Za nami kolejny fantastyczny weekend w La Liga. Eksplozja emocji w derbach Barcelony, grad goli na Wanda Metropolitano, Real cierpiący na brak Benzemy. Do tego show Nabila Fekira z Levante, Sevilla redukująca stratę do Realu, czy Mallorca sensacyjnie ogrywająca Bilbao. Zapraszamy do lektury!
Atletico definicją nieprzewidywalności
7 goli, wygrana Atleti mimo przewagi liczebnej rywala, jeden wielki i szalony spektakl w Madrycie. Zespół Diego Simeone jest w tym sezonie absolutnym zaprzeczeniem tego, do czego przyzwyczaił nas przez lata pracy Argentyńczyka w roli trenera Los Colchoneros. Stabilność, żelazna dyscyplina, defensywa nie do przejścia i konkretny plan na mecz? To cechy już dawno przestały być utożsamiane z Materacami. Zamiast tego regularnie oglądamy ekipę z najmocniejszym na papierze składem w całej lidze, która daje sobie wbić 3 gole przez takie Getafe. Nie umniejszając drużynie gości, takie coś po prostu nie przystoi obrońcom tytułu mistrzowskiego. A przecież jest to obrazek jeden z wielu oglądanych przez nas w ostatnich miesiącach.
Są jednak w tym wszystkim pewne plusy. A przynajmniej dla postronnego widza. Atletico jest obecnie tak nierówną, zdestabilizowaną i dziwaczną drużyną, że potrafią zaskoczyć obserwatora ich poczynań w najmniej spodziewanym momencie. I tak właśnie otrzymujemy mecz bodaj dwóch najbardziej defensywnych i zachowawczych zespołów ostatnich lat, które strzelają jednego wieczoru łącznie 7 goli. Nieprawdopodobne, a jednak. Nie będę wchodził tu w szczegółowe analizy tej rywalizacji, uważam że mija się to w tym przypadku z celem. Od siebie dopowiem tylko, że Matheus Cunha, Angel Correa i Enes Unal wnoszą do swoich drużyn jakość, której nie jest w stanie zapewnić obok nich nikt inny. Poniżej wideo ze zwycięskiej bramki Atleti, najlepiej wyrażające jak szalony był to mecz.
Derbi Barceloni na remis
Nic dodać, nic ująć. Kolejne meczycho 24. kolejki hiszpańskiej La Liga. Barcelona ponownie nie była w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Z drugiej jednak strony niewiele brakowało, a Duma Katalonii wyszła by z tego starcia bez punktów. Ogromne znacznie miała w tym meczu kontuzja Ronalda Araujo. Urugwajczyk zmuszony był opuścić murawę w przerwie spotkania, a w jego miejsce pojawił się Eric Garcia. I niestety dla Blaugrany, Hiszpan kompletnie nie radził sobie przeciwko ofensywie derbowego rywala. To w dużej mierze z jego winy padł gol de Tomasa na 2:1. Odczuwalny był również brak Daniego Alvesa, którego Dest podobnie Garcia z Araujo nie był w stanie należycie zastąpić. Mimo to Barca starała się powielić udane schematy z meczu przeciwko Atletico.
Ponownie furorę na skrzydle robił Adama Traore, a Gavi i Pedri po raz kolejny dawali przykład dojrzałej gry i wielkiego talentu. Sam Espanyol postawił Barcelonie trudne warunki i cały zespół gospodarzy dał z siebie naprawdę wszystko, aby derby Katalonii padły ich łupem. I wszystko uszłoby Espanyolowi na sucho… gdyby nie ten wścibski Luuk de Jong, który postanowił przyłożyć głowę do piłki i skierować ją do siatki w ostatnich sekundach meczu. To naprawdę niesamowite, jaką przemianę pokazuje Holender. 4 gole w ostatnich 5 meczach (łącznie na wagę 5 pkt), gol co 75 minut w 2022 roku. Nagle okazuje się, że Xavi ma w swoich szeregach idealnego zmiennika i zabójczego finiszera stałych fragmentów gry. Czy komuś się to podoba czy nie, wpływ Luuka na ostatnie wyniki może okazać się decydującym czynnikiem w końcowym układzie tabeli i awansie Barcy do LM. Fakt, nie opinia.
