała sposób na Świątek. Przy stanie 6:5 miała piłki meczowe. Zwycięstwo 26-latki było na wyciągnięcie ręki, a jednak liderka rankingu WTA w najtrudniejszym momencie pokazała swoją wielkość. Tie-break? Powtórzymy się, ale batalia na detale. Obronione matchballe, dziesiątki kapitalnych wymian i zrozumiałe wzruszenie Igi po ostatniej piłce.
To był pojedynek dwóch gigantek tenisa. Obie zostawiły wszystko, co mogły na korcie. Trzy godziny zaciętej, piekielnie równej walki. Iga Świątek i Aryna Sabelanka zasłużyły na ogromne brawa za ten występ. Na naszych łamach opisywaliśmy setki spotkań Igi, ale nie pamiętamy równie emocjonującego. Polka napisała dziś wyjątkowy rozdział swojej kariery. Zmierzyła się z największą przeciwniczką, która dała z siebie maksimum swojego talentu. To był najdłuższy finał kobiecego tenisa w 2024 roku. Ponad 3 godziny spektaklu, o którym będziemy pamiętać przez długie lata…