Marcus Eisenbichler kończy karierę skoczka narciarskiego. Niemiecki zawodnik poinformował, że po zakończeniu aktualnego sezonu Pucharu Świata nie będziemy już mogli go oglądać w żadnych zawodach. Jakiś czas temu o takiej decyzji poinformował media również Michael Hayboeck.
Nareszcie koniec?
Niemiecki skoczek znany był ze swojej dosyć emocjonalnej strony. Po każdym skoku było widać jego wybuchy radości, jak również grymas złości i niezadowolenia. To pokazywało, jak bardzo mu zależy i jak ważna jest dla niego dyscyplina, którą uprawia. Myślę jednak, że ogłoszenie końca kariery przez Eisenbichlera to była tylko kwestia czasu. Zawodnik od jakiegoś czasu nie prezentował się na takim poziomie, jakiego oczekiwał sam od siebie. Ostatni międzynarodowy konkurs, na którym mogliśmy go oglądać, odbył się 23 lutego. Teraz wiemy, że Niemiec pojawi się na turnieju Raw Air rozgrywanym w Norwegii oraz najprawdopodobniej na finale Pucharu Świata w Planicy, gdzie pożegna się z kibicami.
Mistrz świata odkłada narty
Markus Eisenbichler przed spadkiem swojej formy był jednym z filarów niemieckiej kadry. Jego najcenniejszym osiągnięciem zdecydowanie jest indywidualny złoty medal z Mistrzostw Świata z Seefeld w 2019 roku oraz brązowy z Lahti dwa lata wcześniej. Niemiec wielokrotnie sięgał też po złoto w konkurencjach drużynowych. Głównie w mikstach, ale zdarzyły mu się też dwa złote medale w drużynie razem z kadrą męską. W sezonie 2020/21 był drugi w klasyfikacji Pucharu Świata oraz trzeci w lotach narciarskich. Eisenbichler trzy razy wygrywał zawody zimowe w skokach i wielokrotnie udało mu się stanąć na podium. Niemiec przez lata był gwiazdą swojej kadry, a fani skoków albo go kochali, albo nienawidzili. Ja uważam, że był jednym z najbardziej charakterystycznych skoczków i dawał nam zawsze dużo emocji swoimi skokami. Koniec kariery przez takich zawodników zawsze jest trudny i przykry.