Burnley, Sheffield i Luton – poznajcie beniaminków Premier League!

W poprzednim sezonie Premier League doszło do niecodziennej sytuacji – każdy z beniaminków wywalczył utrzymanie. Nottingham Forest, Bournemouth i Fulham zaskoczyły tym wielu ekspertów. The Cottagers udało się nawet zakończyć kampanię w górnej połowie tabeli. Jednak czy Burnley, Sheffield United i Luton Town mają na tyle jakości żeby powtórzyć ten wyczyn? Na kogo z ich składu warto zwrócić uwagę? Jaki jest ich pomysł na grę? Poznajcie drużyny, które awansowały z Championship! W analizie gościnnie pomógł Maciej Łaszkiewicz – fan angielskiej piłki i jeden z największych ekspertów od Championship w Polsce, pisze i nagrywa dla Angielskiego Espresso.

REKLAMA

Burnley – to zupełnie inny zespół niż za kadencji Seana Dyche’a w Premier League

Dycheball. Stary, angielski futbol opierający się na długich piłkach do napastników, dośrodkowaniach, cofnięciu się na własną połowę i oddania piłki rywalom. Właśnie z tym Burnley było kojarzone przez ostatnie lata. Jednak na Turf Moor doszło do całkowitej rewolucji. I to nie tylko kadrowej. Vincent Kompany w trakcie poprzedniego sezonu pożegnał 13 piłkarzy ze starej gwardii, a do klubu dołączyło 21 nowych nazwisk. Jeśli dorzucić do tego faktu zupełnie nowy styl, zdawałoby się że musiało się to zakończyć katastrofą. Tymczasem The Clarets sprawili, że w Championship szybko zapomniano o Fulham, Bournemouth czy Norwich, które w poprzednich latach dominowały na zapleczu Premier League.

A jak grała drużyna Kompany’ego? Gra oparta na posiadaniu piłki, wymienianiu wielu podań i długo budowanych atakach – w lidze jedynie Swansea dłużej budowało akcje. Burnley dominowało swoich rywali przejmując kontrolę nad przebiegiem gry. Zaskutkowało to zaledwie pięcioma porażkami w 54 meczach we wszystkich rozgrywkach – z czego dwie były z Manchesterem City i Manchesterem United. I właśnie wspomnienia tych spotkań mogą wywoływać niepokój wśród kibiców. Obywatele zmietli ich z powierzchni ziemi, gładko wygrywając 6-0. Z Czerwonymi Diabłami The Clarets zagrali już bardziej pragmatycznie, zgarnęli po meczu wiele pochwał i mieli swoje szanse. Mimo tego i tak przegrali 2-0. Kompany ze starć z Manchesterami będzie musiał wyciągnąć wnioski – w Championship można dominować, mieć najlepszą defensywę i ofensywę, ale nie musi się to przenieść na realia Premier League.

Kolejna przebudowa?

Ian Maatsen. Taylor Harwood – Bellis. I przede wszystkim Nathan Tella. Każdy z nich był ważną częścią drużyny, rozwijającym się młodym piłkarzem, który po zakończeniu wypożyczenia nie wrócił na Turf Moor. Maatsen pełnił kluczową rolę przy przekształceniu formacji w fazie ofensywnej, jako lewy obrońca wychodząc bardzo wysoko i wspierając kolegów z ataku. W 39 spotkaniach Championship strzelił 4 gole i zaliczył 6 asyst. Harwood – Bellis był jednym z najważniejszych stoperów, pewny z piłką przy nodze i dobrze rozgrywający od tyłu – co jest bardzo ważne dla każdego trenera ze szkoły Guardioli. Miał też gen lidera – był kapitanem w młodzieżowej reprezentacji Anglii, która tego lata wygrała Euro u-21. Tella? Najskuteczniejszy piłkarz Burnley, którego wciąż nie udało się wyciągnąć z Southampton. I zapewne takie straty w podstawowej jedenastce wystarczyłyby w skreśleniu większości beniaminków. Ale nie, jeśli Kompany świetnie poradził już sobie z kilkukrotnie bardziej dotkliwą rewolucją. Zwłaszcza, że w gabinetach nie przespano okienka transferowego.

