Pep Guardiola pracuje już na Etihad Stadium dziewiąty sezon. Tym najsłabszym był zdecydowanie ten pierwszy, w którym zdecydował się wykonać krok w tył, aby potem szybko zrobić kilka w przód. Wyłączając okres wprowadzający, w pozostałych ośmiu sezonach, zdarzały się okresy gorszej gry. Trudno przypomnieć sobie jednak aż tak słabo grający Manchester City jak w ostatnich tygodniach.
Cztery porażki z rzędu
Jesienny dołek to już coś, do czego Manchester City zdążył nas przyzwyczaić. Udowadniają to liczby. Gracze Pepa Guardioli we wrześniu, październiku oraz listopadzie wygrywają średnio 66% meczów, natomiast średnia z pozostałych miesięcy jest wyższa o 8%. W zaokrągleniu jesienią Manchester City nie wygrywa średnio co trzeciego meczu, a w innych porach roku rywal jest w stanie wyrwać im punkty w co czwartym spotkaniu. Obecna dyspozycja Obywateli sugeruje jednak coś więcej niż tradycyjny gorszy okres.
Po raz pierwszy pod wodzą Pepa Guardioli Manchester City przegrał cztery mecze z rzędu. Najpierw z Carabao Cup wyrzucił ich Tottenham. Pep Guardiola na konferencji prasowej nie sprawiał wrażenia na człowieka zasmuconego, mając świadomość, że w skali sezonu są ważniejsze cele niż trofeum Pucharu Ligi, a ponadto uważał, że gra jego zespołu – w dość eksperymentalnym składzie – była dobra. Hiszpan znacznie więcej powodów do zmartwień miał kilka dni później, gdy jego zespół nie potrafił poradzić sobie z pressingiem i intensywnością narzuconą przez Bournemouth i stracił pozycję lidera w lidze przegrywając 1:2. Kolejną porażkę ponieśli w Portugalii przeciwko Sportingowi w ramach Ligi Mistrzów. Choć na tablicy wyników było aż 4:1 dla gospodarzy, Guardiola znów całkiem pozytywnie ocenił grę swojego zespołu. W ostatni weekend z Brighton Manchester City rozpoczął dobrze, objął prowadzenie, ale później warunki narzucali rywale i zdołali odwrócić losy meczu na swoją korzyść.
Tottenham 2-1 Manchester City
— City Xtra (@City_Xtra) November 9, 2024
Bournemouth 2-1 Manchester City
Sporting CP 4-1 Manchester City
Brighton 2-1 Manchester City#ManCity have now lost four games in a row for the first time since between April to August 2006 under Stuart Pearce, and Pep Guardiola has lost four games… pic.twitter.com/SDLZWlxTLT
Problem Manchesteru City nie jest aż tak głęboki, jak wskazują cztery kolejne porażki. Zespół nie w każdym spotkaniu był słabszy od rywala i przegrane nie zawsze były sprawiedliwe. Cztery wyjazdy z rzędu, każdy na co najmniej dość wymagający teren i w odstępie kilku dni to też czynnik po części usprawiedliwiający ostatnie wyniki. Niemniej jednak, patrząc przekrojowo na cały sezon kłopoty Manchesteru City są na tyle poważne, aby się nad nimi pochylić.
Manchester City ma ogromny problem w defensywie
W grudniu poprzedniego roku analizowaliśmy statystyki defensywne Manchesteru City, z których wynikało, że w tamtym sezonie – przynajmniej do momentu, w którym pojawił się tekst – bronili najgorzej w erze Pepa Guardioli. O ile statystyki traconych goli oraz strzałów rywali (z pola karnego, celnych i wszystkich) są na zbliżonym poziomie, tak dość znacząco pogorszył się współczynnik xGC (oczekiwanych goli straconych) oraz bardzo mocno liczba „big chances” (dużych okazji), do których dochodzą przeciwnicy. Dotychczas w najgorszym sezonie Pepa Guardioli Manchester City tracił średnio 1,58 big chances na mecz, natomiast w tym sezonie jest to – uwaga – aż 2,82 na mecz.
Krew w żyłach fanów Manchesteru City jeszcze bardziej musi mrozić ta statystyka w ostatnich spotkaniach:
- Tottenham – 4 big chances
- Bournemouth – 6
- Sporting – 5
- Brighton – 8
Ponadto jeszcze wcześniej 5 „dużych okazji” przeciwko Manchesterowi City wykreowało Fulham. Mecz z Brighton był trzecim w Premier League, w którym Obywatele dopuścili przeciwników do co najmniej pięciu „big chances” nie włączając w to rzutów karnych. W żadnym pełnym poprzednim sezonie za kadencji Pepa Guardioli nie zgromadzili tylu niechlubnych meczów. Trend jest więc bardzo niepokojący.
Jak Manchester City wypada w statystykach defensywnych na tle całej Premier League?
