Kolejne mecze PlusLigi za nami. Miniona kolejka obfitowała w emocje, niespodzianki, ale także przykre sytuacje. Jakie wnioski możemy wyciągnąć z 4. rundy polskich zmagań?
1. Więcej spotkań, siatkarze wytrzymają!
Początek obecnego sezonu ligowego to istny klubowy „szpital”. Z gry wypada wielu podstawowych zawodników poszczególnych drużyn. Najgorzej wygląda sytuacja kadrowa ZAKSY – dolegliwości zdrowotne ma aktualnie aż 3 (!) siatkarzy z wyjściowej „szóstki”. Co ciekawe (lub oczywiste…) wszyscy są reprezentantami Polski (Janusz, Kaczmarek, Śliwka). Kędzierzynian czeka na początku listopada łącznie… 5 spotkań w 16 dni! Przeładowany kalendarz i problemy kadrowe mogą okazać się zgubne w dalszej części sezonu w wykonaniu ekipy Tuomasa Sammelvuo.
Braki i absencje osobowe to jednak problem niemal całej PlusLigi. Z gry najczęściej wypadają kadrowicze – miniony sezon reprezentacyjny był piekielnie długi. Ile jeszcze musi się wydarzyć, żebyśmy zrozumieli, że siatkarze też mają swoje limity? Czy zmniejszenie liczby drużyn w PlusLidze nie byłoby najrozsądniejszym wyjściem?
2. Projekt Warszawa potwierdza swoje mistrzowskie aspiracje
Projekt Warszawa pokonał u siebie Barkom Każany Lwów 3:1. Oczywiście, warszawska ekipa popełniła sporo błędów (przegrali nawet seta), ale trzeba podkreślić dobrą postawę Ukraińców. Siłę ofensywną lwowian stanowił Palonsky – piekielnie skuteczny Argentyńczyk zdobył aż 27 punktów! To najlepsza punktowa zdobycz spośród wszystkich zawodników. Oczywiście, Barkom miał więcej atutów – m.in. świetnie uzupełniali się zespołowo. Nie zmienia to jednak faktu, iż to właśnie Projekt zdobył komplet punktów.
Drużyna ze stolicy po raz kolejny potwierdziła swoją wysoką dyspozycję. W Warszawie zdaje się grać wszystko – od przyjęcia, przez świetnego na rozegraniu Firleja aż po atak. Prawdziwym kapitanem Projektu wydaje się być Artur Szalpuk. To właśnie do niego Firlej kieruje najtrudniejsze piłki. 28-letni przyjmujący tworzy także zgrany duet z Kevinem Tillie. Reprezentant Francji nie jest ostatnio najskuteczniejszy, niemniej jednak ma siatkarską „fantazję”. Potrafi zaskoczyć rywali niespodziewanym wykończeniem akcji czy też kierunkiem ataku.
Warszawska drużyna jest obecnie na najlepszej drodze do czołowych miejsc PlusLigi. Oczywiście, za nami dopiero 4 kolejki. Już teraz możemy się jednak pokusić o stwierdzenie, iż jedno z czterech topowych miejsc tabeli zarezerwowane jest dla Projektu. Zespół ma dobre przyjęcie, świetne rozegranie, spory wybór w ataku, a także istnych „jokerów” – siatkarzy, którzy potrafią swoją zmianą odwrócić losy meczu. Taki szeroki wachlarz możliwości cechuje prawdziwych liderów ligi.
3. Ruszyła maszyna?
Po 2 porażkach na rozpoczęcie swojej przygody w PlusLidze drużynie z Częstochowy przyszło zagrać z wicemistrzem Polski. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która ma ogromne problemy kadrowe i tak była zdecydowanym faworytem tego spotkania. Exact Systems Hemarpol w pierwszą partię wszedł dosyć bojaźliwe, ale pokazał, że to nie będzie łatwy mecz dla kędzierzynian. Drugiego seta goście rozpoczęli zdecydowanie lepiej i przez kolejne sety było podobnie. Niespodzianka w poniedziałkowy wieczór stała się faktem.
Mistrz Europy przegrał z beniaminkiem PlusLigi 1:3. Najlepszym zawodnikiem tego spotkania został atakujący częstochowian — Mateusz Borkowski. Zdobył w tym meczu 22 punkty i znacząco pomógł swojej drużynie w tym meczu. Drugą najwyższą liczbę punktów w tym meczu zdobył Bartosz Bednorz i pokazał, że jest mocnym punktem Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Kolejny dobry występ zaliczył natomiast Chitigoi, który zdobył 16 punktów. Wynik to nie jedyny problem drużyny z Kędzierzyna-Koźla, ponieważ kolejny zawodnik doznał kontuzji. Tym siatkarzem jest 18-letni Rumun Daniel Chitogoi, który w meczu z Jastrzębskim Węglem okazał się jokerem. Beniaminek z Częstochowy pokazał, że łatwo nie będzie oddawał punktów, i może grać jak równy z równym z nawet najbardziej renomowanym przeciwnikiem.
Postawa Exactu Systems Hemarpol Częstochowa zadziwiła wielu ekspertów. Jasne, ZAKSA wyglądało w tym spotkaniu na zmęczoną, ale absolutnie nie umniejsza to drużynie z Częstochowy. Beniaminek (który od początku był murowanym kandydatem do spadku) pokazał „pazur”. Grali naprawdę przyjemną dla oka siatkówkę, mieli argumenty i atakujących. Z tak solidnymi podstawami ekipa Leszka Hudziaka może spokojnie zawalczyć nawet o miejsce w środku tabeli.
Autor: Maciej Janusz