– Chciałbym ogłosić, że 30 czerwca odejdę z FC Barcelony. Miałem to postanowione od kilku dni i myślę, że to jest odpowiedni moment, by o tym powiedzieć. Ten klub potrzebuje zmiany dynamiki. (…) Myśląc, jak człowiek bardzo mocno związany z Barceloną, wierzę, że najlepiej jest odejść 30 czerwca – powiedział Xavi na konferencji po porażce 3:5 w sobotnim meczu z Villarrealem. Z zespołu świętującego w czerwcu mistrzostwo Hiszpanii z największą liczbą punktów od sezonu 2017/18 zostały tylko zgliszcza. Blaugrana w fatalnym stylu przegrała Superpuchar z Realem (1:4), z Pucharu Króla wyrzucił ich Athletic prowadzony przez byłego trenera Barcy, Ernesto Valverde, a w lidze strata do lidera wynosi już 11 punktów. Została tylko Liga Mistrzów, ale w triumf w tych rozgrywkach i tak nikt nie wierzy. Jak upadała Barcelona Xaviego?
Barcelona w dwóch poprzednich etapach
Kiedy Xavi przychodził do Barcelony zastawał drużynę w gorszym stanie niż – o ile nie wydarzy się nic nadzwyczaj niespodziewanego – pozostawi ją wraz ze swoim odejściem z końcem rozgrywek. Hiszpan przejmował zespół, który był w kryzysie mentalnym, zmęczony pracą z Ronaldem Koemanem. Xavi szybko zaprowadził porządki. Barcelona odzyskała entuzjazm, potrafiła grać z polotem, a 4:0 na Santiago Bernabeu w marcu 2022 roku zostanie zapamiętane na długo. W następnym sezonie, po letniej ofensywie transferowej, Xavi włożył do klubowej gabloty dwa trofea – Superpuchar Hiszpanii, w którym w finale pokonali Real Madryt oraz najważniejsze krajowe trofeum, czyli mistrzostwo. Ligę wygrali jednak głównie dzięki bardzo szczelnej defensywie, często wygrywając 1:0. 20 straconych goli w 38 meczach to najlepszy wynik w rozgrywkach La Liga od sezonu 2015/16, gdy Atletico dało sobie strzelić tylko 18 bramek (a mimo to skończyło ligę na 3. pozycji).
Oglądając spotkania Barcelony nie trudno było jednak dostrzec, że to nie jest jeszcze skończona drużyna. Według modelu punktów oczekiwanych (expected points) wyliczanym na podstawie goli oczekiwanych (xG) Barcelona „powinna” zakończyć sezon z 79 punktami, czyli 9 mniej niż zdobyła w rzeczywistości. Co więcej, algorytmy xG sugerują, że rywale stworzyli sobie sytuacje warte 13 goli więcej niż realnie zdobyli. Problemy Barcelony najbardziej uwidaczniały się w rozgrywkach europejskich. W Lidze Mistrzów odpadli już na etapie fazy grupowej, choć trzeba przyznać, że trafiając na Bayern i Inter mieli wybitnego pecha. Na wiosnę w Lidze Europy Barcelona również zatrzymała się na pierwszej przeszkodzie – Manchesterze United. Xavi w wielu meczach na europejskim gruncie po prostu zawodził decydując się choćby na niezrozumiałe wystawianie Marcosa Alonso w pierwszym składzie, czasem nawet na środku obrony.
Choć ligowa tabela sugerowała, że Barcelona to zespół wybitny, który pozamiatał konkurencję, tak w rzeczywistości, aby wejść na taki poziom czekalo ich jeszcze sporo pracy.
Barcelona nie może już liczyć na bramkarza
Sukces zespołu często opiera się na jednostkach i nie inaczej było w przypadku Barcelony. Kluczową postacią w poprzednim sezonie był bramkarz Marc-Andre ter Stegen. Niemiec rozegrał kapitalny sezon. Według modeli matematycznych „uchronił” zespół przed – zaokroglając – dziewięcioma golami. Średnio prawie co czwarty mecz Blaugrana nie tracila bramki właśnie dzięki swojemu golkiperowi. W gruncie rzeczy tak niska liczba straconych goli w całym sezonie była jego dziełem. Ter Stegen zaliczał wiele kluczowych interwencji i był znakomity w pojedynkach sam na sam. Jego parady często pozwalaly utrzymać Barcelonę w grze i sprawić, że nie musieli odrabiać strat, a wtedy tworzenie sytuacji staje się bardziej uciążliwe.
W obecnym sezonie 31-latek nie zakłada już peleryny tak często. Uchronił zespół „tylko” przed jednym golem (co i tak jest dobrym wynikiem), natomiast od połowy listopada leczy kontuzję pleców i między słupki wskoczył Inaki Pena. Hiszpan początkowo wydawał się godnym zmiennikiem ter Stegena, ale czas błyskawicznie zweryfikował go negatywnie. Według wyżej przytaczanych już statystyk – z nim w bramce zespół Xaviego średnio co trzeci mecz traci gola, którego nie wpuściłby przeciętny ligowy bramkarz. Co gorsza, Hiszpan bardzo słabo gra na przedpolu rzadko wychodząc z bramki.