Definitywne wykupienie wcześniej wypożyczonych Jordana Beyera, który obok Bellisa wydawał się najpewniejszym wyborem na środku obrony. Do ataku dołączył król strzelców Ligi Konferencji i reprezentant Szwajcarii – Zeki Amdouni. Kolejnymi młodymi piłkarzami ściągniętymi na Turf Moor zostali James Trafford, Dara O’Shea, Michael Obafemi oraz wypożyczony Jacob Larsen. Dodatkowo po trudnych rozmowach z Southampton, klub szuka alternatyw dla Telli – na radary wzięto 20-letniego Aarona Ramseya (młodszy brat Jacoba) z Aston Villi. Jest ponoć blisko porozumienia, a transfer miałby opiewać na 12 milionów funtów. Idea Kompany’ego zdaje się więc całkiem prosta – obudować doświadczonych piłkarzy środka pola jak Josh Cullen i Josh Brownhill młodszymi piłkarzami, z dużym potencjałem, jak rok temu robili to Tella, Maatsen, Harwood-Bellis. Takie historie już nieraz kończyły się katastrofą – ale taką zapowiadano już przed poprzednim sezonem. Pozostaje nam więc obserwować, czy do Premier League dołączyło kolejne Norwich, czy raczej nowe Fulham.

Maciej Łaszkiewicz:

Burnley przeszło niesamowitą transformację w bardzo krótkim czasie. Vincent Kompany sprostał wyzwaniu przebudowania drużyny i wdrożenia kompletnie odmiennego stylu gry, opartego na długim posiadaniu piłki i krótkich podaniach. Problemem The Clarets może być odejście wypożyczonych graczy, czyli Nathana Telli, Iana Maatsena i Taylora Harwooda-Bellisa, którzy wrócili do swoich macierzystych klubów. Sprowadzeni na ich miejsce zawodnicy są wielką niewiadomą, bo Burnley konsekwentnie stawia na sprowadzanie młodych piłkarzy spoza Wysp Brytyjskich. Wydaje się jednak, że Zeki Amdouni zostanie ich podstawowym napastnikiem, a Jacob Bruun Larsen spróbuje wypełnić lukę na skrzydle po Telli. Ważnymi zawodnikami w talii Kompany’ego są pomocnicy Josh Cullen i Josh Brownhill. Warto pamiętać, że mimo iż defensywa Burnley była najlepszą w ubiegłym sezonie Championship, to Kompany preferuje styl gry oparty na innych formacjach. Jego drużyna może zatem tracić dużo goli, a między słupkami stanie niedoświadczony James Trafford.

Sheffield United – znów zamknąć usta niedowiarkom

Wystarczy cofnąć się pamięcią o cztery lata, by przekonać się, że Szabelek nie powinno się skreślać jeszcze przed pierwszą kolejką. W sezonie 2019/20 zrobił to niemal każdy, a podopieczni Chrisa Wildera zakończyli rozgrywki na dziewiątej lokacie. Sheffield United w Championship w fazie wyprowadzenia piłki znajdowało się gdzieś pomiędzy Luton a Burnley – nie było to typowe angielskie „kick and rush”, nie próbowano też kontrolować każdego meczu. Pod tym względem drużyna Paula Heckingbottoma może okazać się najlepiej przystosowana do Premier League. Zwłaszcza, że w ofensywie też potrafili co nieco pokazać. Mimo, że strzelili o 14 bramek mniej od The Clarets, oddali od nich więcej strzałów i kreowali sobie więcej sytuacji. Skąd braki w skuteczności?

Brakowało tam przede wszystkim typowej dziewiątki. Nie bez kozery większość wkładu w strzelane bramki miała największa gwiazda zespołu – Iliman Ndiaye, który nie jest klasycznym napastnikiem i… którego nie ma już w klubie. Senegalczyk miał już podpisywać nowy kontrakt z klubem, kiedy zgłosiła się po niego Olympique Marsylia. Klubu, do którego 23-latek od dawna miał pałać wielką sympatią. Do przedłużenia kontraktu więc nie doszło, Francuzi wpłacili klauzulę i koniec historii. Poza nim The Blades opuścił jeszcze James McAtte (trzeci najlepszy strzelec drużyny, 9G i 4A) i Thomas Doyle, których wypożyczenia dobiegły końca.

Gdzie szukać nadziei na utrzymanie?

