Bayern Monachium ma pewną cechę, która determinuje ich postawę na rynku transferowym. Bawarczycy chcą być uważani za potęgę. O ile na murawie są w stanie potwierdzić swoją wielkość – od lat dominują Bundesligę, a w Lidze Mistrzów nieustannie zaliczani są do grona faworytów – o tyle starają się także okazywać swoją siłę pod względem budowy składu i negocjacji z zawodnikami. Wszystko w tym klubie powinno być zapięte na ostatni guzik i zaplanowane w najdrobniejszym szczególe. Słynna drużyna cieni, szykowanie alternatyw na długo przed odejściem poszczególnych graczy. Działacze nierzadko zachowują się, jakby Monachium było prawdziwym rajem dla piłkarzy. Kto chciałby stąd odejść – kto odmówi występom w tak znakomitym miejscu? Niestety, chęci to jedno – rzeczywistość drugie, co pokazuje farsa z pozyskaniem nowego golkipera.
Temat sprowadzenia następcy Manuela Neuera trwa od ponad miesiąca
Bayern chce uchodzić za klub, która ma rozwiązanie na każdy problem, ale tak „prosta” kwestia doprowadziła już do zgrzytów na linii Julian Nagelsmann / Hasan Salihamidžić. Klubowi działacze od początku robili dobrą minę do złej gry. Gdy świat dowiedział się o kontuzji reprezentanta Niemiec, w mediach pojawiały się dziesiątki nazwisk potencjalnych zastępców. Bawarczycy zdecydowali się postawić na najprostszą z opcji, ściągając z wypożyczenia do AS Monaco Alexandra Nübela. Niemiecka potęga mogła pokazać, że w mgnieniu oka znajduje zastępstwo wysokiej klasy. Nic jednak z tego, bowiem Nübel grzecznie podziękował za tego typu możliwość. Wybrał to, co jest najlepsze dla jego kariery, a nie dla Bayernu. Nie uległ presji „klubu, któremu się nie odmawia”.
Bayern dostał kosza od golkipera, który nie załapał się nawet do kadry Niemiec na Mundial? To już był znaczący cios. Cios, którego… można było się spodziewać, bowiem Alexander od wielu miesięcy sugerował, że nie widzi się w Monachium obok Neuera. Ma pewne miejsce w Monaco, nie zamierza wracać tylko po to, by za kilka miesięcy zostać odstawionym na boczny tor. Jeśli działacze Bayernu byli przekonani, że Nübel im nie odmówi – no cóż. Zlekceważyli sytuację i stracili kilkanaście dni na bezowocne rozmowy. Ich uwaga przesunięta została na Yanna Sommera, któremu kończy się kontrakt w M’gladbach. I tym razem potęga Bayernu trafiła na ścianę. Borussia nie zamierza rezygnować ze swojego bramkarza za kwoty rzędu 4-5 milionów euro, a wcześniej musi także znaleźć następcę. Do przewidzenia? Owszem. Tak niewielkie pieniądze nie są warte osłabiania drużyny na rundę wiosenną.
Czy Bayern mógł rozwiązać kwestię znalezienia następcy Neuera jeszcze w grudniu?
Oczywiście, że tak! Stać ich na rozsądne wzmocnienie bramki, przelew rzędu 7-8 milionów za Sommera również nie powinien być większym problemem. Bawarczycy zdecydowali się jednak targować o stosunkowo niewielką różnicę pomiędzy własną ofertą a oczekiwaniami Gladbach. Osobiście nadal jestem przekonany, że założono scenariusz, w którym Nagelsmann miał zostać jedynie z Ulreichem i czekać na powrót Neuera. To uniknęłoby dodatkowych kosztów i trudnych rozmów z Manu po wznowieniu przez niego treningów. Bayern chciał przeczekać sytuację, ale veto zaczął stawiać Julian Nagelsmann. W kolejnych wypowiedziach stanowczo krytykował brak sprowadzenia nowego golkipera. Otwarcie pytał co wydarzy się, gdy Ulreich dozna kontuzji? Szkoleniowiec zdaje sobie sprawę, że to on poniesie konsekwencje za ewentualną klęskę w Champions League i brak mistrzostwa w lidze. Nic dziwnego, że nie zamierza milczeć, gdy zauważa poważny problem.
Dziś niemieckie media – w tym Florian Plettenberg wskazują, że Bayern wraca do tematu transferu Yanna Sommera. Co więcej, szykuje się walka va banque, bowiem Hasan Salihamidžić nie zakłada innych opcji. Bayern chce być potęgą, ale na przestrzeniu kilkunastu dni dostał kosza od jednego bramkarza, a drugi został zablokowany przez jego klub. O ile ambicji Bawarczykom nie można odmówić i w wielu sytuacjach potwierdzają swoją siłę, o tyle tym razem gubi ich ego. Nagelsmann na kilka dni przed wznowieniem sezonu zostaje z Ulreichem – a przecież to miał być najgorszy z możliwych scenariuszy. Bawarczycy chcą być traktowani jak potęga, a przez miesiąc nie zdołali zrobić żadnego rozsądnego kroku w kierunku załatania dziury w bramce.