Real nie może znaleźć zastępstwa dla Benzemy
O aktualnej sytuacji Realu napisaliśmy ostatnio osobny artykuł. 1 gol w 3 ostatnich meczach Królewskich świadczy o poważnym problemie w ataku. Nawet jeśli Los Blancos są w stanie stwarzać sobie sytuacje do zdobywania bramek, tych akcji nie ma kto wykańczać. Carlo Ancelotti kombinował już z Asensio, Isco, Joviciem czy Balem jako zastępstwami na pozycji Benzemy, ale kończyło się to raczej z marnym skutkiem. Najlepiej w tej roli odnajdywał się chyba odkurzony przez Carletto Bale, ale Walijczyk to z pewnością nie jest poziom jakiego Real potrzebuje na rywalizację z PSG. Tak więc nastroje w obozie ekipy ze stolicy Hiszpanii nie mogą być zbyt optymistyczne. Eliminacja z Pucharu Króla przez Athletic Bilbao, strata kolejnych punktów w lidze, niepewność co do powrotu Karima na mecz z Paryżem.
Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że Real nie będzie miał większej konkurencji w lidze, duet Vini&Benzema rozmontuje każdą defensywę, a sam Real nie będzie musiał martwić się o problemy w obronie. Tymczasem Marcelo i Carvajal nie dawali ostatnio gwarancji jakości, a sam Vinicius zdecydowanie stracił na jakości bez pomocy Karima. Do tego Sevilla, która sama gubiła punkty za sprawą trudnej sytuacji kadrowej, zwyciężyła swoje ostatnie spotkanie z Elche i traci już tylko 4 pkt do Realu. Przed Ancelottim stoi zatem arcytrudne zadanie i wiele niewiadomych do rozpracowania.
Nabil Fekir show
Nie mam najmniejszej wątpliwości co do tego, że Nabil Fekir rozgrywa swój najlepszy sezon w Hiszpanii. Francuz razem z całym Betisem wspina się w tym roku na wyżyny swoich możliwości. 28 latek zachwyca jak za czasów gry w Lyonie i oglądanie go w akcji to czysta przyjemność. Finezja, bajeczna technika, nieprzeciętna wizja gry i przegląd pola. Co najważniejsze, te wszystkie elementy przekładają się na świetne liczby. 6 goli i 6 asyst w lidze to niepodważalny dowód na to, że Fekir stał się kluczową postacią Los Verdiblancos i liderem tej drużyny. Występ przeciwko Levante był swoistą wisienką na torcie, która perfekcyjnie unaoczniła wszelkie atuty Nabila.
Wielka wygrana Mallorki
Masz 3 pkt przewagi na strefą spadkową. Mierzysz się z Athletikiem Bilbao będącym ostatnio w bardzo dobrej formie. Każda zdobycz punktowa w takim starciu jest dla ciebie na wagę złota. Co robisz? No oczywiście, że wygrywasz z faworytem tego pojedynku heroicznym golem w końcówce meczu. Takie historie zawsze cieszą i sprawiają, że uwielbiamy piłkę. Mallorka grała u siebie i bardzo potrzebowała takiego impulsu. Już od pierwszych minut gospodarze starali się jak mogli, aby odnieść sukces. Gol 37-letniego Salvy Sevilli z rzutu karnego w 22′ nadał zespołowi ze słonecznej Majorki kierunek. 8 minut później było już 2:0 po uderzeniu Angela Rodrigueza. Wydawałoby się, że wszystko idzie zgodnie z planem.
Drużynie Marcelino wystarczyły jednak zaledwie 2 minuty, aby doprowadzić remisu. W 59′ do siatki trafił Garcia, a w 61′ wyrównał Berenguer. W kluczowym momencie dał o sobie znać Takefusa Kubo – złote dziecko japońskiej piłki. Młody, 20-letni pomocnik oddał strzał, po którym piłka odbiła się od słupka i rykoszetem od bramkarza – Unaia Simona – trafiła do siatki. Euforia kibiców na Iberostar po golu na 3:2 w 88 minucie była ogromna. Mallorka w pięknym stylu uporała się z jednym z bardziej wymagających rywali w lidze. Baskom brakowało słów, aby skomentować to co wydarzyło się poniedziałkowego wieczoru. Tak już jest piłka.
To wszystko na dziś, dzięki za uwagę i do usłyszenia za tydzień!
grafika: Zuzanna Twardosz/ZT Graphics