Można więc pokusić się o tezę, że z Sheffield wyciągnięto kręgosłup drużyny. Jakość składu pozostawia wiele do życzenia, a największym wzmocnieniem The Blades jest Auston Trusty z Arsenalu, na którego wydano niecałe 6 mln euro. Brakuje zwyczajnie jakości i piłkarzy ogranych na poziomie Premier League. Dobitnie pokazał to presezon, w którym beniaminek rozegrał 6 spotkań z drużynami takimi jak Stuttgart, Derby, Girona, Rotheram, Estoril i Chesterfield. Mimo rywali z raczej niższej półki, Szabelki przegrały aż trzy spotkania, jedno zremisowały i zwyciężyły jedynie z drużynami z League One i National League.

Jednak w tym wszystkim jest jakaś nadzieja – stałe fragmenty gry. Szabelki w poprzednim sezonie strzeliły w ten sposób aż 22 gole w Championship! Taka broń w arsenale może okazać się kluczowa i pozwolić na ugranie dodatkowych kilkunastu cennych punktów. Niestety biorąc to wszystko pod uwagę, przed zespołem z Bramall Lane bardzo trudny rok. Bez klasowego napastnika i pewnego bramkarza nie takie marki jak Sheffield stawały przed widmem spadku z elity – wystarczy spojrzeć na zeszłoroczne Leicester. By powalczyć o utrzymanie w Premier League, Sander Berge i spółka nie będą mogli pozwolić sobie na błędy.

REKLAMA
Maciej Łaszkiewicz:

Nie umiem być optymistą przed tym sezonem Sheffield United, skoro drużyna ta sprzedaje swojego kluczowego piłkarza do Marsylii za naprawdę niewielkie pieniądze na dwa tygodnie przed startem rozgrywek. Odejście Ilimana Ndiaye odbiera im mnóstwo atutów w ofensywie i sprawia, że bohaterów tego sezonu powinniśmy szukać wśród obrońców. To tam gra niesamowicie skuteczny Anel Ahmedhodzić, który trafiał do siatki aż sześciokrotnie w ubiegłym sezonie. Poza nim to w zasadzie niemal to samo Sheffield United, które spadało z Premier League dwa lata temu.

Luton Town – droga od dna na szczyt

Luton Town wzbudza największe emocje przede wszystkim dzięki swojej historii – od piątej ligi angielskiej aż do Premier League. Po latach nieobecności obarczonych problemami finansowymi w końcu wrócili do elity z najbardziej wyjątkowym stadionem w stawce. A to wszystko z Pellym Rudockiem Mpanzu – pierwszym piłkarzem w historii, który zagrał w każdej profesjonalnej lidze w Anglii. Jednak to nie od historii ani wsparcia kibiców zależą wyniki. A z tymi mogą być małe problemy.

Mimo wszystko zacznę od pozytywów: The Hatters jako jedyny beniaminek zatrzymało swojego najlepszego strzelca z Championship. Carlton Morris niczym Jamie Vardy czekał z pokazaniem swoich umiejętności dość długo, bowiem aż do poprzedniej kampanii 27-latek ani razu nie zdobył nawet dwucyfrowej liczby bramek. Poza pozostaniem Anglika na Kenilworth Road, Luton sprowadziło kilku piłkarzy sprawdzonych na drugim i trzecim poziomie rozgrywkowym na wyspach. Ryan Giles, Tatith Chong, Mads Anderson, Thomas Kaminsky i wyjęci z tej reguły talent z ligi francuskiej – wahadłowy Issa Kabore i Marvelous Nakamba. Pomocnik z Zimbabwe ma na liczniku więcej występów w Premier League, niż reszta kadry razem wzięta. Underdog stawiający na zawodników sprawdzonych w Championship i League One, z filozofią imienia Seana Dyche’a? Jeśli The Hatters uda się utrzymać ich sen będzie trwał dalej. Ale patrząc racjonalnie, trudno się tego spodziewać.

Maciej Łaszkiewicz:

Kopciuszek z Luton powinien opierać swoją grę na kontratakach i stałych fragmentach gry, które dały im awans do Premier League. Rob Edwards preferuje ustawienie z wahadłowymi, wśród których duże nadzieje wiąże się z Ryanem Gilesem – kupionym z Wolverhampton piłkarzu, który ma za sobą kilka udanych wypożyczeń do Championship. Polityka transferowa Luton to wciąż kupowanie mniej znanych piłkarzy za niewielkie pieniądze, co czyni ich zdecydowanie najsłabszą ekipą w lidze. Do gwiazd ubiegłorocznej kampanii należał Carlton Morris, którego 20 goli i 7 asyst umieściły w czołówce strzelców Championship.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,607FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