Dzisiaj w nocy Boston Celtics podjęli w TD Garden Toronto Raptors, najgorszą drużynę konferencji wschodniej z bilansem wynoszącym 2-11. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały, że Celtics spokojnie i bezpiecznie wygrają spotkanie, jednak tak się nie stało.
Celtics co prawda wyszli na wysokie prowadzenie na początku pierwszej kwarty, jednak przez resztę spotkania wynik cały czas oscylował w okolicach remisu, a bombardowane rzutami za trzy punkty Raptors (61 prób Celtics) dotrzymywali kroku mistrzom NBA. Na osiem sekund przed końcem, przy wyniku 114-114 piłkę otrzymał Jayson Tatum wytrącił z równowagi Ochaia Agbaji, rzucił z półdystansu i… Oddał tragiczny rzut. Czekała więc nas dogrywka. Obie drużyny znów szły, „łeb w łeb”. Potem kibice zgromadzeni w TD Garden przeżyli deja vu. Na osiem sekund przed końcem, przy wyniku 123-123, piłkę otrzymał Jayson Tatum kryty przez Ochaia Agbaji, obrócił się w stronę kosza, wykonał step back i… tym razem zapewnił swojej drużynie zwycięstwo pomimo o wiele cięższej pozycji niż przy pierwszym rzucie.
Jason Tatum nie był jedyną gwiazdą
Oprócz Tatuma, który otarł się o triple-double, świetny mecz zagrali Jaylen Brown (27 punktów) oraz Derrick White (18 punktów). Raptors prowadził Jakub Poeltl (35 punktów i 12 zbiórek), który karcił Celtics rzutami z półdystansu. Pomimo kolejnej wygranej, Boston ma w tym sezonie o wiele większe problemy niż rok temu i zamiast odpoczywać w czwartej kwarcie, dalej muszą się bić o zwycięstwo, które sezon temu było już przesądzone. Oczywiście, brakuje Kristapsa Porzingisa, więc sytuacja powinna ulec zmianie.
Jayson Tatum natomiast rozgrywa do tej pory najlepszy sezon w swojej karierze, zdobywając średnio 29,7 punktów, 7,9 zbiórek oraz 5,9 asyst na mecz i zajmuje w tym momencie drugie miejsce w wyścigu po nagrodę MVP. Jednak patrząc na formę pewnego Serba z Denver Nuggets, skrzydłowy Celtics prawdopodobnie obejdzie się smakiem.
Boston Celtics – Toronto Raptors 126:123
aut. Miłosz Szumierz