W ubiegłym sezonie dyskutując o największych atutach Borussii Dortmund, wskazywaliśmy na pozycję środkowego napastnika. Erling Haaland opuszczał wiele spotkań z powodu kontuzji, ale zawsze gdy pojawiał się na murawie — robił różnicę. Potrafił wykreować i wykończyć sytuacje bramkowe. Był przebojowy, pewny swoich atutów, niezwykle efektywny. Jego odejście z BVB wydawało się kwestią czasu, ale niemiecki klub miał mieć plan na znalezienie wartościowego następcy. Na tym etapie rozgrywek 2022/23 możemy już śmiało napisać — założenia nie zostały zrealizowane.
Sébastien Haller w ubiegłym sezonie uzbierał aż 34 gole — z czego 11 na poziomie Ligi Mistrzów
Iworyjski napastnik został wytypowany jako następca Erlinga Haalanda w Borussii Dortmund, a BVB zapłaciło za jego transfer 31 milionów euro. Niestety, choroba nowotworowa wyłączyła go z gry na wiele miesięcy. Na murawę wrócił z początkiem stycznia i konsekwentnie dostaje szanse od Edina Terzicia. Jego bilans zamyka się jednak na 1 golu. Z oczywistych względów, trudno winić piłkarza czy klub za zdarzenie losowe. Nikt nie mógł przewidzieć jego problemów zdrowotnych, które do dziś odbijają się na postawie boiskowej. Nie jest to ten sam napastnik, który błyszczał w Amsterdamie. Bardzo często przechodzi obok spotkań.
Terzić stawiając na Sébastiena liczy, że ten w końcu „odpali”. Póki co, nie widać jednak większych postępów w jego grze. Notuje niewiele kontaktów z piłką, zalicza niewiele wygranych pojedynków. To nie będzie poprawne polityczne, ale gdyby takie liczby notował inny napastnik, prawdopodobnie mierzyłby się z olbrzymią krytyką. W kontekście Hallera, gdy w mediach społecznościowych pojawia się dyskusja na temat jego rozczarowującej gry, szybko przywołana jest kwestia walki z rakiem. Obserwując opinie sympatyków BVB, można łatwo zauważyć, że rozpoczęcie dyskusji na temat przydatności Iworyjczyka kończy się tezą „najważniejsze, że wrócił do zdrowia”. Owszem. Tylko współczucie kibiców nie daje wyników na murawie.
Totalnym niewypałem okazał się Anthony Modeste
Pamiętajmy jednak, że mówimy o napastniku, który w ubiegłym sezonie strzelił 20 goli na boiskach Bundesligi. Paradoksalnie, po październikowym starciu przeciwko Bayernowi — gdy błysnął golem i asystą — rozegrał dokładnie 158 minut na boiskach ligi niemieckiej. Terzić najwyraźniej stawiając na Hallera, jasno skreślił Modeste, który jest starszy i któremu kończy się kontrakt. Miał być opcją tymczasową — nie podołał wyzwaniu, będzie musiał odejść. Tym trzecim środkowym napastnikiem jest Youssoufa Moukoko. Wydaje się, że w normalnych warunkach to on byłby wyborem numer jeden. Niestety, na początku 2023 roku wyglądał słabo, a następnie doznał kontuzji. W następnym sezonie prawdopodobnie to on będzie pierwszym wyborem trenera BVB.
Po odpadnięciu z Ligi Mistrzów Borussia skupi się na Bundeslidze. W marcu zagra spotkania przeciwko Schalke oraz Kolonii, które po prostu trzeba będzie przepchnąć. 1 kwietnia odbędzie się pojedynek z Bayernem Monachium. Terzić ma związane ręce, bowiem nie dysponuje w tym momencie środkowym napastnikiem, który gwarantowałby grę na wysokim poziomie, a przede wszystkim — strzelanie goli. Misja znalezienia następcy Haalanda nie zakończyła się sukcesem, a w obecnym sezonie Champions League bilans środkowych napastników Borussii Dortmund zamknął się na dokładnie 0 trafieniach. BVB i tak dzielnie radzi sobie w walce po tytuł mistrza Niemiec, ale w pewnym momencie goli może brakować. Możemy też zastanawiać się, jak wyglądałby dwumecz z Chelsea, gdyby w składzie był napastnik, chociaż zbliżony umiejętnościami do Haalanda.