Polska lekkoatletyka znajduje się obecnie w najgorszym momencie od wielu lat. Wyniki nie są już tak imponujące jak kiedyś, a najlepsi biało-czerwoni zawodnicy coraz bardziej odstają od światowej czołówki. W tym artykule podsumuję dwudniową imprezę w Bydgoszczy i przedstawię potencjalne medalowe nadzieje na mistrzostwa świata.
Największe zaskoczenia
Trzeba przyznać, że wielu sensacji nie było – faworyci w większości przypadków „dowozili”. Jednak w kilku konkurencjach triumfowali zawodnicy, których mało kto typował.
W kobiecym rzucie oszczepem złoto zdobyła Małgorzata Maślak-Glugla. To ogromne zaskoczenie, ponieważ od 2014 roku mistrzyniami Polski zostawały niemal wyłącznie Maria Andrejczyk lub Marcelina Witek-Konofał. Tym razem żadnej z nich zawody nie wyszły, a nowa mistrzyni poprawiła rekord życiowy, przekraczając granicę 61 metrów – wynik już naprawdę solidny.
Duża niespodzianka wydarzyła się też w biegu na 110 m przez płotki. Nasz najlepszy płotkarz, Jakub Szymański, popełnił błędy techniczne w finale i musiał zadowolić się drugim miejscem. Zwyciężył Damian Czykier, wracający po majowej kontuzji. Pokazał tym samym, że rywalizacja w tej konkurencji wciąż ma wysoki poziom, a Szymański nie może być pewny swojej pozycji nawet na krajowym podwórku.
Warto też odnotować brak podium dla Margarity Koczanowej, która niespodziewanie musiała ustąpić miejsca Magdalenie Brezie.
Ogólny zawód
Mistrzostwa Polski miały być sprawdzianem dla młodego pokolenia. Niestety większość zawodników tego testu nie zdała. W swoich konkurencjach ponownie zwyciężali weterani – Anita Włodarczyk, Paweł Fajdek czy Piotr Lisek. Problem w tym, że choć nadal wygrywają, to ich poziom nie jest już najwyższy.
Lisek zwyciężył w skoku o tyczce wynikiem 5.62 m, co pokazuje brak realnej konkurencji w kraju. Nawet Robert Sobera nie potrafił się zbliżyć do poziomu, który choć trochę postraszyłby naszego mistrza.
W rzucie młotem Paweł Fajdek osiągnął 79.07 m – wynik dający nadzieję na dobre miejsce w świecie. Jednak fakt, że zrezygnował po trzeciej kolejce i i tak wygrał, pokazuje słabość krajowej rywalizacji.
Podobnie w innych konkurencjach – zwyciężali zdecydowani faworyci: Natalia Bukowiecka, Justyna Święty-Ersetić, Konrad Bukowiecki. Reszta zawodników raczej zawodziła, choć warto podkreślić, że na 200 m Natalia Bukowiecka musiała się mocno napracować, bo Nikola Horowska postawiła jej twarde warunki.
Pozytywne aspekty zawodów
Na szczęście były też jasne punkty.
W rzucie oszczepem mężczyzn pasjonującą walkę stoczyli Dawid Wegner i Cyprian Mrzygłód. Ostatecznie triumfował ten drugi, kolejny raz w sezonie przekraczając 84 m. To konkurencja, w której Polska realnie może liczyć na wysoką pozycję, a nawet medal na mistrzostwach świata.
Kolejną nadzieją jest Pia Skrzyszowska, która zdominowała rywalki na płotkach. Dwukrotnie poprawiła najlepszy wynik sezonu – i to w niekorzystnych warunkach. Widać, że szykuje formę na najważniejszą imprezę roku i może sprawić dużą niespodziankę.
Cieszy także powrót Ani Wielgosz na średnich dystansach. Choć jej czas (ponad 2:04) nie powala, to imponowała pewnością siebie i świetnie kontrolowała bieg na finiszu.
Nie można też pominąć powrotu Adrianny Sułek, która wystartowała w skoku w dal i wzwyż. Choć bez medalu, to jednak z nową energią i radością ze sportu. Po udanym mityngu jej pewność siebie wyraźnie wzrosła, a sama zawodniczka otwarcie mówi o starcie na igrzyskach w Tokio. Jeśli forma będzie rosła, Sułek może powalczyć o wysoką lokatę w wieloboju.