SZOK! Walczący o utrzymanie Everton zdeklasował grające o europejskie puchary Brighton

Everton potrzebuje punktów jak tlenu, aby wydostać się ze strefy spadkowej, jednak dziś czekał ich bardzo trudny test. Pojechali na The Amex zagrać z rozpędzonym Brighton, które przez liczbę zaległych meczów nie porzuciło jeszcze ambicji walki o Ligę Mistrzów po ostatnim zwycięstwie nad Manchesterem United.

Tego, co działo się na Amex Stadium nie spodziewał się nikt

Rozpoczęło się już w 1. minucie. Odbiór Evertonu na prawym skrzydle, szybki atak, wykorzystanie błędu Lewisa Dunka i 1:0 po strzale Abdoulaye’a Doucoure. The Toffees niespodziewanie objęli prowadzenie, a później również niespodziewanie skutecznie zatrzymywali ataki Brighton. Mewy często próbują wciągnąć rywala na swoją połowę i wykorzystać przestrzeń, która się pojawi między ich formacjami. Everton pod wodzą Dyche’a dość często stosuje wysoki pressing, ale dziś tego nie robili. Ustawili barykadę w okolicach koła środkowego, zamknęli centralną strefę i Brighton miało ogromne problemy, aby znaleźć drogę do pola karnego rywala.

REKLAMA

Bezustannie kierowali swoje ataki więc na lewe skrzydło do Kaoru Mitomy, który próbował zrobić indywidualną przewagę, ale niewiele było z tego korzyści. W pierwszej połowie oddali tylko 3 strzały. Prawa strona była natomiast kompletnie nieaktywna. Nie dość, że zespół De Zerbiego kiepsko wyglądał w ataku pozycyjnym to na dodatek sprawiał wrażenie, jakby zapomniał, że po stracie piłki trzeba ją odebrać i Everton wyprowadzał groźne kontrataki mimo, że nie angażował w nie wielu zawodników. Dwa szybkie wypady zakończyły się kolejnymi golami. Najpierw na listę strzelców znów wpisał się Doucoure, a potem po dośrodkowaniu McNeila do swojej bramki piłkę skierował Steele i Everton schodząc do szatni na przerwę prowadził 3:0.

Roberto De Zerbi musiał zareagować – na drugą połowę wybiegło czterech nowych zawodników

Na boisku pojawili się March, Enciso, Ferguson i Colwill, a pod prysznic udali się Buonanotte, Undav, Welbeck i Webster. O ile w pierwszej połowie Mewy uparcie grały lewą stroną, tak po wejściu Marcha wszystkie ataki pchali prawym skrzydłem przez niego. Co prawda było z tego więcej pożytku niż przed przerwą, zaczęli stwarzać bardziej dogodne sytuacje strzeleckie, ale albo uderzali minimalnie niecelnie albo świetnie między słupkami spisywał się Jordan Pickford. Everton ograniczał się już jedynie do bronienia, ale raz błąd popełnił March, zespół Dyche’a pognał z kontrą i oddając drugi strzał po przerwie podwyższył na 4:0.

Mimo, że Brighton w drugiej połowie zepchnęło gości do głębokiej defensywy i ostrzeliwali ich pole karne dośrodkowaniami to stać ich było tylko na gola honorowego. Sean Dyche przygotował dziś skuteczny plan, ale pomogły w tym też błędy Mew, które zwykle tak często im się nie przydarzają. Zespół De Zerbiego musi już porzucić nadzieje na TOP 4, a skupić się na kwalifikacji do Ligi Europy.

Brighton 1:5 Everton (Mac Allister – Doucoure x2, McNeil x2, Steele (sam.)

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,737FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