Oczywiście, przesadą byloby zrzucanie całej winy za tracone gole na bramkarza. W porównaniu do poprzedniego sezonu cała defensywa funkcjonuje gorzej. Pressing nie jest tak efektywny, a poszczególne jednostki w defensywie (Ronald Araujo, Jules Kounde, Andreas Christensen, Alejandro Balde) są w gorszej dyspozycji. Niemniej jednak, z bramkarzem w formie ter Stegena z poprzedniego sezonu liczby nie byłyby aż tak przerażające.
Brak snajpera
Przenosimy się na drugi koniec boiska, ponieważ w tym obszarze Barcelona również straciła swoje atuty. Wprawdzie Robert Lewandowski już w drugiej części poprzedniego sezonu, po Mistrzostwach Świata w Katarze, nie dawał zespołowi wiele, tak nie można podważyć jego gigantycznego wkładu w zdobycie mistrzostwa Hiszpanii. Polak w debiutanckim sezonie strzelił 23 gole w La Lidze i odebrał Trofeo Pichichi, czyli nagrodę dla króla strzelców. W obecnych rozgrywkach ligowych „Lewy” ma na ten moment zaledwie 8 trafień, więc zapaść jest widoczna.
Śledząc poczynania Roberta Lewandowskiego i medialną dyskusję na ten temat wiemy, że jednak nie tylko o liczbę goli chodzi. 35-latek jako napastnik niewiele wnosi do gry zespołu, o czym w detalach pisaliśmy w tym tekście. Są na świecie „9-tki”, które jeśli nie strzelają wystarczającej liczby bramek to na tyle dobrze współpracują z pozostałymi ofensywnymi zawodnikami, że oni rekompensują liczbę trafień. W przypadku Barcelony takiej współzależności nie ma.
Odejście łącznika
– Każdy w Barcelonie mówi o wszystkich innych, wszyscy są tacy dobrzy. Ale z chęcią ich zobaczę, kiedy Busquetsa nie będzie już w składzie. Myślę, że wszyscy będą zszokowani zmianą, jaką to przyniesie – napisał w swojej książce Johan Cruyff. Sergio Busquets po poprzednim sezonie zakończył grę na najwyższym poziomie i odszedł do amerykańskiego Interu Miami. Hiszpan był zawodnikiem jedynym w swoim rodzaju. Kibice często zarzucali mu statyczność i nie nadążanie za rywalami przy kontratakach, ale i tak pełnił dla zespołu bezcenną rolę. Był łącznikiem pomiędzy linią obrony, a graczami atakującymi. Spajał cały zespół i nadawał grze płynność oraz odpowiednie tempo. Co więcej – był przedłużeniem ręki trenera na boisku. Nie będzie przesadą, jeśli napiszemy, że to najlepszy głęboko cofnięty rozgrywający swojej ery. A tego nawet z upływem lat się nie zapomina.
Barcelona nie przygotowała się na odejście Sergio Busquetsa. Xavi, który zapewne wiedział o decyzji zawodnika przed oficjalnym komunikatem nieczęsto sprawdzał potencjalne rozwiązania, z których będzie musiał korzystać po jego odejściu. Sprowadzenie zawodnika o profilu Busqeutsa przy ograniczeniach finansowych Barcelony jest wręcz niemożliwe, więc klub postawił na zakup Oriola Romeu i podpisanie kontraktu z Ilkayem Gundoganem. Hiszpan po dość dobrym wejściu do zespolu teraz prezentuje się bardzo słabo, natomiast Niemiec w wielu meczach udowodnił, że gra na pozycji nr 6 nie jest mu obca. Tak czy inaczej – Dumie Katalonii brakuje Sergio Busquetsa, a Xavi nie potrafil znaleźć rozwiązania systemowego, aby jego brak zatuszować.
Bez kręgosłupu drużyny
Przyczyn problemów Barcelony moglibyśmy wskazywać oczywiście jeszcze więcej. Xavi nie potrafił także sprostać zadaniu poradzenia sobie z kontuzją Gaviego. Jego absencja obniżyła standardy zespołu w pressingu (o czym szerzej pisaliśmy w tym tekście), a także brakowało jego umiejętności utrzymywania piłki pod naciskiem przeciwnika i przenoszenia akcji do przodu. Co więcej, kontuzja Gaviego zbiegla się w czasie z wypadnięciem z gry ter Stegena i wtedy następił moment zwrotny w obecnym sezonie Barcelony, który doprowadził do decyzji Xaviego o rezygnacji z funkcji trenera.
W każdym razie – kluczowego problemu upatrujemy w utracie trzech kluczowych postaci w środkowej osi boiska. Czesław Michniewicz kompletując kadrę na Mistrzostwa Świata w Katarze zaznaczał, że drużyna musi mieć silny kręgsłup w postaci dobrego i doświadczonego bramkarza, środkowego pomocnika oraz napastnika. W poprzednim sezonie tak zbudowany kręgosłup zespołu z ter Stegena, Lewandowskiego i Busquetsa poniósł drużynę do mistrzostwa Hiszpanii. W tym, po kontuzji bramkarza, odejściu pomocnika i zapaści formy napastnika Blaugrana stała się zespołem stojącym na glinianych nogach. Sukces w tym przypadku zaślepił osoby decyzyjne (łącznie z trenerem) na Camp Nou.