Im bliżej końca sezonu, tym więcej plotek związanych z letnim okienkiem transferowym Bayernu Monachium. Mimo, że działacze bawarskiego klubu starają się uspokoić dyskusje o przyszłości kluczowych zawodników, niemiecka prasa w ostatnich dniach szczegółowo opisuje pomysły na przebudowę kadry. Kto opuści Bayern a kto może wzmocnić zespół? Jak będzie wyglądał skład ekipy Juliana Nagelsmanna w sezonie 2022/23? Sprawdźmy, co sugerują media naszych zachodnich sąsiadów.
Zagadka z Robertem
Jeden z najpopularniejszych niemieckich portali piłkarskich – „kicker.de” zapytał ostatnio swoich czytelników o przyszłość Roberta Lewandowskiego. W momencie pisania tego tekstu, blisko 48% ankietowanych uznawało, że Bayern nie musi starać się o przedłużenie kontraktu z polskim napastnikiem. Co więcej, dziennikarze tego samego portalu podzielili się informacją, sugerującą poważne zainteresowanie Christopherem Nkunku z RB Lipsk. Ich zdaniem scenariusz, w którym Bayern sprzeda latem „Lewego” i ściągnie 24-letniego Francuza jest realny. Według ostatnich doniesień, mimo, że Oliver Kahn publicznie odrzucił możliwość sprzedaży Polaka, w klubie mogą przyjąć oferty sięgające 40 milionów euro. Co ciekawe, identyczną kwotę podają dziennikarze „Sport Bild” a także hiszpańskiego „Sportu”, więc kto wie, czy rzeczywiście coś nie jest na rzeczy.
Dlaczego Bayern miałby zgodzić się na odejście jednego z najlepszych strzelców w historii klubu?
Odpowiedzią są oczywiście pieniądze. Lewandowski jest dziś najlepiej opłacanym zawodnikiem w zespole i „wskaźnikiem” dla pozostałych graczy. Przykładowo, Serge Gnabry według nieoficjalnych doniesień zarabia rocznie aż 15 milionów euro mniej niż Polak. Niemiec nie czuje się gorszy i od dawna oczekuje nowej umowy z pensją zbliżoną do zarobków Lewandowskiego. Rozmowy nie prowadzą jednak do szczęśliwego zwieńczenia, ponieważ strony twardo stoją przy swoich warunkach. Złą robotę robi także bardzo duża pensja Marcela Sabitzera, który ma zarabiać blisko tyle co Jamal Musiala i Gnabry… razem wzięci, a jego gra po transferze do Monachium jedynie rozczarowuje.
W praktyce, Bayern negocjując kontrakty jednego gracza, musi myśleć o tym, że będzie to miało wpływ na oczekiwania pozostałych. Lewandowski ostatnią umowę podpisał w sierpniu 2019 roku, a przecież od tamtej pory wygrał kilka nagród i dziś uważany jest za jednego z najlepszych napastników świata. Polak z pewnością będzie oczekiwał podwyżki, a Pini Zahavi pokazał, że potrafi korzystnie negocjować w imieniu swoich podopiecznych. Bawarczyków stać na kilka milionów euro więcej, ale zdają sobie sprawę, że podwyżka dla jednego gracza, oznaczać będzie wzrost oczekiwań reszty. Ciekawostka – zarobki „Lewego” to dziś dokładnie 10,57% wszystkich wydatków Bayernu na pensje piłkarzy.
Działacze Bayernu po raz kolejny mogą grać twardo
Nie przyniosło to sukcesu z Davidem Alabą czy Niklasem Sule, ale odnoszę wrażenie, że niechęć do tworzenia kominów płacowych może być silniejsza od potrzeby zatrzymania gwiazd. Wspomniany wcześniej „Kicker” sugeruje, że Hasan Salihamidzić poważnie zainteresowany jest graczami Lipska i Ajaxu Amsterdam. Przykładowo, według portalu capology.com, Ryan Gravenberch zarabia 2.8 miliona euro rocznie, a Noussair Mazraoui ledwie 770 tysięcy. Dla porównania rezerwowy Eric Maxim Choupo-Moting otrzymuje w Bayernie 3.5 miliona. Idąc dalej, Christopher Nkunku ma podobno pensję wynoszącą milion euro. Jego agentem jest Pini Zahavi, więc pół żartem – pół serio, „wszystko zostanie w rodzinie”, a Zahavi może jednym dealem zadbać o zarobek dla dwóch swoich piłkarzy.
Świadomość przewagi finansowej nad klubami typu Ajax sprawia, że nikt w Monachium nie chce przesadzać z pensjami. Kilku graczy powoli zmierza do końca obecnych umów i Bayern zapewne podejmie dyskusje na temat ich przedłużenia. Nie będzie jednak za wszelką cenę namawiać do dalszej współpracy, nie chcąc przekraczać pewnej granicy płac. Przykładowo, odejście Alaby oznaczało… finansowy zysk, bowiem jego następca – Dayot Upamecano zarabia tylko połowę tego co Austriak. Klub miał więc wybór – kontynuować współpracę ze sprawdzonym obrońcą, czy odpuścić, zastępując go 6 lat młodszym graczem. Środki wydane na wykupienie kontraktu Dayota zostaną „odzyskane” ze sporych pieniędzy zaoszczędzonych na braku pensji dla Alaby.
Thomas Muller nie chce sprawiać problemów
Według doniesień „Sport Bild”, w najbliższym czasie powinniśmy otrzymać informację o przedłużeniu umowy z Thomasem Mullerem. Początkowo byłem sceptycznie nastawiony do informacji, bowiem opierały się na jednej wypowiedzi piłkarza, który tak naprawdę zadeklarował jedynie gotowość do rozmów o nowej umowie. Paradoksalnie jednak, tego typu ruch ma sporo sensu. Wygląda na to, że Muller nie oczekuje podwyżki, ba! Może nawet zgodzi się na nieco niższe zarobki, byleby być „zabezpieczonym” kontraktem do 2025 roku. Bayern musi szybko podjąć decyzję, by dać przykład reszcie graczy, że będzie akceptować realne oczekiwania i „nagradzać” nowymi umowami.
Nie możemy również zapominać, że część plotek wypuszczanych przez media służy wywieraniu presji na zawodników i kluby. Negocjacje lubią ciszę, tymczasem ostatnie dni do lawina doniesień. Z jednej strony, jeszcze niedawno słyszeliśmy, że Bayern wstrzymuje się z rozmowami o nowych umowach, dziś otrzymujemy szczegółowe informacje o konkretnych graczach. Jednego możemy być pewni. Najbliższe tygodnie będą batalią „starych wyjadaczy”, w których każdy będzie szukał sposobu na zyskanie jak najwięcej. Bayern straci Gnabry’ego i Lewandowskiego za darmo, namówi ich do nowych umów czy też sprzeda, tak jak sugerują dziś media? Każdy scenariusz jest tak naprawdę możliwy.