- Gole tracone – 6. miejsce (ex aequo z trzema innymi zespołami)
- Strzały przeciwko – 1. miejsce
- Strzały z pola karnego przeciwko – 1. miejsce
- Strzały celne przeciwko – 1. miejsce (ex aequo z Liverpoolem i Tottenhamem)
- Oczekiwane gole przeciwko (xGC) – 6. miejsce
- Big chances przeciwko – 13. miejsce (ex aequo z jedną drużyną)
Dlaczego Obywatele tak źle wypadają akurat w statystyce „dużych szans”, do których dopuszczają rywali? Wynika to z ich stylu gry, który się nie zmienia i oparty jest na dominacji przez posiadanie piłki. Po przejęciu futbolówki rywale mają więc o wiele więcej przestrzeni na wyprowadzenie ataku niż w sytuacjach, gdy przeciwnik jest ustawiony w zorganizowany sposób. Przy problemach z zatrzymywaniem kontrataków przez Manchester City ich oponenci kiedy już oddają strzał robią to z dogodnej pozycji. Na bramkę Obywateli do spółki z Tottenhamem oddawane są uderzenia ze średnio najbliższej odległości.
Problem – gra bez piłki
Szybkie ataki to największy problem, z którym zmaga się Manchester City. To nie tylko akcje przeprowadzane przez przeciwników po odzyskaniu futbolówki na własnej połowie, ale też wyjścia spod pressingu Manchesteru City. Choć latem trudno było natrafić na takie głosy, to czas pokazał, że w klubie przespali moment na przebudowę kadry. W składzie Manchesteru City brakuje szybkości na kluczowych pozycjach w zatrzymywaniu kontrataków – przede wszystkim w środku pomocy, ale też w centralnej części defensywy. O ile linię defensywy Guardiola mógłby zestawić tak, aby znajdowali się w niej dynamiczni piłkarze – choć przy selekcji jedenastki musi brać też pod uwagę inne czynniki – tak w środku pomocy nie ma nawet wyboru. Ponadto przy kontuzji Rodriego (który też szybkością nie grzeszy) nie ma nominalnego defensywnego pomocnika, który nadrabiałby braki motoryczne mądrym ustawieniem i dobrym czytaniem gry.
This is such an instructive screenshot to explain City's issues rn: high line, no ball pressure, open passing lanes, controlling very little space in any real sense pic.twitter.com/tdsA1hS5ec
— Jon Mackenzie (@Jon_Mackenzie) November 9, 2024
To nie tak, że Guardiola tylko się temu przygląda i nie reaguje. W ostatnim meczu z Brighton można było odnieść wrażenie, że Manchester City w swojej grze jest wyjątkowo wyczulony na odcięcie rywala od możliwości szybkich ataków. Pierwsza połowa była udana, ale w drugiej to rywale przejęli kontrolę i wcale nie potrzebowali kontr, aby odwrócić losy meczu. Manchester City rzadko stosował wysoki pressing, zmniejszył przestrzeń między liniami, aby przykryć braki motoryczne pomocników, jednak ten sposób bronienia również nie wypalił. Brighton korzystało z pasywności Obywateli i mając czas w rozegraniu szukali zagrań za linię obrony lub przerzutów na skrzydła. To wystarczyło, aby wykreować najwyższy współczynnik goli oczekiwanych (xG) przeciwko Man City w aktualnym sezonie Premier League.
Guardiola potrzebuje czasu
Pep Guardiola powiedział kiedyś, że chcą odzyskiwać piłkę jak najszybciej, ponieważ nie potrafią bronić i bez niej są słabi. Druga połowa ostatniego ligowego starcia była znakomitym odzwierciedleniem tych słów. W ten sposób Manchester City również grać nie może. Problemem w zakresie defensywy jest nie tylko bronienie przed szybkimi atakami, ale gra bez piłki niemal w każdym elemencie.
⚠️ | QUICK STAT
— Sofascore Football (@SofascoreINT) November 9, 2024
Number of matches in which Manchester City have conceded more than five big chances under Pep Guardiola:
• August 2016 — October 2024: 3⃣
• In November 2024: 3⃣
Bournemouth, Sporting and Brighton created a combined 20 big chances against The Citizens! 🤯 pic.twitter.com/OiFbLIUM8A
Nauczeni doświadczeniami z poprzednich sezonów stawiamy dolary przeciwko orzechom, że Pep Guardiola prędzej, czy później znajdzie sposób na rozwiązanie problemów. Pamiętajmy, że w ostatnich meczach zespół dopadła potężna plaga kontuzji. W trakcie serii czterech porażek niegotowi do gry od 1. minuty przez problemy zdrowotne przynajmniej w jednym meczu byli: Ruben Dias, John Stones, Manuel Akanji, Nathan Ake, Kyle Walker, Rodri, Kevin De Bruyne, Jack Grealish, Jeremy Doku, Savinho i Oscar Bobb. Pep Guardiola przyzwyczaił nas, że jego zespół osiąga szczyt formy na wiosnę, gdy on znajdzie i dopracuje idealne ustawienie. W poprzednim sezonie Guardiola dopiero na finałowym etapie sezonu znalazł odpowiedni balans pomiędzy kontrolą, a grą wertykalną, dzięki czemu na finiszu byli bezbłędni i utrzymali przewagę nad goniącym Arsenalem. Rok wcześniej potrójną koronę zdobywali pod znakiem unikalnego manewru z przesunięciem Johna Stonesa ze środka obrony do drugiej linii w fazie posiadania piłki, na co Pep wpadł dopiero w marcu.
Tym razem wyzwanie może być najtrudniejsze ze wszystkich, bowiem Hiszpan musi znaleźć sposób na zastąpienie Rodriego i przykryć braki motoryczne swoich środkowych pomocników, ale kto ma to zrobić jeśli nie Pep Guardiola?
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej