Przerwa reprezentacyjna dobiegła końca i wracamy z podsumowaniem kolejki Ekstraklasy, w którym omawiamy 5 wybranych tematów, które zwróciły naszą uwagę. Tym razem pod lupę wzięliśmy nieprzyjemnego Piasta, następcę Saida Hamulicia, nadzieje ŁKS-u na utrzymanie, defensywę Lecha oraz napastników Radomiaka. Zapraszamy do lektury!
Piast jest mistrzem Ekstraklasy we wkładaniu kija w szprychy rywalom
Po październikowej przerwie reprezentacyjnej Piast Gliwice podejmował Pogoń Szczecin, która wówczas w ostatnich 5 meczach strzeliła 19 goli. Gdy naprzeciwko stanął zespół Aleksandara Vukovicia Portowcy zdołali oddać tylko jeden celny strzał, a mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Teraz, po listopadowym zgrupowaniu gliwiczanie pojechali do Białegostoku, gdzie Jagiellonia w tym sezonie Ekstraklasy wygrała wszystki 7 meczow strzelając w sumie 22 gole. Z Piastem, mimo gry w przewadze jednego zawodnika przez ostatnie 20 minut, nie trafili ani razu i musieli podzielić się punktami.
Piast i ich ciągłe remisy (ten z Jagiellonią był już szóśtym ligowym z rzędu) stają się już nudne, ale zespół Aleksandara Vukovicia warto pochwalić za sposób w jaki potrafi utrudnić życie najlepszym zespołom Ekstraklasy. Choć na usprawiedliwienie Jagi możemy mówić o braku Diegueza i Nene oraz rozpoczęciu z ławki przez Pululu i Marczuka, tak słabsza postawa gospodarzy naszym zdaniem była głównie wynikiem dobrej gry Piasta. Goście byli bardzo dobrze zorganizowani bez piłki, często stosowali wysoki pressing, ale także potrafili się przy niej utrzymywać i przejąć inicjatywę na najtrudniejszym w tym sezonie terenie. Piast naprawdę dobrze gra w piłkę, ale… ciągle remisuje.
Stali udało się znaleźć następcę Hamulicia
W poprzednim sezonie narracja wokół Stali najczęściej była prowadzona wokół jednego piłkarza – Saida Hamulicia. Bośniak w rundzie jesiennej był największym objawieniem Ekstraklasy, natomiast wiosną zaznaczano jak bardzo Stal cierpiała po jego odejściu. Dzisiaj jeśli wspomina się Hamulicia to w kontekście nowego napastnika mielczan – Ilii Szkurina. Stal znowu trafiła w dzisiątkę z transferem napastnika. W minionej kolejce Białorusin popisał się hat-trickiem zapewniając zespołowi zwycięstwo z Pogonią Szczecin (3:2) i zwiększył swój bilans strzelecki do ośmiu trafień (więcej ma tylko Exposito).
Gdyby porównać dorobek Szkurina i Hamulicia na tym etapie sezonu, czyli po 16. kolejce to okazuje się, że Białorusin wypada nawet lepiej od swojego poprzednika. Obaj mają po tyle samo goli (8), ale Szkurin o jedną asystę więcej (5 do 4). Aktualny napastnik Stali ma też troszkę większy procentowy udział przy golach zespołu (57% do 54%). Said Hamulic był piłkarzem, który w większym stopniu potrafił zrobić coś z niczego, za to Ilia Szkurin lepiej współpracuje z kolegami. W wywiadzie po meczu z Pogonią potwierdził to nawet Maciej Domański odpowiadając, że lepiej gra mu się ze Szkurinem, ponieważ Hamulic był indywidualistą.
Trudno uwierzyć w utrzymanie ŁKS-u
Podczas październikowej przerwy reprezentacyjnej działacze ŁKS-u postanowili ratować sezon zwalniając Kazimierza Moskala i zatrudniając bardziej pragmatycznego i doświadczonego w ligowych bojach Piotra Stokowca. Nowy szkoleniowiec w pierwszych pięciu meczach zdobył 1 punkt. Choć zdarzają im się dobre momenty (druga połowa ze Śląskiem, druga połowa z Piastem, nawet początek piątkowego spotkania z Zagłębiem był obiecujący), tak finalnie sytuacja w tabeli robi się coraz gorsza. 8 punktów po 16 meczach to dorobek skazujący ŁKS na spadek. Ostatnim zespołoem, który na tym etapie sezonu był w podobnie złej sytuacji, a się utrzymał to Pogoń z sezonu 2017/18 (mieli 9 pkt).
O ile przy innych beniaminkach można znaleźć jakieś punkty zaczepienia, na których można budować optymizm, tak w ŁKS-ie próżno szukać jakichkolwiek pozytywów. Z Zagłębiem przegrali 0:2, ale przy lepszej skuteczności rywali w samej drugiej połowie mogli strzelić spokojnie trzy bramki. Ostatnią deską ratunku pozostaje zimowe okienko transferowe, które chyba jako jedyne może sprawić, że zespół rzeczywiście będzie – jak mówi przydomek – Rycerzami Wiosny.
Lech potrzebuje Bartosza Salamona „na już”
W miniony piątek kibice Lecha mogli otworzyć szampany. UEFA poinformowała, że dyskwalifikacja Bartosza Salamona potrwa 8 miesięcy, czyli obrońca Lecha Poznań będzie mógł wrócić do gry już 13 grudnia. Gorsze nastroje fani Kolejorza mieli jednak dwa dni później. Lech na własnym stadionie przegrał z Widzewem 1:3 pozwalając rywalom na zdecydowanie za dużo. Piłkarze Johna van den Broma mieli problemy z szybkimi atakami Widzewa i zagraniami za linię obrony. Defensywie Lecha w tym sezonie można sporo zarzucić. W ostatnich 10 meczach ligowych zachowali tylko dwa czyste konta, a więcej bramek straciło tylko 5 drużyn.
W poprzednim sezonie środek obrony był siłą Lecha. Salamon, Dagerstal i Milic – nieważne w jakim układzie – tworzyli zgrany duet stoperów. Obecnie Blazic i Milic (Dagerstal jest kontuzjowany) nie dają tej pewności, a reszta zespołu również nie pomaga. Powrót Bartosza Salamona może być dla Lecha przedwczesnym prezentem na święta, ale pod warunkiem, że 32-latek przez okres banicji utrzymał dyspozycję fizyczną. Salamon jest również typem naturalnego lidera (przekonaliśmy się o tym nawet na przykładzie reprezentacji Polski), więc po jego powrocie do podstawowej jedenastki cały zespół powinien zyskać w kwestii organizacji w defensywie. W Poznaniu oczekują odzyskania tytułu, który coraz bardziej się oddala. Powrót Salamona daje kibicom nadzieję.
Radomiak musi nauczyć się korzystać z duetu Rocha-Henrique
Na półtorej godziny przed meczem ze Śląskiem (0:1) Radomiak oficjalnie potwierdził krążące od piątku pogłoski, że Constantin Galca rozstanie się z klubem. Zastępujący go wczoraj na trenerskiej ławce Maciej Lesisz dał Leonardo Rochy pierwszą szansę gry w wyjściowym składzie. Miejsca w składzie nie stracił jednak Pedro Henrique, a Radomiak zagrał na dwie wysokie „9-tki”. Niedowagę liczebną w środku pola mieli niwelować schodzący w ten sektor skrzydłowi – Wolski i Leandro, a ofensywnie nastawieni byli boczn obrońcy. Na z reguły nisko broniący Śląsk Wrocław taka strategia na papierze miała sens, ale w praktyce piłkarze mieli problem z jej realizacją.
Radomiak przez większość meczów gral w ataku pozycyjnym i nie bardzo miał pomysł, jak dobrać się do skóry rywalom. Bardzo rzadko dochodzili z piłką w okolice pola karnego, a jak już posyłali piłkę w szesnastkę to niemal zawsze drogą powietrzną. Mało było gry po ziemii, szukania miejsca między liniami i akcji w szybkim tempie. Duet napastników Henrique-Rocha ma duży potencjał, ale trzeba poukładać zespół tak, aby dało się z ich atutów korzystać. Jeśli nowy trener (którym ma zostać Maciej Kędziorek) oglądał spotkanie ze Śląskiem to mógł już postawić przed sobą pierwsze wyzwanie w nowej pracy.
Co jeszcze wydarzyło się w 16. kolejce Ekstraklasy?
- Cracovia przedłużyła serię meczów bez zwycięstwa w lidze do sześciu, ale tym razem remis z Rakowem (1:1) trzeba rozpatrywać w kategorii pozytywnego rezultatu.
- To ewidentnie nie była kolejka faworytów. Legia również nie wygrała (2:2 z Wartą) przedłużając serię bez zwycięstwa na własnym stadionie w lidze do czterech meczów.
- Od grupy pościgowej odskakuje natomiast Śląsk Wrocław. Zespół Jacka Magiery znów odniósł zwycięstwo w swoim stylu. Jeden gol, czyste konto, mecz przepchnięty kolanem… ale finalnie liczy się przecież efekt końcowy.
- Coraz lepiej radzi sobie Puszcza Niepołomice. Dzięki zwycięstwie u siebie z Górnikiem (2:1) zrównali się już punktami z Cracovią, ale przez gorszy bilans bramek ciągle są „pod kreską”.
- Remis z Ruchem (1:1) był dla Korony już ósmym meczem bez porażki w Ekstraklasie, ale przez niewielką liczbę zwycięstw w trakcie tej serii mają tylko punkt przewagi nad strefą spadkową