Liverpool notuje trzeci mecz z rzędu bez zwycięstwa i ostatecznie przegrywa z Chelsea 1:2. Ozdobą spotkania była bez wątpienia bramka Moisésa Caicedo. Z przebiegu meczu to drużyna Enzo Mareski prezentowała się zdecydowanie lepiej i zasłużenie sięgnęła po zwycięstwo. Bohaterem spotkania był bez dwóch zdań młodziutki Estêvão — Brazylijczyk rozruszał ofensywę Chelsea w drugiej połowie, a w doliczonym czasie gry zdobył zwycięskiego gola. Była to pierwsza bramka byłego zawodnika Palmeiras w Premier League.
Znakomity gol Caicedo
Od początku meczu obie strony walczyły o kontrolę w środkowej strefie boiska. W pierwszym kwadransie znacznie lepiej prezentowała się Chelsea. W 14. minucie swoją znakomitą formę potwierdził Moisés Caicedo, zdobywając kapitalnego gola sprzed pola karnego i otwierając wynik spotkania. Liverpool grał bardzo chaotycznie i niedokładnie — zawodnicy często tracili piłkę nawet wtedy, gdy nikt ich nie atakował. Piłkarze Arne Slota mieli w pierwszej części meczu duży problem z utrzymaniem się przy piłce.
Z kolei piłkarzom The Blues futbolówka nie przeszkadzała — niemal każda ich akcja stwarzała zagrożenie pod bramką Mamardashviliego. W drużynie gości kompletnie nie funkcjonował środek pola. Całkowicie poza meczem był również Ryan Gravenberch, który nie grał już tak efektywnie jak na początku sezonu.
W pierwszej połowie padł tylko jeden celny strzał — co prawda był to fenomenalny strzał Caicedo, ale poza nim niewiele się działo pod obiema bramkami. Biorąc jednak pod uwagę liczne urazy w zespole The Blues, Liverpool powinien zagrać dużo lepiej. Niestety, w The Reds wciąż nie wszystko funkcjonuje tak, jak powinno. Drużyna ma problem z kreacją akcji, Mohamed Salah nadal jest bez formy, a Alexander Isak wciąż nie zdążył się zaaklimatyzować w nowym zespole.
18-latek Chelsea na ustach całego świata
Liverpool mógł fenomenalnie rozpocząć drugą połowę. Już w pierwszej akcji świetnie rozprowadził piłkę Florian Wirtz, jednak w kluczowym momencie całkowicie zawiódł Mohamed Salah, marnując doskonałą okazję. The Reds weszli w drugie 45 minut znacznie lepiej i w 50. minucie w końcu oddali celny strzał — jego autorem był Ryan Gravenberch. Liverpool coraz bardziej się rozkręcał i w końcu dopiął swego. W 63. minucie, po pięknej akcji zespołowej, do siatki trafił Cody Gakpo, a cudowną asystę zaliczył Alexander Isak.
W drugiej połowie inicjatywę przejął mistrz Anglii, a mnóstwo sytuacji zmarnował Mohamed Salah, który wciąż nie wrócił do dyspozycji z poprzedniego sezonu. Z minuty na minutę obrona Chelsea wyglądała coraz gorzej, a Liverpool nieustannie dążył do zdobycia kolejnych bramek. W końcówce jednak to znów Chelsea doszła do głosu. W ciągu dwóch minut dwa groźne strzały Gittensa oraz Estevão obronił bramkarz Liverpoolu.
Doliczony czas gry należał do Chelsea. Mimo bardzo przeciętnego meczu Enzo Fernández miał złotą okazję na zwycięską bramkę. Po świetnym dośrodkowaniu Estevão Argentyńczyk trafił jednak tylko w słupek.
Brazylijczyk zanotował kapitalną zmianę i swoją znakomitą dyspozycję przekuł na zwycięską bramkę. W 90+6. minucie 18-letni Estevão zdobył arcyważnego gola po podaniu Cucurelli.